W pojedynku zeszłorocznych finalistów NBA Golden State Warriors kompletnie rozbili Cleveland Cavaliers, wygrywając aż 132:98. Już do przerwy mecz był praktycznie rozstrzygnięty - Warriors po 24 minutach prowadzili różnicą 26 punktów (70:44).
Była to najwyższa porażka LeBrona Jamesa na własnym parkiecie, jako gracza Cavaliers. Winowajcą stał się jednak Kevin Love, którego eksperci i kibice krytykują we wtorek za to jak fatalnie wypadł w obronie akcji pick-and-roll.
- Ta porażka sprawi, że wielu graczy naszej drużyny będzie musiało spojrzeć teraz w lustro. I wszystko musi zacząć się od naszego lidera, a potem musi to zrobić reszta graczy - mówił po meczu Love. Zapytany o swoją rolę w drużynie odpowiedział: - Nie wiem jak mam na to pytanie odpowiedzieć.
Love podpisał przed sezonem nowy 5-letni kontrakt z Cavaliers, po tym jak w I rundzie zeszłorocznych playoffów doznał kontuzji barku i opuścił resztę rozgrywek. Love nie grał w finałach NBA, które Cavaliers sensacyjnie rozpoczęli, prowadząc 2-1, zanim przegrali z Warriors trzy kolejne mecze.
Poniedziałkowa przegrana z Warriors była już piątą z rzędu porażką Cavaliers w tej rywalizacji.
Cavaliers są wstępnie zainteresowani sprowadzeniem Markieffa Morrisa z Phoenix Suns i rozglądają się też za wzmocnieniem pozycji 2/3. Niewykluczone, że po tak wysokiej porażce z Warriors, odezwą się plotki o tym, że mogą być skłonni przehandlować Love'a do innego klubu.
Polacy mają szansę na medal? "Na tym poziomie szczegóły robią różnicę"