Do sobotniego meczu w Starogardzie Gdańskim przyjezdni przystąpili od początku dość nerwowo, zdając sobie sprawę, że nigdy na Kociewiu nie gra się łatwo. W szeregach gospodarzy trafiali Amerykanie i Polpharma jako pierwsza osiągnęła nawet 11 "oczek" przewagi, jednak stan ten nie potrwał długo. Podopieczni Jarosława Krysiewicza szybko wrócili do egzekucji założeń taktycznych i to oni prowadzili do przerwy 39:42.
- Tak sobie mówiliśmy, że musimy zatrzymać ich od początku, naszą energią ich obronić - przyznaje Bartłomiej Wołoszyn. - Tak się jednak nie stało, ale można powiedzieć, że na szczęście opanowaliśmy te nerwy i z minuty na minutę graliśmy coraz lepiej, a w drugiej połowie wiedzieliśmy, że muszą pęknąć - dodaje.
Przewidywania koszykarzy z Kutna sprawdziły się w 100 procentach. Druga połowa już tradycyjnie nie należała do zawodników Dariusza Szczubiała, a Polfarmex rozpędzał się z minuty na minuty. Co prawda najpierw w pojedynek strzelecki z Bartłomiejem Wołoszynem wdał się Michael Hicks, później trafiał Johny Dee, ale tego dnia indywidualne popisy graczy zza oceanu na nic zdały się przy kapitalnej dyspozycji gości, którzy stopniowo i cierpliwie powiększali swoją przewagę. Należy podkreślić ich niemal 70 procentową skuteczność w rzutach z dystansu oraz świetną grę na tablicach.
- Dobrze byliśmy na nich przygotowani, wiedzieliśmy, że niezależnie jaka będzie pierwsza połowa, to w 3. i 4. kwarcie musimy ich przysłowiowo dobić. W czwartej może nerwówka trochę była, ale i tak się skończyło dobrze dla nas - kontynuuje Wołoszyn, który zanotował w sobotę 17 punktów na rewelacyjnej skuteczności.
- A co do Mika Hicksa? Wiadomo jak on gra, trafiał bardzo ciężkie rzuty, ale jego dobra gra nie przekłada się też na dobro zespołu i zwycięstwa - mówi o pojedynku z Amerykaninem. - Ja za to szukałem swoich szans, trafiłem kilka rzutów z otwartych pozycji i po to tutaj jestem - cieszy się zawodnik.
Po zwycięstwie w Starogardzie Gdańskim, Polfarmex Kutno umocnił się w czołówce ligowej tabeli z sześcioma zwycięstwami, jak dotychczas uznając wyższość tylko Asseco Gdynia. Z czego wziął się fenomen rewelacji rozgrywek?
- Myślę, że w każdym meczu jesteśmy prawdziwym zespołem - podkreśla Bartłomiej Wołoszyn. - Ze Szczecinem wygraliśmy po dogrywce, wszedł Jacek Jarecki i pociągnął naszą grę, teraz Marcin Malczyk zrobił w drugiej połowie bardzo dobrą robotę. Każdy wychodzi na parkiet i coś daje drużynie. Trener Szczubiał powiedział ostatnio, że mamy tylko 6 zawodników, a okazuje się, że jest ich dużo więcej - kończy.