- Anwil Włocławek wygrał zasłużenie. Goście wykorzystali wszystkie swoje przewagi - podkreśla Sebastian Kowalczyk, rozgrywający Asseco Gdynia.
Nie ma co ukrywać faktu, że gdynianie nie mieli za dużo do powiedzenia w starciu z Anwilem Włocławek w poniedziałkowy wieczór. Gospodarze nie umieli sobie poradzić z agresywną grą włocławian po obu stronach parkietu.
Szczególnie kiepsko wyglądała ich defensywa. Podopieczni Tane Spaseva dali sobie rzucić aż 86 punktów.
- Stracone 86 punktów nie przynoszą nam chluby. To niedopuszczalny wynik! Przegraliśmy sporo pojedynków jeden na jeden. Staraliśmy się być agresywni, ale to często źle się kończyło. Trzeba to robić z głową. Często za blisko podchodziliśmy i rywale nas mijali - uważa Kowalczyk.
Nie najlepiej wyglądała także ofensywa gdynian. Gracze Spaseva zbyt często próbowali swoich sił na dystansie, oddając aż 40 rzutów za trzy.
- Mogliśmy znaleźć lepszy bilans w ataku. Oddaliśmy aż 40 rzutów z dystansu, przy 18 za dwa. Za rzadko wykorzystywaliśmy Jakuba Parzeńskiego, który miał niezły dzień. Nie umieliśmy obsłużyć go podaniem - komentuje Kowalczyk.
Okazję do rehabilitacji gdynianie będą mieli już w piątek. Podopieczni Spaseva zagrają w Dąbrowie Górniczej w ramach finałowego turnieju o Puchar Polski ze Stelmetem BC Zielona Góra.