WP SportoweFakty.pl: Ile szczęścia było w waszej wygranej w Zgorzelcu, a ile doświadczenia i wieloletniego ogrania w takich sytuacjach Łukasza Wiśniewskiego?
Stevan Milosević: Myślę, że o celnej trójce Łukasza zadecydowało i szczęście, i doświadczenie. Jak to mówią u nas w Czarnogórze: szczęście podąża za odwagą (polski odpowiednik: szczęście sprzyja lepszym - przyp. M.F.). Pamiętam też, że jeden z moich byłych trenerów zwykł mawiać: jeśli pracujesz ciężko, szczęście przyjdzie samo. Myślę, że w Zgorzelcu w ostatniej sekundzie mieliśmy do czynienia z miksem tych wszystkich rzeczy.
Zagranie naprawdę wysokiej klasy...
- To było coś, co rzeczywiście nie zdarza się często. Nie wszyscy są w stanie nawet podejmować takie próby, a co dopiero trafiać. To było wielkie ze strony Łukasza.
[b]
O czym myślałeś przed ostatnią akcją, pamiętasz?[/b]
- Chyba o niczym. Pamiętam jedynie, że miałem w pamięci to, że w pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze, a potem sami sprawiliśmy, że znaleźliśmy się w bardzo trudnym położeniu. Wierzyłem jednak, że możemy wyjść cało z tych opresji, co ostatecznie rzeczywiście się zdarzyło.
Trener Jacek Winnicki powiedział, że doprowadzając do takiej końcówki, marnujecie wcześniejszy wysiłek. Trudno się z nim nie zgodzić. Pozwolenie PGE Turowowi na zniwelowanie straty 15 punktów było brakiem odpowiedniej koncentracji?
- Ciężko powiedzieć, ale chyba należy się z tym zgodzić. Powtórzyliśmy błędy z wcześniejszych meczów, które przegraliśmy (z Anwilem Włocławek i Rosą Radom - przyp. M.F.). Tak nie możemy grać, ale jak widać - w meczu z PGE Turowem pokazaliśmy, że zaczynamy radzić sobie coraz lepiej. Co prawda nauka ta kosztowała nas dwa spotkania i prawie trzecie, ale ostatecznie się udało. Wierzyliśmy, że nie przegramy po raz trzeci z rzędu z tego samego powodu.
Czuliście ulgę po tym meczu?
- Zdecydowanie. Potrzebowaliśmy takiego meczu, żeby wrócić na właściwe tory. Nasza pewność siebie na pewno wzrośnie.
Zrobiliście po meczu w szatni jakąś zbiórkę na butelkę dobrego wina dla Łukasza Wiśniewskiego?
- Nie, ale w gdy o to pytasz to myślę, że rzeczywiście powinniśmy takie coś zrobić! Na razie został "tylko" wyściskany przez całą drużynę i na pewno wie, że go bardzo kochamy!
Wiśniewski zdecydowanie był bohaterem tego spotkania, ale nie byłoby zwycięstwa Polskiego Cukru, gdyby nie double-double ze strony Stevana Milosevicia...
- Zrobiłem, co zrobiłem. Dostałem dużo więcej miejsca do gry, także więcej czasu na parkiecie i tak wyszło. I rzeczywiście, myślę, że rozegrałem najlepsze spotkanie w sezonie, jeśli chodzi o indywidualną postawę. Ale z drugiej strony - nie był ten mecz czymś niezwyczajnym. W przeszłości grałem na podobnym lub lepszym poziomie.
[b]
17 punktów i 13 zbiórek. Taki jest efekt nie tylko większej liczby minut czy miejsca do gry pod koszem, ale również większej liczby podań.[/b]
- Możesz tak to nazwać, jeśli chcesz. Wydaje mi się, że koledzy zaufali mi w większym wymiarze i dlatego dostawałem więcej podań.
W tym sezonie zdarzało, że nie byłeś zaangażowany w grę. W Zgorzelcu tymczasem wyglądało to inaczej. Tak się po prostu mecz ułożył, czy to element strategii drużyny?
- Trener uznał, że w ostatnich dwóch meczach oddawaliśmy zbyt dużo rzutów za trzy i stwierdził, że powinniśmy mocniej wykorzystywać grę bliżej kosza. Zadecydował by niscy gracze starali się częściej mijać swoich rywali i wchodząc na kosz, nie tylko rzucali czy oddawali piłkę na obwód, ale również starali się szukać wysokich pod koszem. Dlatego częściej piłkę w rękach mieliśmy ja, Max (Maksym Kornijenko - przyp. M.F.) czy Suli (Krzysztof Sulima). Zdało to egzamin.
To zwycięstwo sprawia, że Rosa Radom, która pokonała Anwil Włocławek i Energa Czarni Słupsk, którzy ograli King Wilki Morskie Szczecin, nie uciekli wam na większy dystans.
- To prawda. Ale też nie ma co na razie zbyt mocno patrzeć w tabelę. Jeszcze dużo meczów do rozegrania, dopiero teraz zaczęła się runda rewanżowa. Koncentrację trzeba utrzymać jeszcze przez wiele miesięcy.
Rozmawiał Michał Fałkowski