Nowi Śląska Wrocław: Heath słaby fizycznie, Sutton straszy pod koszem

Nowi gracze Śląska Wrocław: Brandon Heath i Maurice Sutton, po odbyciu tylko jednego treningu zagrali na turnieju w Toruniu. Choć na oceny i wnioski jest jeszcze za wcześnie to włodarze i sztab Śląska są już mądrzejsi o nowe spostrzeżenia.

Koszykarze wrocławskiego Śląska mają z sobą kolejny etap przygotowań do zbliżającego się sezonu Tauron Basket Ligi. Turniej w Toruniu miał być nie tylko okazją do szlifowania formy i zgrania, ale także szansą debiutu dla świeżo pozyskanych przez wrocławian graczy.

Nowy rozgrywający trójkolorowych, Brandon Heath, zaprezentował swoje umiejętności tylko w inaugurującym zmagania pojedynku z Polskim Cukrem. Amerykanin zagrał łącznie przez 15 minut, nie trafiając w tym czasie żadnego z zaledwie dwóch oddanych rzutów z gry. Mecz zakończył ostatecznie z dorobkiem pięciu asyst, dwóch strat i jednej zbiórki. Pomimo, że był to dopiero pierwszy mecz 31-latka w barwach Śląska, to sztab szkoleniowy miał swoje powody by nie desygnować go do gry w starciach z Treflem Sopot oraz Energą Czarnymi Słupsk.

- Brandon Heath nie jest jak na razie przygotowany do gry pod względem fizycznym. W meczu z Polskim Cukrem praktycznie na stojąco rozdał 5 asyst i w dwóch kolejnych meczach już nie zagrał. Nie oznacza to jednak, że przesiadywał na ławce i odpoczywał. Amerykanin ciężko w tym czasie trenował i wykonywał różnego rodzaju ćwiczenia, która mają na celu pomóc mu powrócić do właściwej dyspozycji - tłumaczy Maciej Szlachtowicz, menadżer Śląska.

Źródeł słabego przygotowania motorycznego można upatrywać w problemach zdrowotnych z jakimi Heath borykał się w minionym sezonie. W październiku ubiegłego roku mierzący 190 cm wzrostu rozgrywający doznał zerwania ścięgna Achillesa przez co w bułgarskim Levski Sofia zdołał rozegrać tylko trzy mecze. Po blisko półrocznej absencji powrócił do gry podpisując kontrakt w słabym koszykarsko Libanie. W barwach klubu Sagesse rozegrał tylko cztery pojedynki, notując na swoim koncie średnio 12 punktów i 6 asyst.

- Dobrze, że Brandon pojechał z nami do Torunia i rozegrał to jedno spotkanie ponieważ nadal nie wiedzielibyśmy jak wygląda w warunkach meczowych. Teraz jesteśmy świadomi tego, że najbliższy czas musi poświęcić na szybką odbudowę fizyczną - dodaje Szlachtowicz.

Drugim, który w Toruniu debiutował w koszulce Śląska, był Maurice Sutton. 26-letni Amerykanin nie zagrał tylko w starciu z sopockim Treflem. W meczu z gospodarzami pojawił się na parkiecie tylko na niespełna dwie minuty w ciągu których zdołał oddać zaledwie jeden niecelny rzut z gry. Więcej szans otrzymał od trenera Mihailo Uvalina w pojedynku z Energą Czarnymi. Absolwent uczelni Villanova w ciągu 12 minut zdobył cztery punkty (2/3 z gry), miał trzy zbiórki i jeden blok.

- Sutton ma na pewno to, czego nie ma Jarvis Williams, czyli walory fizyczne. Jest bardzo wysoki i posiada duży zasięg ramion, dzięki czemu straszy rywali w strefie podkoszowej. Posiada smykałkę do zbiórek i bloków, ale podobnie jak Brandon odbył z nami tylko jeden 45-minutowy trening i jak na razie trudno cokolwiek od niego oczekiwać. Heath na pewno szybciej od niego przyswoił sobie nasze zagrywki, których mamy dość sporo, ale w jego przypadku dużą rolę odgrywa po postu ogromne doświadczenie - przyznaje menadżer Śląska.

Sutton nie może tak jak Heath być na razie pewnym kontraktu. Mierzący 211 cm wzrostu środkowy przebywa bowiem w stolicy Dolnego Śląska na testach. Ostatnią okazją, kiedy będzie mógł udowodnić swoją przydatność i wywalczyć tym samym angaż we wrocławskim zespole, będzie weekendowy Międzynarodowy Turniej o Puchar Mieczysława Łopatki.

- Ten tydzień będzie dla niego kluczowy ponieważ bierze już normalnie udział w grach ”pięciu na pięciu”. Dzięki temu my możemy obserwować to, czy robi progres oraz jak reaguje na ciężkie treningi. Obecnie nie jest ani bliżej ani dalej Śląska. W poniedziałek zapadnie w jego sprawie ostateczna decyzja - dodaje na zakończenie Maciej Szlachtowicz.

Źródło artykułu: