Marek Mosakowski: Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej...
Yann Mollinari: Tak, jestem bardzo szczęśliwy, że gram we Francji. Szczególnie, że mam blisko do mojego rodzinnego Montpellier, to jakieś 300 kilometrów stąd.
Spędziłeś w Polsce ponad dwa lata ze swojej długiej kariery. Jak wspominasz ten kraj?
- Mój pobyt w Polsce wspominam bardzo dobrze. Spotkałem w twoim kraju wielu ciekawych ludzi, tych związanych z koszykówką i tych spoza parkietu, poznałem także świetnych zawodników. Atmosfera podczas meczów była niesamowita, szczególnie podczas tych rozgrywanych we własnej hali. Nigdy nie zapomnę tych chwil. Muszę też powiedzieć o czymś co mnie bardzo zabolało podczas mojej gry w Turowie. Mam tu na myśli zwolnienie trenera Mariusza Karola, którego zastąpił "gość z Polonii" (Wojciech Kamiński – red.). Byłem wściekły na sposób, w jaki prowadził treningi i na to, jak graliśmy. W końcu wyszło na to, że zostałem uznany za nieprofesjonalnego gracza. Chciałbym żeby władze klubu i fani dowiedzieli się, że wszystko złe co na mnie mówiono to straszne kłamstwa ze strony tego człowieka.
Powróćmy do czasów gdy grałeś w Noteci Inowrocław. Wiesz co stało się z tą drużyną?
- Sportowo wspominam bardzo dobrze mój pobyt w Inowrocławiu. Mieliśmy dobrą drużynę i oddanych fanów. Natomiast źle wspominam mój kontakt z prezesem klubu oraz prezesem firmy Arcus (ówczesny sponsor klubu – red.). Obydwaj oszukiwali mnie przez dwa miesiące, powinni się teraz wstydzić. Nie miałem żadnych wiadomości od nich od pięciu lat, a wciąż są mi winni pieniądze. Wiem, że klub nie istnieje i wiem, że teraz gra tam Sportino. Kibice z Inowrocławia zasługują na dobrą drużynę, tego jestem pewien.
Turów Zgorzelec wyrósł z kolei na silny klub. Pomimo ostatnich kłopotów wciąż tworzą solidny drużynę.
- Tak, cały czas śledzę wydarzenia w polskiej lidze. Cieszę się, że Turów w poprzednim sezonie zagrał w finale. Oczywiście oczekiwałem, że w tym sezonie pójdzie im jeszcze lepiej, ale i tak wierzę, że w finale ograją Sopot.
W 2005 roku podpisałeś umowę z ASVEL Villeurbanne, z czego bardzo się cieszyłeś. Twój pobyt w tym zespolenie nie trwał jednak długo.
- Trener kazał mi kryć na całym boisku jak jakiemuś szaleńcowi i budować oblicze drużyny w ataku. Wszystko czego ode mnie wymagał było zaprzeczeniem tego, co lubię robić najbardziej. Dlatego najlepszym wyjściem z tej sytuacji było opuszczenie tego klubu.
Grasz dla Olympique Antibes trzeci sezon z rzędu, a łącznie spędziłeś w tym klubie już osiem lat. Musisz się tam chyba świetnie czuć.
- Czuję się tutaj bardzo dobrze, rozpocząłem w tym klubie moją karierę, miałem wówczas 16 lat. W tym sezonie mamy naprawdę dobrą drużynę. Mieliśmy co prawda bardzo zły start, ale potem zdołaliśmy się podnieść i dzisiaj zajmujemy 7. miejsce. To czysta przyjemność przychodzić na codzienny trening, kiedy ma się tak zgraną drużynę.
Antibes leży nad Lazurowym Wybrzeżem, co już mówi samo za siebie. Przeglądałem zdjęcia z tego regionu i muszę przyznać, że to miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
- To najlepsze miejsce we Francji. Palmy, morze, dobra pogoda. Tutaj nigdy nie jest zimno, dzisiaj jest około 14 stopni, a mamy przecież zimę. Antibes nie jest duże, ale piękne. Blisko stąd do Cannes.
Niedługo odbędą się mistrzostwa Europy w koszykówce. Francję czeka jeszcze walka o wejście do tego turnieju. Wierzysz, że twoim rodakom się uda?
- Reprezentacja Francji ma dobrych graczy, ale nie tworzą oni kolektywu. Niestety, ale jedni muszą harować na boisku żeby inni mogli lśnić. Szczerze mówiąc nie jestem fanem koszykówki, lubię w nią grać, to wszystko. Mam nadzieję, że im się uda, gdyż zawsze kibicuję moim rodakom, bez względu na to jaki to sport.
Nie interesujesz się koszykówką, ale faworyta do zdobycia mistrzostwa Europy chyba zdołasz wskazać?
- Nie wiem, nie mam dużego pojęcia o potencjale drużyn.
Wybierasz się w najbliższym czasie na wycieczkę do Polski?
- Bardzo chciałbym odwiedzić Polskę. Na pewno pojawię się w twoim kraju w 2010 roku na ślubie mojego dobrego przyjaciela. Lubię Polskę, dobrze się tam bawię i uwielbiam żurek. Przy okazji, pomimo, że trochę się spóźniłem, chciałbym życzyć Polakom wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku. Za twoim pośrednictwem mówię też "cześć" do zawodników z jakimi grałem w Polsce i którzy przeczytają ten wywiad. Fanom Noteci i Turowa powiem tyle: "zawsze dodawaliście mi skrzydeł". Dziękuję, że się ze mną skontaktowałeś, zawsze chciałem powiedzieć o Polsce, co leżało mi na sercu.
Zastanawiałeś się już co poczniesz po zakończeniu sportowej kariery? Widzisz siebie z tablicą trenerską pokrzykującego na zawodników?
- Mam jeszcze do wypełnienia rok z mojej umowy z Olympique. Po tym zamierzam powrócić do ligi Pro A. Na emeryturę wybieram się w 2012 roku i zamierzam pracować jako dyrektor ds. sportowych. Nie chcę być trenerem, to nie w moim charakterze, ale nigdy nie wiadomo.