Wojciech Kamiński: Nie będzie zmian. Stawiamy na stabilność

- Szukamy różnych rozwiązań, tak aby nasza gra wyglądała jak najlepiej. Prawda jest też taka, że nieszczęście jednego zawodnika jest szansą dla drugiego - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Wojciech Kamiński, trener Rosy Radom.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
WP SportoweFakty: Głowy zawodników już wyczyszczone po nieudanym spotkaniu z Sodertalje Kings w ramach FIBA Europe Cup?

Wojciech Kamiński: W piątek rano odbyliśmy odprawę wideo, na której jeszcze raz przeanalizowaliśmy środowe spotkanie. Ten mecz jest już za nami. Wielkiej tragedii z tej porażki na pewno nie robimy.

Szwedzi zaskoczyli was tak dobrą dyspozycją rzutową? Trafili aż 14 trójek.

- Trzeba sobie powiedzieć, że kilka rzutów było po naszych ewidentnych błędach. Pozwoliliśmy gospodarzom na rzuty z otwartych pozycji.

Kończąc szwedzki wątek, można chyba śmiało powiedzieć, że nie graliście tam w swoim rytmie.

- Muszę przyznać, że w ostatnią niedzielę rozegraliśmy bardzo fizyczne spotkanie z Polfarmexem Kutno. Goście postawili trudne warunki i ten mecz kosztował nas sporo sił. Poza tym nie mieliśmy za dużo czasu, aby się do tego meczu przygotować. Na dodatek sprawy nie ułatwiał fakt, że mamy problemy z kontuzjami i chorobami. Musimy umiejętnie rotować składem, by móc grać w każdym fragmencie meczu na 100 procent. Nie jest to sprawa łatwa.

W tym momencie nie ma dużego pola manewru na pozycjach podkoszowych.

- To prawda, ale na pewno nie będziemy z tego powodu płakali. Trzeba pracować z tymi zawodnikami, którzy są w składzie. Szukamy różnych rozwiązań, tak aby nasza gra wyglądała jak najlepiej. Prawda jest też taka, że nieszczęście jednego zawodnika jest szansą dla drugiego. Mam nadzieję, że młodsi gracze będą z tego chcieli z tego skorzystać.
Kamiński: Nieszczęście jednego jest szansą dla drugiego Kamiński: Nieszczęście jednego jest szansą dla drugiego
Kiedy planowany jest powrót do gry Igora Zajcewa?

- Trudno ocenić. Ukrainiec leczy się i czekamy na jego powrót.

Rozumiem, że konsekwentnie trzymacie się zawodników wybranych przed sezonem i nikogo nowego do składu nie ściągnięcie?

- Dokładnie. Wiem, że inne ekipy się wzmacniają, ale na nas nie robi to wrażenia. Przed sezonem założyliśmy sobie pewne rzeczy i chcemy je realizować. Uważam, że pierwsza część rozgrywek była dla nas bardzo udana. Nie chcemy jednak robić żadnych nerwowych ruchów. Naszym celem jest to, aby zakontraktowani zawodnicy grali jak najlepiej. Jeśli są kontuzje, to korzystamy z tych graczy, których mamy, tak aby zbierali cenne doświadczenia.

Nie ma co ukrywać, że wasza filozofia budowy składu mocno odbiega od tego, co możemy oglądać w innych klubach.

- My stawiamy na stabilność. To jest kluczowe słowo naszej organizacji. Naszym celem nie jest tylko wygranie jednego, czy dwóch meczów, ale przede wszystkim przygotowanie zawodników na kolejne sezony. Mam nadzieję, że młodzi zawodnicy wykorzystają swoją szansę i będą chcieli u nas dalej grać. Większość z nich ma kontrakty na kolejny sezon, więc nie widzę potrzeby zmian w naszym zespole.

W niedzielę mierzycie się z Polskim Cukrem Toruń, który jest jedną z rewelacji obecnego sezonu. To hit 15. kolejki Tauron Basket Ligi.

- Zgadzam się z tym, że zespół z Torunia notuje świetny sezon. Bardzo dobrze grają pod okiem Jacka Winnickiego. Widać, że trener wykonał sporo pracy. Wygrywają praktycznie wszystkie mecze "na styku", co świadczy o charakterze drużyny. Musimy być przygotowani na ciężki bój. Tym bardziej, że w Toruniu nigdy nie gra się łatwo. Wiemy dokładnie kto gra w tej ekipie i na kogo musimy uważać. Szkoda, że do swojej dyspozycji nie mam Zajcewa, bo moglibyśmy podziwiać ukraiński pojedynek Kornijenko-Zajcew.

W Toruniu ze świetnej strony pokazuje się Danny Gibson, który w zeszłym sezonie grał w Rosie Radom. Jestem pan zaskoczony tak dobrą postawą Amerykanina?

- Nie. W naszym zespole w drugiej części sezonu również grał bardzo dobrze. Myślę jednak, że u nas nie miał aż takiej wielkiej roli. Nie grał po 35-37 minut. Musiał dzielić minuty na pozycji rozgrywającego, czy to z Kamilem Łączyńskim, czy z Danielem Szymkiewiczem, a był jeszcze Mike Taylor.

Rozmawiał Karol Wasiek


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×