Lublinianie świetnie rozpoczęli sobotnie spotkanie w Hali Stulecia. Po kilku minutach prowadzili 11:0 i wydawało się, że ich piękny sen po zwycięstwie nad Stelmetem BC Zielona Góra wciąż trwa. Punktowali Marcin Salamonik, Grzegorz Małecki i Jarosław Trojan. Z biegiem czasu gra sopocian nie ulegała poprawie, z kolei Start utrzymywał swoją przewagę, która nawet w pewnym momencie urosła do 14 punktów.
- Uważam, że pierwsze dwie kwarty zagraliśmy naprawdę koncertowo. Tak właśnie widzę zespół Startu Lublin w kolejnych meczach. To była znakomita koszykówka. Prowadziliśmy dziewięcioma punktami - przyznał po zakończeniu meczu Dusan Radović, opiekun lublinian.
Po przerwie gospodarze wyszli ze znacznie większą energią. Dobrze grali na zbiórce i szybko przechodzili do kontrataków. Z kolei goście kiepsko wracali do obrony. Nie nadążali za graczami z Sopotu.
- Przydarzył nam się przestój w trzeciej kwarcie. Ona zadecydowała o końcowym wyniku. Później próbowaliśmy gonić rywali, ale niestety ta misja się nie powiodła - skomentował 43-letni serbski szkoleniowiec.
Kluczem do sukcesu sopocian była walka na deskach. Gospodarze zebrali aż 45 piłek, z czego 18 w ofensywie! W czwartej kwarcie mogli kilkakrotnie ponawiać swoje akcje.
- Zabrakło nam prostych elementów, takich jak zastawianie. Ater Majok zrobił nam sporo krzywdy. Skakał nam po głowach. Nie umieliśmy go zostawić - zaznaczył Radović.