Gdynianom bardzo zależało na tym, aby przed własną publicznością zrehabilitować się za środową wpadkę w Zielonej Górze. Tam gracze Tane Spaseva przegrali aż 57:100. Asseco nie miało za wiele do powiedzenia w starciu z mistrzami Polski.
Okazja do poprawy nastrojów przyszła już w niedzielę. Do Gdyni przyjechała ekipa King Wilków Morskich Szczecin, która w ostatnich tygodniach prezentowała się naprawdę przyzwoicie. Podopieczni Marka Łukomskiego wygrali trzy mecze z rzędu i z dużymi nadziejami przystąpili do meczu z Asseco.
Pierwsze minuty toczyły się pod dyktando gospodarzy, którzy szybko objęli prowadzenie 10:4. Goście jednak za sprawą celnych rzutów Pawła Kikowskiego, Korie Luciousa czy Pawła Leończyka nie dość, że odrobili straty, to sami zaczęli budować przewagę. Do przerwy King Wilki Morskie prowadziły 32:29.
- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu nie była najlepsza. Po przerwie zaprezentowaliśmy się ze znacznie lepszej strony. Pokazaliśmy charakter i dlatego wygraliśmy - przyznaje Tane Spasev, opiekun gdyńskiej drużyny.
Momentem zwrotnym była połowa trzeciej kwarty, w której gdynianom udało się odrobić siedmiopunktową stratę. Kluczowe były trójki Przemysława Żołnierewicza i Sebastiana Kowalczyka. Asseco złapało swój rytm i zaczęło dyktować warunki. W końcówce gospodarzy do zwycięstwa poprowadził Anthony Hickey.
Amerykanin zdobył 23 punkty i był najlepiej punktującym zawodnikiem meczu. Do swojego dorobku dołożył sześć zbiórek, cztery asysty i trzy przechwyty. Przez naszą redakcję został wybrany do najlepszej piątki 12. kolejki Tauron Basket Ligi.
- To nie jest tak, że ja sam wygrałem ten mecz. Bez pomocy kolegów nie zdobyłbym tylu punktów. Bardzo mi dziękuję za zaufanie, którym mnie obdarzyli - skromnie o swoich dokonaniach mówi Amerykanin.
Dla Asseco była to już dziewiąta wygrana w tym sezonie. Gdynianie z bilansem 9:4 zajmują szóste miejsce w tabeli.
- Wróciliśmy na swoje tory po klęsce, której doznaliśmy w Zielonej Górze. Nie mieliśmy tam za wiele do powiedzenia w starciu z mistrzem Polski. Chcieliśmy się za wszelką cenę zrehabilitować. I to udało się zrobić - zaznacza Spasev.
{"id":"","title":""}