W swoim pierwszym meczu przed własną publicznością w ramach FIBA Europe Cup radomska drużyna przegrała z Turk Telekom Ankara 68:84. Przyjezdni od początku spotkania dyktowali warunki i tempo gry, prowadząc 10:0. Później gospodarze starali się odrobić stratę, w pewnym momencie zbliżyli się nawet na nieznaczną różnicę.
- Nie zagraliśmy tak dobrze, jak byśmy chcieli, jak sobie to wyobrażaliśmy. Spudłowaliśmy wiele rzutów z otwartych pozycji i lay-upów, ponadto nie spisaliśmy się dobrze w obronie - podał przyczyny porażki C.J. Harris. Skuteczność rzutów z gry Rosy wyniosła ponad 40 procent, przy blisko 52-procentowej efektywności rywali.
Podopieczni Wojciecha Kamińskiego stracili dużo punktów przed własną publicznością. - Nie zagraliśmy w defensywie na takim poziomie, jak zazwyczaj. Myślę, że wyciągniemy wnioski z tej porażki i w następnym spotkaniu zaprezentujemy się z dużo lepszej strony - zapowiedział amerykański koszykarz.
24-latek był najlepszym strzelcem drużyny w środowym starciu. Na swoim koncie zapisał 21 punktów w trakcie ponad 32 minut spędzonych na parkiecie. Trafił 5/10 prób z gry (w tym 4/5 z dystansu), miał ponadto dwie zbiórki i cztery asysty.
Radomianie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia przeciwko ekipie z Ankary. - To bardzo mocna drużyna, ale wydaje mi się, że grając u siebie, powinniśmy im się dużo bardziej przeciwstawić. Stać nas było na lepszy występ - przyznał Harris.
Przed rozpoczęciem pojedynku pojawiły się obawy, jakoby sztab szkoleniowy i zawodnicy Rosy nie mieli zbyt dużej wiedzy na temat środowego przeciwnika. - Mieliśmy wystarczająco dużo informacji, trener przekazał nam dokładne wskazówki co do tego, jak grają poszczególni zawodnicy. Zabrakło wcielenia tych założeń na boisku - stwierdził Amerykanin.