NBA: Stoudemire i Nash prowadzą Słońca do zwycięstwa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Phoenix Suns nie są już taką potęgą jak choćby 2-3 lata temu. Nie oznacza to jednak, że liderzy Słońc nie potrafią grać w koszykówkę. Dwaj z nich udowodnili w niedzielny wieczór, że wciąż potrafią zagrać na najwyższym poziomie i poprowadzić zespół do ważnego zwycięstwa. Mowa oczywiście o duecie Amare Stoudemire - Steve Nash, który zapewnił wygraną nad Toronto Raptors.

W tym artykule dowiesz się o:

Po niespodziewanej porażce na własnym parkiecie z Minnesotą Timberwolves, koszykarze Phoenix Suns traktowali niedzielny pojedynek z należytą powagą. Podopieczni Terry’ego Portera potykali się z Toronto Raptors, które nie wygrało ze Słońcami od 8 meczów. - Po porażce z Minnesotą, czułem że to zwycięstwo jest nam bardzo potrzebne - mówił po meczu Amare Stoudemire, autor 31 punktów dla gości. 26-letni podkoszowy korzystał przede wszystkim ze świetnych podań Steve’a Nasha, który na swoim koncie zgromadził aż 18 asyst. Kanadyjczyk wkrótce wskoczy na 12. miejsce na liście najlepiej podających zawodników w historii NBA. Na początku czwartej kwarty przyjezdni prowadzili 99:89, lecz Raptorki zdecydowały się na pogoń. Po trafieniach Joey Grahama udało się nawet doprowadzić do remisu - 102:102. Ostateczne słowo należało jednak do koszykarzy z Arizony a konkretnie do duetu Stoudemire - Nash, który zapewnił Słońcom zwycięstwo. - Jesteśmy inną drużyną, kiedy on gra na takim poziomie. Z jego energią i siłą zdobywania punktów, inne zespoły mają trudne zadanie, aby upilnować Shaqa, podczas gdy mamy na parkiecie także inne bronie - chwalił Stoudemire’a szkoleniowiec Phoenix. Dzięki tej wygranej goście wciąż utrzymują się w czołówce Konferencji Zachodniej z bilansem 23-15. Z kolei dla drużyny z Kanady była to 5 porażka z rzędu i z bilansem 16-26 zajmuje ostatnie miejsce w Atlantic Division.

Miami Heat mieli już dość meczów wyjazdowych. Pojedynek z Oklahomą City Thunder był ich 7 z kolei poza własną halą. Można było spodziewać się wyrównanej walki, ponieważ liderzy Żaru narzekali na drobne urazy. Shawn Marion odpoczywał wręcz na ławce rezerwowych i nie mógł pomoc swoim kolegom na parkiecie. Ci radzili sobie bardzo dobrze i sukcesywnie powiększali przewagę. W trzeciej odsłonie wynosiła ona 13 punktów, głównie dzięki rewelacyjnej postawie Dwyane Wade’a. Lider klasyfikacji strzelców zapisał na swoim koncie 32 punkty i 10 asyst. Dzielni gospodarze próbowali odrobić dzielący ich deficyt, lecz starania duetu Durant - Green spełzły na niczym. Tym samym Grzmot nie osiągnął swojego trzeciego kolejnego zwycięstwa, co byłoby pierwszym takim przypadkiem w krótkiej historii klubu.

Toronto Raptors - Phoenix Suns 113:117

(A. Parker 26, J. Graham 22, C. Bosh 20 (12 zb) - A. Stoudemire 31, J. Richardson 17, S. O’Neal 16)

Oklahoma City Thunder - Miami Heat 94:104

(K. Durant 31, J. Green 22, R. Westbrook 14 - D. Wade 32 (10 as), Y. Diawara 14, M. Chalmers 13)

Źródło artykułu:
zgłoś błądZgłoś błąd w treści
Komentarze (0)