A.J. Walton miał być liderem AZS-u Koszalin. W takiej roli widzieli go koszalińscy działacze, którzy dość długo negocjowali z nim kontrakt. Amerykanin się wahał, szukał innych opcji, ale w końcu przyjął propozycję kontraktu. Wydawało się, że będzie to strzał w dziesiątkę, tym bardziej, że Walton świetnie zna się z Davidem Dedkiem, z którym współpracował przez lata dwa lata w Asseco Gdynia.
Nic z tego. Walton jest cieniem gracza z dwóch ostatnich sezonów. Nie kreuje gry, a na dodatek ma olbrzymie problemy ze skutecznością. To ma odzwierciedlenie w statystykach (10 punktów na mecz, 35-procentowa skuteczność z gry).
W Słupsku Amerykanin trafił 6 z 15 rzutów z gry. Pozytywną kwestią była liczba asyst - Walton miał ich 7 na swoim koncie (cała drużyna zaledwie 9). O jego formie i przydatności do zespołu rozmawiano na wtorkowym posiedzeniu zarządu klubu. Coraz głośniej mówi się o tym, że A.J. Walton może stracić pracę w AZS-ie Koszalin.
Co o swojej formie i zespołu sądzi Amerykanin? Kiedy znów efektownie włoży piłkę z góry do kosza?
WP SportoweFakty: Ostatnie tygodnie to chyba trudny czas dla AZS-u Koszalin i A.J. Waltona?
A.J. Walton: Zgadza się. W każdym meczu dajemy z siebie wszystko, ale nam nie wychodzi. Często bywa tak, że kilkuminutowy przestój kosztuje nas zwycięstwo. W Słupsku przestaliśmy grać w trzeciej kwarcie i gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Trafiali na znakomitym procencie i zasłużenie sięgnęli po wygraną.
[b]
Po raz kolejny w tym sezonie zawiodła ofensywa po waszej stronie. Zdobyliście tylko 62 punkty.[/b]
- Uważam, że wypracowujemy wiele dogodnych pozycji, ale z nich nie korzystamy. Pudłujemy proste rzuty spod kosza. Musimy zacząć wykorzystywać takie sytuacje.
Mimo wszystko nie uważasz, że zbyt często decydujecie się na indywidualne zagrania?
- Tak, to prawda. Wiem, że ludzie mówią o nas, że nie gramy zespołowo. Mają rację. Musimy wrócić do gry, którą prezentowaliśmy na początku sezonu. Tylko taka gra przyniesie nam sukces.
Jak oceniasz swoją grę w derbowym pojedynku?
- Uważam, że zrobiłem wszystko, co mogłem, aby dać zespołowi zwycięstwo. Moim problemem był fakt, że dość szybko złapałem kilka przewinień i musiałem zejść na ławkę rezerwowych. Mimo wszystko miałem siedem asyst, co jest dobrym wynikiem. Kreowałem pozycje dla kolegów, tak by czuli się pewniej na boisku.
Twoja forma rośnie?
- Trudno mi powiedzieć. Nie chcę samego siebie oceniać. Od tego są inni. Uważam, że w Słupsku zagrałem niezłe zawody.
Często podkreślasz, że w AZS-ie Koszalin musisz grać nieco inaczej niż za czasów Asseco Gdynia. Przyzwyczaiłeś się do swojej nowej roli?
- Nie jest łatwo zmienić swoje przyzwyczajenia w ciągu kilku miesięcy. Uczę się nowej roli. W Gdyni byłem odpowiedzialny za zdobywanie punktów. Teraz muszę mocniej dbać o kolegów, by im kreować pozycje.
Praktycznie w ogóle nie straszysz rzutem. Często bywa tak, że nawet nie patrzysz na kosz rywala.
- To prawda. To bierze się stąd, że chcę kreować pozycje. W pierwszej kolejności myślę o moich kolegach z drużyny. Jest wiele strzelców, którym muszę dostarczyć piłkę.
Docierają różne informacje o tym, że nie jesteś w pełni przygotowany do gry pod względem zdrowotnym. Czy faktycznie zmagasz się z kontuzją kolana?
- Nie. To bzdura! Sam przecież widziałeś, że podczas meczów robię obroty. Nie mam problemów ze zdrowiem. Czuję się naprawdę dobrze.
Dlaczego przestałeś robić wsady? Kiedyś byłeś z tego znany.
- Bo zrozumiałem, że wsad to tylko dwa punkty. Nic więcej. To samo, co rzut z półdystansu czy spod kosza.
Rozmawiał Karol Wasiek