- Bardzo chcieliśmy się pokazać po ostatniej wpadce, ale niestety znów się nie udało. To trudna porażka dla naszego zespołu - mówi Grzegorz Surmacz, który w spotkaniu z AZS-em Koszalin zagrał znacznie lepiej niż w pojedynku derbowym. Sopocki skrzydłowy zdobył 14 punktów (4/5 za dwa, 1/3 za trzy, 3/3 za jeden), dokładając do tego siedem zbiórek.
Jego pozytywny występ nie uchronił sopocian od drugiej porażki w sezonie. Żółto-czarni mogli jednak spokojnie wywieźć zwycięstwo z Koszalina. Po celnym rzucie Josipa Bilinovaca na trzy minuty przed końcem sopocianie prowadzili z AZS-em 68:61. Wydawało się, że goście odniosą pierwszą wygraną w sezonie, pogrążając zespół Akademików. Tak się jednak nie stało... Dlaczego?
- Oddaliśmy wygrany mecz. Mieliśmy wszystkie karty w swoich rękach. Zasłużyliśmy na zwycięstwo, ale życie nas zweryfikowało. Prowadziliśmy 68:61 i należało spokojnie kontrolować spotkanie. Mieliśmy trzymać piłkę w swoich rękach i dowieźlibyśmy prowadzenie do końca. Zrobiliśmy proste straty, mimo że byli doświadczeni zawodnicy na parkiecie. Tak być nie może - dodaje Surmacz.
Zawodnik stara się jednak pozytywnie patrzeć na kolejne mecze. Trefla czekają spotkania ze Śląskiem Wrocław i King Wilkami Morskimi Szczecin.
- Podobało mi się to, z jaką energią zagraliśmy w tym meczu. Dzieliliśmy się piłką w ataku. Są zarysy zespołowości. Prowadziliśmy przez 32 minuty w meczu, więc to też o czymś świadczy. Trzeba jednak mocniej pracować i postarać się o zwycięstwo - zaznacza gracz Trefla Sopot.