Kamil Kamecki: Decyzja o transferze do Astorii była bardzo szybka

Udany debiut w barwach bydgoskiego klubu zaliczył Kamil Kamicki. Były koszykarz Wisły Kraków przed sobotnim meczem z OSSM Sopot zdążył zaliczyć tylko jeden trening w nowym zespole, ale już teraz widać, że będzie cennym uzupełnieniem składu drużyny prowadzonej przez Macieja Borkowskiego

W ostatnim pojedynku przeciwko OSSM Sopot Kamecki spędził na parkiecie ponad 13 minut, notując 8 punktów i siedem zbiórek. Sam zawodnik jednak twierdzi, iż przed debiutem w Bydgoszczy miał lekką tremę. - Trochę tych minut na boisku przebywałem, i udało mi się tam coś wywalczyć. Owszem, zrobiłem trzy proste błędy, ale wtedy dał o sobie znać stres. Wszak jestem w Bydgoszczy dopiero od piątku, więc jeszcze na dobre nie ochnąłem. Wszystko działo się bardzo szybko, ale z czasem powinno być lepiej - dodaje Kamecki.

Były skrzydłowy Wisły Kraków tak ocenił poziom obu grup w II lidze koszykówki mężczyzn. - OSSM Sopot to zdecydowanie lepsza ekipa, niż OSSM Warszawa, gdzie na dobrym poziomie gra tylko dwóch-trzech zawodników. W grupie C też jest trochę silnych zespołów, ale na Północy jak widzę, jest trochę więcej wyrównanych zespołów, zwłaszcza w samej czołówce ligi - twierdzi.

- Z nowymi kolegami z Astorii do meczu z OSSM odbyłem zaledwie jeden trening. To wystarczyło, aby zapoznać się z zagrywką, zasadami gry w kontrataku i wyrzutami z autu. Na razie tylko tyle, ale myślę, że w przyszłym tygodniu poznam resztę zagrań - tłumaczy Kamecki. - Moja decyzja o przejściu do Bydgoszczy była bardzo szybka, bo na finalizację transferu mieliśmy tylko pięć dni. To był okres bardzo wytężonej pracy przy telefonie, dokumentach i w urzędach. Trochę oczywiście rozmawiałem z prezesem Borkowskim o całej sytuacji, ale jak widać doszliśmy wreszcie do porozumienia - informuje Kamecki.

Jak już wcześniej wspomnieliśmy, sam zawodnik ostatnie kilka miesięcy spędził w krakowskiej Wiśle. Jeszcze nie tak dawno ekipa z grodu Kraka rywalizowała w koszykarskiej ekstraklasie. Co zatem się stało, że basket w stolicy Małopolski nie może się dorobić drużyny chociażby na I-ligowym poziomie? - Wiadomo, że najpopularniejszą dyscypliną w Krakowie jest piłka nożna. Czemu doszło do takiej sytuacji? Szczerze mówiąc, to nie wiem. Ja w Wiśle byłem przez pięć lat, i starałem się zrobić wszystko, aby temu klubowi i tym chłopakom pomóc w tych trudnych czasach. Trzeba mieć jednak nadzieję, że wkrótce sytuacja się jednak poprawi - kończy Kamecki.

Komentarze (0)