Dawid Bręk jest z pewnością czołowym rozgrywającym I ligi. Gdyby nie kontuzje, popularny "Breniu" już dawno mógłby ponownie występować w Tauron Basket Lidze. O jego karierze, kanale na YouTube oraz o zbliżających się Świętach Bożego Narodzenia porozmawialiśmy właśnie z 26-letnim zawodnikiem Miasta Szkła Krosno.
WP SportoweFakty: Możesz po kilku miesiącach stwierdzić, iż transfer do Krosna był strzałem w dziesiątkę?
Dawid Bręk: Czy był strzałem w dziesiątkę, będę mógł stwierdzić dopiero po sezonie. Na chwilę obecną wszystko układa się po naszej myśli, może poza meczem z Łańcutem. Wyniki z pewnością nas bronią. Atmosfera w drużynie jest bardzo dobra, moja dyspozycja też jest dużo lepsza niż na początku sezonu, także jest dużo pozytywów.
[b]
Już w poprzednim sezonie w Łańcucie wyraźnie odżyłeś. Czujesz, iż twoja kariera ponownie idzie we właściwym kierunku?[/b]
- W tamtym sezonie długo zajęło mi dojście do w miarę dobrej dyspozycji. Pod koniec rozgrywek było już nieźle. W Łańcucie miałem bardzo dobre warunki do tego, żeby wrócić do gry. Wszystko było przemyślane, a później dostałem duży kredyt zaufania u trenera, co pozwoliło mi wejść na właściwe tory. Myślę, że te najgorsze problemy zdrowotne mam już za sobą i teraz wszystko idzie jak należy, a to jak daleko zajdę będzie zależało tylko ode mnie.
Czujesz się po tych problemach mocniejszy fizycznie i psychicznie? Jak to mówią "co nas nie zabije to nas wzmocni".
- Fizycznie uważam, że jestem już w niezłej dyspozycji, ale cały czas nad tym pracuję. Myślę, że jest to już poziom sprzed kontuzji, ale trzeba iść do przodu więc w tym temacie jest jeszcze dużo do zrobienia. Psychicznie na pewno, była to lekcja z której dużo wyciągnąłem. Zacząłem patrzeć na wszystko z innej perspektywy. Koszykówka nie trwa wiecznie, a plany mogą być bardzo szybko zweryfikowane.
Pamiętam jak kilka lat temu w Kutnie byłeś naprawdę w znakomitej formie. Wspominasz jeszcze okres gry w Polfarmexie?
- Pewnie, że tak. Gra w Polfarmexie to wspaniały czas, wiele znajomości, które utrzymują się do dziś. Często wspominamy z chłopakami jak to było za kutnowskich czasów (śmiech). Był to dobry czas też dla mnie, grałem tam dotychczas najlepszą koszykówkę i takie chwile zawsze miło się wspomina. Nie do zapomnienia jest też atmosfera, która panowała tam na hali. Z tego co wiem jest tak do dziś i pewnie jeszcze długo będzie.
Co było tak genialnego w tej drużynie, że tak jak mówisz - zawarte przyjaźnie w tamtym czasie przetrwały do dziś?
- Bardzo szybko złapaliśmy wspólny język. Bardzo dobrą robotę wykonał na pewno Piotrek Trepka, który jest postacią nietuzinkową. Często było tak, że zanim zebraliśmy się po treningu do domów mijała nawet godzina. Były wyniki, każdy grał dużo i wszyscy byli zadowoleni. Wszystko to scalało nas jako drużynę i dlatego tak to wyglądało.
Kilka tygodni temu napisałem tekst o byłych zawodnikach Polfarmexu w I lidze. Byłeś zaskoczony, iż tylu kibiców w Kutnie doskonale pamięta o waszej "bandzie"?
- Zaskoczony? Chyba nie. Z kibicami mieliśmy świetny kontakt, z wieloma osobami rozmawialiśmy, spotykaliśmy się. Były to też pierwsze sukcesy kutnowskiej koszykówki na poziomie ogólnopolskim. W Kutnie wszyscy żyją koszykówką, dlatego jestem niemal pewny, że o nas wciąż pamiętają tak jak i my o nich.
[nextpage]W barwach zespołu z Kutna awansowałeś do ekstraklasy. Czy obecnie powrót po wielu latach do TBL jest twoim nadrzędnym celem?
- Tak jak mówiłem, na wiele spraw patrzę z trochę większym dystansem. Mimo wszystko jednak stawiam sobie taki cel. Chciałbym udowodnić sobie, że mogę. Nie interesuje mnie jednak tylko to, aby tam być. Chciałbym odgrywać ważną rolę w swoim zespole. Jeżeli pojawi się taka okazja, to na pewno z niej skorzystam.
Pamiętasz jeszcze swój debiut w TBL?
- Tak, był to mecz przeciwko Czarnym Słupsk, który był też meczem telewizyjnym. Z tego co pamiętam rodzice nagrali go, ale jakość była powiedzmy średnia (śmiech). Udało mi się zdobyć jeden punkt, a całe spotkanie wygraliśmy. Można było powiedzieć, iż debiut był udany.
W 2011 roku zdecydowałeś się przenieść na I-ligowe parkiety. To była trudna decyzja?
