- Pomijając wszystkie szczegóły, czyli zbiórki w ataku Stali, myślę, że to my przegraliśmy ten mecz, a nie Stal go wygrała, z całym szacunkiem dla tego zespołu - przyznał Piotr Pamuła, który był jednym z liderów MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Na przerwę dąbrowianie schodzili z minimalnym prowadzeniem (38:36). Od samego początku na parkiecie toczyła się wyrównana walka, ale stroną mającą inicjatywę byli właśnie gospodarze. Jednak w czwartej kwarcie stracili szansę na zwycięstwo, wypadli z rytmu i przez blisko sześć minut nie mogli oddać celnego rzutu.
- W drugiej połowie po prostu przestaliśmy grać, nie mówię, że w pierwszej graliśmy spektakularnie, ale graliśmy spokojnie, kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Po przerwie mieliśmy założenie, żeby Delaney nie zbierał piłek, a zebrał ich sześć, w samej tylko czwartej kwarcie chyba trzy, po których zdobył punkty - przyznał Pamuła.
Ostatnią kwartę MKS przegrał wysoko, bo aż 15:26, a całe spotkanie z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski ostatecznie 66:73. Dla podopiecznych Wojciecha Wieczorka była to już czwarta porażka.
- Przegrana czwarta kwarta jedenastoma punktami u siebie... Trudno tutaj coś mądrego powiedzieć, daliśmy ciała, Stal zagrała z zębem w tej drugiej połowie, nie mieliśmy w ogóle zębów i jaj, tak że przegraliśmy ten mecz - wyjaśnił w dosadnych słowach.
Przed Zagłębiakami kolejne spotkanie, w sobotę 21 listopada zmierzą się na wyjeździe z PGE Turowem Zgorzelec. Biorąc pod uwagę postawę Turowa w bieżącym sezonie, nic dziwnego, że gracze MKS-u mają ochotę na odniesienie zwycięstwa.
- Od poniedziałku zaczynamy przygotowania do spotkania w Zgorzelcu i postaramy się myśleć tylko i wyłącznie o tym pojedynku, trzeba go wygrać, ten mecz ze Stalą powinniśmy wygrać, tak jak mówiłem - po przerwie zagraliśmy za słabo i dwa punkty pojechały do Ostrowa Wielkopolskiego - podkreślił Piotr Pamuła.