Terminarz nie rozpieszcza kibiców Spójni Stargard Szczeciński. Ich drużyna w najbliższym czasie będzie miała zdecydowanie trudniejsze zadanie przed własną publicznością niż na wyjazdach. W niedzielę wysoko przegrała z GKS-em Tychy a już 14 listopada o godz. 17:00 podejmie Miasto Szkła Krosno. Kolejne dwa pojedynki zagra w Pruszkowie i Siedlcach, by 5 grudnia spotkać się z innym mocnym rywalem, Max Elektro Sokół Łańcut. Czy w najbliższym spotkaniu stargardzianie powinni obawiać się powtórki z niedzieli, gdy przegrali 59:85?
- Na pewno nie będzie powtórki. Przygotujemy się tak samo jak na Legię. Wiadomo, że jest jeszcze większa mobilizacja, bo nikt z nimi nie wygrał. Chcemy sprawić niespodziankę i przygotujemy się na 100 proc. - przekonywał kapitan Spójni, Łukasz Pacocha.
Jego zespół już w środę udowodnił, że potrafi wygrywać. Choć mierzył się z rywalem z dużo niższej półki to wykazał się doświadczeniem i na niewiele pozwolił Śląskowi Wrocław zwyciężając 67:48. Goście od początku do końca narzucili swoje warunki gry. - Przede wszystkim zastosowaliśmy obronę taką, której nie było w meczu z GKS-em Tychy. Graliśmy twardo, nieustępliwie. Rzucili nam 48 punktów na swoim parkiecie. To było dla nas najważniejsze. Jeszcze w ataku musimy poprawić skuteczność i będzie już lepiej - ocenił Pacocha.
Spójnia w środę straciła zdecydowanie najmniej punktów w sezonie. - Szlifujemy defensywę cały czas. Nie popełnimy takiego błędu, jak w niedzielnym meczu. Już nie chcemy do niego wracać. Pokazaliśmy, że warto na nas stawiać i jesteśmy drużyną, której przeciwnik musi się obawiać - tłumaczył rozgrywający, który jeszcze do 9. kolejki był najlepszym punktującym ligi. Śląskowi rzucił jednak tylko sześć oczek i w tej klasyfikacji wyprzedził go Paweł Bogdanowicz. Czy indywidualne statystyki utrudniają przygotowanie do kolejnych meczów z powodu koncentracji rywali na poczynaniach kapitana stargardzkiej drużyny?
- Każdy analizuje, ogląda mecze i przygotowuje się pod liderów, kogoś, kto jest zagrożeniem. Dla mnie to normalne, bo gram w tej lidze bardzo długo i zawsze tak było. Nie myślę o tym żeby być najlepszym strzelcem. Chcę jak najlepiej dla drużyny - przyznał koszykarz, który od lat jest liderem swoich zespołów w I lidze.
Team z Pomorza Zachodniego w środę musiał zmagać się z kłopotami kadrowymi. Na dłużej - nawet kilkanaście tygodni - z gry wypadł Arkadiusz Soczewski. Do hali Kosynierka przyjechał inny podkoszowy, Rafał Bigus. On jednak także nie był w stanie zagrać. Możliwe, że spróbuje powalczyć z Miastem Szkła Krosno, lecz jest to wielka niewiadoma. Wobec tego faktu pod koszem musieli sobie radzić Karol Pytyś oraz Paweł Bodych, którzy zmobilizowani brakiem zmienników spisali się dobrze. Wspierał ich także z konieczności Bartłomiej Berdzik.
- Jest nam ciężej. Mamy skład trochę zaniżony. Mam nadzieję, że Rafał będzie zdolny do gry z Miastem Szkła, bo oni posiadają bardzo dużą siłę przede wszystkim pod koszem - przyznał Łukasz Pacocha.