[b]
WP SportoweFakty: W ostatnią niedzielę rozgromiliście Energę Czarnych 70:41. Spodziewaliście się tak łatwej przeprawy w Słupsku?[/b]
Mateusz Ponitka: Myślę, że świetną robotę przed meczem wykonali trenerzy, którzy odpowiednio przygotowali nas do tego spotkania. Podeszliśmy do tego pojedynku bardzo poważnie.
W Gryfii nikomu nie gra się łatwo. Niewiele zespołów tutaj wygrywa. Od początku chcieliśmy narzucić swój styl gry, co udało się zrobić.
Praktycznie zwycięstwo zapewniliście sobie już w pierwszej połowie.
- Już w pierwszej połowie udało się nam zbudować wysoką przewagę, ale doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że gospodarze po przerwie będą chcieli wrócić do tego meczu i ruszą agresywnie. Trenerzy zwrócili na to uwagę w szatni i odpowiednio się na przygotowaliśmy. Do samego końca wykonywaliśmy swoją pracę bardzo profesjonalnie. Nie chcieliśmy dopuścić do tego, żeby gospodarze wrócili do meczu.
Zatrzymanie Jerela Blassingame'a i pck&rolli Energi Czarnych Słupsk było kluczem do wygranej?
- Tak. Jerel Blassingame jest liderem Energi Czarnych na boisku, jak i poza nim. Myślę, że całkiem nieźle spisaliśmy się w obronie przeciwko niemu.
Ostatnio zmagałeś się z problemami zdrowotnymi. Co z twoim stawem skokowym?
- Z kostką jest już lepiej, ale cały czas przechodzę różne zabiegi. W dwóch ostatnich meczach wystąpiłem w specjalnych tejpach i na środkach przeciwbólowych. Trzeba było zabezpieczyć staw skokowy, by uraz się nie pogłębił. Nie ukrywam, że w meczu w Słupsku się trochę przestraszyłem, bo upadłem na nogę innego zawodnika, ale na szczęście nic się nie stało.
Twardo cię traktowali rywale w niedzielnym spotkaniu.
- Taka jest koszykówka. To był typowy mecz walki. Nikt się tutaj nie oszczędza. Każdy chce dać jak najwięcej, by odnieść zwycięstwo.
[b]
Stelmet BC rozpędzony w ostatnich tygodniach. Najpierw wygrana w Wenecji, a teraz w Słupsku.[/b]
- Spokojnie. Staramy się wykonywać swoje zadania. Każdy po kolei w drużynie dokłada swoją cegiełkę.
Jak ważna z punktu widzenia psychologicznego była wygrana w Wenecji?
- Bardzo dużo nam dała. Niektórzy mówią, że piszemy nową kartę w historii klubu. Ogromnie się z tego cieszymy, ale jedziemy dalej. Nie odpuszczamy. Przed nami rywalizacja z Uniksem Kazań. Na pewno nie będzie łatwo, ale będziemy starali się szukać słabości w ich grze.
Jak widzisz rywalizację z Uniksem Kazań?
- Mają kilku bardzo dobrych zawodników. To jest solidny, rosyjski zespół, który od wielu lat gra na arenie międzynarodowej. Dwa lata temu był nawet w finale Pucharu Europy. Miałem okazję nawet z nimi wówczas rywalizować. Na pewno super wyzwanie przed nami. Będziemy walczyć.
Z pewnością czekacie na głośny doping kibiców w hali "CRS". Ostatnio fanów jakby nieco mniej na waszych meczach.
- Polscy kibice są przyzwyczajeni bardziej do rozgrywek ligowych. Dla nich ważniejsze jest to, abyśmy na krajowym podwórku wygrywali. W Europie różnie z tym bywa - raz się wygrywa, raz przegrywa.
Ciekawostką jest fakt, że w Pucharze Europy przegraliśmy wszystkie trzy mecze w domu, by wygrać wszystko na wyjeździe. Może kibice woleliby jeździć na wyjazdy i tam dopingować? (śmiech) Mam nadzieję, że przełamiemy tę złą passę u siebie z Uniksem.
Ale najpierw rywalizacja w Pucharze Polski. Napięty grafik mistrza Polski w ostatnim czasie.
- Ten grafik tak wygląda już od samego początku sezonu. Praktycznie gramy co dwa-trzy dni.
Taki rytm wam odpowiada?
- To zależy. W takim rytmie nie zawsze można mocno popracować. Nie ma co ukrywać, że takie jednostki treningowe są potrzebne. One są z korzyścią dla zespołu, jak i poszczególnych zawodników. Jak się skończy Puchar Europy, to będziemy mieli okazję mocniej potrenować.
Rozmawiał Karol Wasiek