- Z pełną świadomością muszę powiedzieć, że tak. Miałem chwilę zawahania po podjęciu decyzji, ale było już po fakcie. Przenosiłem się z Kołobrzegu, gdzie spędziłem prawie 6 lat. Decyzja musiała być szybka, gdyż kończyło się okienko transferowe w I lidze. Praktycznie z dnia na dzień musiałem się spakować i jechać na drugą stronę Polski. Ciężko powiedzieć czy była ona dobra czy zła, bo nigdy nie wiadomo jakby to wyglądało gdybym został.
A zastanawiasz się czasami co by było, gdybyś został wtedy w Kołobrzegu?
- Wiele razy miałem takie myśli, ale to chyba nie ma sensu. Wybrałem taką drogę i jestem z tego zadowolony. Przeżyłem wiele cudownych momentów i z tego się cieszę. Zostając w Kołobrzegu, awansu do ekstraklasy bym nie wywalczył (śmiech).
Odejdźmy na chwilę od koszykówki. Od dłuższego czasu prowadzisz kanał na
YouTube "Breniek Productions". Skąd taki pomysł?
- Mimo wszystko to dalej temat koszykówki, bo na kanale można zobaczyć głównie filmiki koszykarskie. Wracając po kontuzji trenowałem z Michałem Barańskim, który był również trenerem od przygotowania fizycznego w żeńskim zespole AZS Poznań. Panowała tam bardzo rodzinna atmosfera, mogłem ćwiczyć w czasie ich treningów, korzystać z sali i tak dalej. Pomyślałem, że mam dużo czasu i mógłbym robić dla nich skróty z meczów. W ekstraklasie jest wymóg robienia takich skrótów przez kluby, na niższych szczeblach już nie. Zainteresowanie kibiców jest dość duże i stąd ten pomysł.
A jest zainteresowanie ze strony innych klubów I ligi?
- Rozmawiałem z kilkoma klubami z I ligi przed sezonem, większość z nich była zainteresowana takim pomysłem, ale tylko do pewnego stopnia. Kluby wolą zostawić to swoim pracownikom niż zrobić to bardziej profesjonalnie, bo wiąże się to z pewnymi kosztami. Oczywiście nie wszystkie, bo współpracuje z klubem z Poznania i Krosna.
Czy robienie takich skrótów z meczów jest czasochłonne?
- Trochę na pewno. Trzeba obejrzeć cały mecz, wyciąć te najbardziej atrakcyjne momenty, edytować animacje tak, żeby wyniki i loga drużyn się zgadzały. Trochę pracy z tym jest, ale jakby nie patrzeć robię to co lubię. Łatwiej jest mi na to poświęcać czas.
[nextpage]
Niedługo zacznie się przerwa świąteczna. Jak spędzasz ten czas?
- Oj będzie to dość intensywny czas. Wiadomo od koszykówki trochę się odpocznie, ale kilometrów do zrobienia jest sporo. Najpierw razem z Szymonem Rduchem ruszamy do Kołobrzegu. Tam pierwszą część Świąt spędzę z rodziną dziewczyny, a później jadę w swoje rodzinne strony.
Jak zawsze wyglądają u ciebie święta? Jest tradycyjna wigilia z dwunastoma potrawami?
- Święta spędzamy raczej w tradycyjny sposób: wigilia, prezenty pod choinką, spotkanie z bliskimi. Zazwyczaj mamy te 12 potraw, chociaż czasem naciągnie się jakimiś piernikami czy ciastem, które jak wiadomo spożywa się dopiero po wigilii (śmiech).
Twój brat - Mateusz również z powodzeniem gra w koszykówkę. W trakcie Świąt rozmawiacie ze sobą na tematy koszykarskie?
- Święta to trochę taki czas, że zapomina się o codziennych sprawach. Odpoczywam od koszykówki, ale ciężko nie zamienić kilku zdań na ten temat. Tym bardziej, że okazji do spotkań w ciągu roku nie mamy zbyt wielu.
Przyznaj szczerze. Który z was ma większy talent?
- Trudne pytanie. Uważam, że jesteśmy zupełnie innym zawodnikami. Czysty talent - myślę, że on. Jest bardzo szybki, skoczny, taką fizyczność ciężko jest zbudować bez talentu. Ma braki jeżeli chodzi o rzut i ogranie boiskowe, ale to wszystko jest do wypracowania. Liczę, że będzie nad tym ciężko pracował i w przyszłości zrobi większą karierę niż moja. Bardzo mu kibicuje.
Przed wami ostatni mecz w 2015 roku. Czy zespół z Krosna pokona Pogoń Prudnik, a drużyna z Poznania AZS AWF Katowice?
- Wierzę, że tak, ale na pewno nie będą to łatwe mecze. Gramy z przeciwnikami zbliżonymi do nas w tabeli, więc trzeba się solidnie przygotować. Każdy chce zakończyć pierwszą rundę zwycięstwem i w spokoju udać się na święta. Dużo sił i serca trzeba zostawić na parkiecie, aby tak było.
Skoro rozmawialiśmy o świętach, to czego ci życzyć na nowy, 2016 rok?
- Nie będę chyba zbyt oryginalny jak na koszykarza ale powiem, że zdrowia, bo bez tego ani rusz, ale awansu do ekstraklasy też nie zaszkodzi (śmiech).
Rozmawiał Jakub Artych