[b]
WP SportoweFakty: Za wami cała seria meczów na wyjeździe. Praktycznie przez dziesięć dni byliście w podróży. Jak trener ocenia te cztery mecze, które rozegraliście w ostatnim czasie?[/b]
Saso Filipovski: To nie była dla nas łatwa sytuacja, bo w ciągu dziewięciu dni rozegraliśmy aż cztery spotkania. I to wszystkie na wyjazdach! Straciliśmy w nich dużo energii, sił i zdrowia. Po każdym spotkaniu trudno było o sen. Do tego dochodzą podróże. Cieszę się, że zwycięstwem zakończyliśmy ten maraton. Moi zawodnicy zachowali profesjonalizm i koncentrację do samego końca. Chwała im za to.
W TBL macie imponujący bilans 7:0. Często wydaje się, że ogrywacie przeciwników na "drugim biegu", nie tracąc w tym meczu zbyt wielu sił. Czy faktycznie zwycięstwa w polskiej lidze przychodzą wam tak łatwo?
- Wiem, że wszyscy tak myślą, ale tak nie jest. Musimy włożyć sporo energii i sił, aby wygrać dane spotkanie. Bierze się to stąd, że my do każdego rywala podchodzimy z odpowiednim szacunkiem. Nikogo nie lekceważymy, ani nie odpuszczamy. Powiem szczerze, że ciężko mi jest słuchać takich opinii przed meczem, które mówią: "Jesteście wielkimi faworytami i nie ma sensu wychodzić na parkiet, bo i tak wygracie".
Takie stwierdzenia frustrują?
- Takie zdanie są niepotrzebne, bo my robimy swoje w TBL. Wiemy, że obowiązuje zasada "bij mistrza", więc podchodzimy do każdego rywala ze 100 procentowym zaangażowaniem. Mamy bilans 7:0, ale zdajemy sobie sprawę, że najtrudniejsze mecze dopiero przed nami. Mam tu na myśli Polfarmex Kutno, Polski Cukier Kutno, Anwil Włocławek.
W Eurolidze ten bilans już tak dobrze nie wygląda, chociaż cały czas pokazujecie równą, dobrą grę.
- Myślę, że bardzo dobrze reprezentujemy Polskę na arenie międzynarodowej. Cieszy fakt, że inne kluby nas szanują i chwalą. Walczymy, nie poddajemy się do samego końca. Taki był nasz zamiar. Z każdym rywalem biliśmy się o zwycięstwo. Wiadomo, że nieco nam brakuje tego doświadczenia. Przydarzyły się nam kontuzje.[b]
Czy informacje na temat problemów, które dotknęły klub w ostatnim czasie, wpłynęły na drużynę?[/b]
- Wszystko to ma wpływ na pracę, koncentrację. Ja, jako trener zawsze walczę o to, aby moi zawodnicy mieli najlepsze warunki. Jeśli dużo od nich oczekuję, to oni muszą mieć odpowiednie podłoże. Mowa tutaj o wypłacie, dobrych hotelach, samolotach, autobusach i opiece medycznej. Aby grać na takim poziomie, to potrzebujemy wielki serwis.
Na razie jest pan zadowolony z warunków?
- Sporo tych negatywnych informacji otrzymaliśmy, ale wszystko "trzymamy na plecach". Cieszę się, że w zespole mam tak charakternych zawodników. Wszyscy trzymają się razem i nie pozwalają na to, aby złe wiadomości złamały nas "team spirit".
Mocno pana zdenerwowała sytuacja z Walterem Hodgem?
- Cieszę się, że w końcu ta saga dobiegła końca. Moim zdaniem więcej powinno mówić się o graczach, którzy są teraz w składzie, a nie o ludziach, których nie ma. Szanujmy tych, którzy są z nami i ciężko pracują na sukcesy Stelmetu. Tym bardziej, że robią to w ciężkich warunkach.
Rozmawiał Karol Wasiek
A co do wyników, to z jednej strony przeżywamy najwspanialsze sezony zielonogórskiego basketu - reprezentowanie Polski w Eurolidze, kilka zaciętych me Czytaj całość
Zielonogórzanie obdarzyli Saso wielkim zaufaniem od początku. Na szacunek sobie zapracował:)
Powodzenia stelmetowcy.