Filip Dylewicz: Pomimo problemów kadrowych stale się rozwijamy

- Ostatnie mecze rzeczywiście pokazują, że gramy coraz lepiej. Poprawiamy przede wszystkim naszą obronę, co widać gołym okiem - przyznaje Filip Dylewicz, kapitan PGE Turowa Zgorzelec.

Bartosz Seń
Bartosz Seń

Aktualni wicemistrzowie Polski potrzebowali zaledwie pięciu minut czwartej kwarty, by w zupełności rozprawić się z wrocławskim Śląskiem w poniedziałkowych derbach województwa. Podopieczni trenera Piotra Ignatowicza zanotowali imponującą serię czternastu, a nawet - jeżeli wziąć pod uwagę także wydarzenia z końcówki trzeciej kwarty - osiemnastu punktów z rzędu, co w zupełności odebrało gospodarzom jakiekolwiek nadzieje na odniesienie sukcesu.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że we Wrocławiu będzie bardzo ciężko. Śląsk gra dobrze w europejskich pucharach, ale w polskiej lidze ma spore problemy i spodziewaliśmy się tego, że rzucą wszystko na jedną kartę. Było trzydzieści minut wyrównanej walki, ale gdzieś w pewnym momencie te tryby gospodarzy się zacięły. My to wykorzystaliśmy. Seria 14 punktów z rzędu pozwoliła nam wypracować bezpieczną przewagę, którą utrzymaliśmy do samego końca spotkania - komentuje Filip Dylewicz.

To właśnie doświadczony silny skrzydłowy był jednym z tych graczy, dzięki którym zanotowanie takiej serii było możliwe. Popularny "Dylu" popisał się pełnym wachlarzem zagrań - od rzutów z daleka do skutecznie wykańczanych akcji pod koszem. 36-latek przestrzelił co prawda pięć rzutów osobistych i nie wykorzystał kilu klarownych sytuacji spod obręczy oraz miał spore problemy z upilnowaniem atletycznego Jarvisa Williamsa, ale to właśnie on swoimi trafieniami podrywał czarno-zielonych do walki. 36-latek zakończył mecz z dorobkiem 18 punktów i 6 zbiórek.

- Jarvis kompletnie zdominował deskę. To bardzo atletyczny oraz agresywny gracz i stąd wynikały te problemy. Bardziej byłem jednak sfrustrowany tym, że nie mogę trafić spod kosza. Wydawało mi się, że rzuty, które oddawałem w większości pochodziły z dobrej selekcji. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo drużyny i to, że przy naszych problemach kadrowych stale się rozwijamy i idziemy do przodu - przyznaje kapitan zespołu z przygranicznego miasta.

Wydaje się, że zgorzelczanie po początkowych problemach i porażkach ponoszonych  niekiedy na własne życzenie, wychodzą w końcu na prostą. Co prawda bilans 4-5 nadal jak na aktualnych wicemistrzów Polski nie zachwyca, ale trzy z rzędu zwycięstwa w TBL wprowadzają atmosferę umiarkowanego optymizmu. Kolejnym rywalem czarno-zielonych będzie Polfarmex Kutno.

- Ostatnie mecze rzeczywiście pokazują, że gramy coraz lepiej. Poprawiamy przede wszystkim naszą obronę, co widać gołym okiem. Mam nadzieję, że jest to taki mały kroczek ku regularnym zwycięstwom. Przed nami jeszcze długa droga, ale takie wygrane jak ta ze Śląskiem zdecydowanie uskrzydlają, motywują do ciężkiej pracy, co w przyszłości na pewno przyniesie pożądany efekt - podsumowuje Filip Dylewicz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×