Przed meczem niemal wszystko wskazywało na to, że koszykarze AZS-u Koszalin sięgną po szóstą wygraną w rozgrywkach. Początek spotkania zresztą to potwierdził. Akademicy po kilku kontratakach dość szybko osiągnęli przewagę. Po wsadzie Ty Walkera goście prowadzili 12:2 i wydawało się, że spokojnie będą kontrolować wydarzenia na parkiecie.
- Początek meczu w naszym wykonaniu był całkiem dobry. Byliśmy agresywni w obronie i wyprowadzaliśmy szybkie kontrataki. Trzymaliśmy się planu - przyznał po ostatnim gwizdku A.J. Walton, rozgrywający AZS-u Koszalin.
Do przerwy Akademicy prowadzili różnicą ośmiu punktów. Wszystko mieli pod kontrolą. Na trzecią kwartę goście wyszli jednak mało skoncentrowani i powoli do głosu zaczęli dochodzić żółto-czarni. Po punktach Marcina Stefańskiego przewaga stopniała do dwóch punktów.
- Nie wiem, co stało się z nami na początku trzeciej kwarty. To był jakiś dramat. Byliśmy nieskoncentrowani. Myślami byliśmy zupełnie gdzieś indziej. Trefl to wykorzystał - dodał Walton.
Później gościom znów udało się zbudować przewagę. Głównie za sprawą Ra'Shada Jamesa, który brał na siebie ciężar zdobywania punktów. To przynosiło efekt tak do połowy czwartej kwarty. Od stanu 51:60 gospodarze zdobyli jedenaście punktów z rzędu i nie dali się już dogonić Akademikom.
- W końcówce zabrakło nam odpowiedniej egzekucji. Daliśmy Treflowi narzucić sobie ich styl gry. Punktowali nas. Uważam, że dużym mankamentem było to, że zaprzestaliśmy grać z kontrataku. Na dodatek nie trafiliśmy wielu otwartych rzutów z dystansu, jak i spod kosza. Poza tym popełniliśmy wiele strat. To był tragiczny mecz w naszym wykonaniu - zaznaczył Walton, który był wściekły, że AZS przegrał w Sopocie. Dla jego zespołu była to już piąta porażka w sezonie.
- Przegrać z Treflem? W obecnych realiach to wstyd. Nie ukrywajmy. Jestem w szoku, że tutaj przegraliśmy - skomentował.
Walton we wtorkowym spotkaniu zdobył 15 punktów, siedem asyst i pięć zbiórek. Amerykanin przedwcześnie musiał jednak opuścić boisko z powodu pięciu przewinień.