Piotr Ignatowicz: Liga jest dla nas brutalna

- Cały czas w mentalności ludzi jesteśmy Turowem i drużyną, która bije się o najwyższe laury. Nie jest to łatwe zadanie dla mnie i drużyny - mówi Piotr Ignatowicz, nowy szkoleniowiec PGE Turowa Zgorzelec.

[b]

WP SportoweFakty: Drugi mecz - druga porażka. Co poszło nie tak w Gdyni?[/b]

Piotr Ignatowicz: Znów nie wyszła nam trzecia kwarta, którą przegraliśmy różnicą 14 punktów. Za dużo nieco wówczas nadużywaliśmy strefy, ale ona świetnie funkcjonowała w pierwszej połowie. W drugiej kwarcie straciliśmy zaledwie pięć oczek. Obrona nie była najgorsza, ale trudno wygrać mecz, jak rywale mają o 20 zbiórek więcej. W jednej akcji Asseco miało cztery-pięć ponowień. Tak być nie może. Była też akcja, w której wyprowadzaliśmy kontratak, ale nie zdołaliśmy zdobyć dwóch punktów, a sami straciliśmy trzy. Takie coś bardzo boli.

Spodziewał się pan, że ten początek sezonu będzie aż tak trudny?

- Mieliśmy nadzieję, że chociaż jeden z dwóch meczów rozstrzygnie się na naszą korzyść. W Toruniu zagraliśmy słabo, nie weszliśmy na odpowiedni poziom energetyczny. W Gdyni było lepiej, ale znów czegoś zabrakło.

Terminarz was nie rozpieszcza, bo już w niedzielę gracie kolejny mecz. Tym razem na własnym parkiecie zmierzycie się ze Startem Lublin.

- Terminarz nie jest dla nas sprzyjający. Jako wicemistrz Polski zaczęliśmy sezon od dwóch wyjazdów. Zmierzyliśmy się z drużynami, które mają naprawdę spory potencjał - z Polskim Cukrem Toruń i Asseco Gdynia. Trzeba się skoncentrować na kolejnym spotkaniu. Musimy zagrać na wysokim poziomie energetycznym, tak aby odnieść pierwsze zwycięstwo.

Dużo jeszcze brakuje do tego, aby był pan zadowolony z postawy zespołu?

- Trzeba zdać sobie sprawę, że PGE Turów nie jest już taką samą drużyną, jak rok temu. Wówczas zespół był budowany pod Euroligę. Teraz mamy wielu młodych zawodników. Potrzebujemy czasu i zwycięstw, aby nabrać pewności siebie.

Piotr Ignatowicz: W Toruniu byłem nieco za spokojny
Piotr Ignatowicz: W Toruniu byłem nieco za spokojny

Żadnych zmian w składzie nie będzie?

- Ciężko mówić w tym momencie o zmianach. Na pewno jest wiele elementów, w których przydałoby się, abyśmy wyglądali lepiej. To jest jednak dopiero początek sezonu i trzeba cierpliwie poczekać na rozwój wydarzeń. W meczach przedsezonowych spisywaliśmy się całkiem nieźle, więc ten potencjał na pewno jest. Potrafiliśmy wygrywać z renomowanymi zespołami, ale liga jak na razie jest dla nas brutalna.

Niedługo rozpoczną się również zmagania w rozgrywkach FIBA Europe Cup. Jesteście gotowi do tego wyzwania?

- Na pewno gra na dwóch frontach nie jest łatwą sprawą, aczkolwiek my już jesteśmy do tego nieco przyzwyczajeni. Tak nasz zespół już od kilku lat funkcjonuje. Nie ma co ukrywać, że najlepiej koszykarskie szlify zbierać właśnie na parkiecie. Puchary zaczynają się za dwa tygodnie, więc mamy jeszcze trochę czasu na zgranie. Nie ukrywam, że trochę nam ten mecz w Gdyni nie pasował, który był przełożony z szóstej kolejki. Od kilku dni byliśmy w trasie, łącząc wyjazdy do Torunia i Gdyni.

Jak pan indywidualnie podchodzi do tego sezonu? Być trenerem wicemistrza Polski to spore wyróżnienie, ale chyba także duże wyzwanie?

- Oczywiście. Cały czas w mentalności ludzi jesteśmy Turowem i drużyną, która bije się o najwyższe laury. Nie jest to łatwe zadanie dla mnie i drużyny. Na tym szczeblu po raz pierwszy prowadzę drużynę. To jest krok do przodu w mojej karierze. Cały czas jednak uczę się nowej roli. W Toruniu troszkę zbyt spokojnie do tego podchodziłem. Muszę nieco zmienić styl myślenia, bo wcześniej byłem przecież asystentem. Teraz jestem pierwszym trenerem i należy nieco inaczej reagować na boiskowe wydarzenia.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: