Siarka Tarnobrzeg przyjechała do Kutna podrażniona wysoką porażką z Energą Czarnymi Słupsk, którzy zdemolowali ekipę z Podkarpacia. W środowym spotkaniu jednak Siarka ponownie okazała się bezradna. - Strasznie szkoda tego meczu, przyjechaliśmy bardzo zmobilizowani po tej wpadce w Słupsku. Powiedzieliśmy sobie, że będziemy walczyć i było to widać przez trzy kwarty - tłumaczy niezadowolony Zbigniew Pyszniak.
W pierwszej połowie zespół z Tarnobrzegu dzielnie stawiał opór gospodarzom, którzy nie potrafili wypracować sobie większej przewagi. Wszystko zmieniło się po zmianie stron. - W drugiej połowie popełniliśmy kilka prostych błędów. Przez dwie odsłony mieliśmy trzy straty, a po przerwie aż 15. Podobnie było zresztą w grze pod tablicami - analizuje opiekun Siarki.
Przełomowa dla losów tego spotkania okazała się trzecia kwarta, w której nie do zatrzymania był Bartłomiej Wołoszyn. Autor 23 punktów z zimną krwią wykorzystywał błędy przyjezdnych. Na dodatek goście z Podkarpacia grali bardzo nerwowo, przez co nie potrafili w drugiej połowie zaskoczyć drużyny z Kutna.
- W pewnym momencie, przy wyrównanym spotkaniu popełniliśmy kilka strat, po których gospodarze wyprowadzili szybkie kontry. Za szybko chcieliśmy odrobić straty, graliśmy niedokładnie i dlatego przegraliśmy - przyznaje Zbigniew Pyszniak.
Dla zawodników z Tarnobrzega jest to druga porażka z rzędu. Drużyna zaprezentowała się jednak zgoła odmiennie niż w spotkaniu w Słupsku. - Szkoda tego meczu, gdyż w porównaniu ze Słupskiem przez 30 minut zagraliśmy dobrze. W pewnym momencie coś pękło i przeciwnik to wykorzystał - kończy opiekun Siarki.