Podopieczni Zorana Marticia dość niespodziewanie bardzo dobrze spisywali się w spotkaniach przedsezonowych, wygrywając siedem z dwunastu pojedynków. Żółto-czarni pozostawili po sobie przyzwoite wrażenie. W spotkaniu derbowym zaprezentowali się jednak ze znacznej gorszej strony.
- Nie podeszliśmy do tego spotkania pewni swego, bo przed sezonem wyglądało to dobrze. Zdawaliśmy sobie sprawę, że liga to zupełnie co innego, niż sparingi. Zderzyliśmy się ze ścianą. Następnym razem trzeba będzie ją przepchnąć - mówi Grzegorz Kulka, podkoszowy Trefla Sopot, który musiał toczyć bardzo zacięte boje z doświadczonymi graczami Asseco - Przemysławem Frasunkiewiczem i Piotrem Szczotką. W całym meczu zawodnik żółto-czarnych zdobył trzy punkty i miał sześć zbiórek.
- Obaj wspomniani zawodnicy są bardzo silni fizycznie. U mnie pod tym względem nie wygląda to jeszcze najlepiej, ale na każdym treningu staram się nad tym pracować. Poza tym Frasunkiewicz i Szczotka to niezwykle doświadczeni gracze, którzy z "niejednego pieca chleb jedli". Wykorzystują każdy, najmniejszy błąd w defensywie. Takie mecze w tym sezonie też będą się przydarzać. Muszę nadrabiać energią, zaangażowaniem i zobaczymy, jak będzie - komentuje Kulka.
Gdynianie byli znacznie lepiej dysponowani, dominując praktycznie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła (sopocianie wygrali jedynie zbiórkę). Zatrważająca była liczba asyst gospodarzy. W całym meczu zanotowali zaledwie cztery kluczowe podania.
- Brakuje nam Piotra Śmigielskiego na obwodzie i Ateja Majoka pod koszem. On robi ogromną robotę w strefie podkoszowej. Nawet, gdy pierwsza linia przegrywała grę jeden na jeden, to on potrafił pomóc. Straszy blokami i niektórzy zawodnicy nie chcą penetrować. Trochę tego brakuje. Niestety to jest sport i kontuzje się zdarzają - zaznacza.