Największym zmartwieniem trenera Piotra Ignatowicza była w ostatnim czasie mocno ograniczona rotacja wśród zawodników krajowych. Dość powiedzieć, że w starciu z Siarką Tarnobrzeg ekipa ze Zgorzelca tak naprawdę opierała się na grze dwóch Polaków - Jakuba Karolaka i Mateusza Kostrzewskiego. Obaj zagrali sporo ponad 30 minut. Wspierał ich Michael Gospodarek, który dostał od opiekuna PGE Turowa Zgorzelec blisko 10 minut. Michał Marek oraz Michał Lichnowski nie mieli praktycznie żadnego wpływu na końcowy wynik.
Wszystko to spowodowane jest urazem Filipa Dylewicza. Doświadczony skrzydłowy w ostatnich spotkaniach była poza grą. Zabrakło go również w Tarnobrzegu. Mimo tego goście poradzili sobie z trudną sytuacją i wygrali 94:80.
- Nauczyliśmy się z tym już funkcjonować. Trudniej było w meczu z Anwilem, kiedy nam wypadł z rotacji i że tak powiem sytuacja była świeża. Teraz na treningach opracowaliśmy troszkę inną rotację. Zawodnicy wzięli na siebie odpowiedzialność i nie wygląda to źle, ale na pewno Filip jest nam potrzebny - nie ukrywa trener Ignatowicz.
Kolejnym rywalem wicemistrzów Polski będzie ekipa z Kutna. Bez dwóch zdań będzie to bardzo ważne spotkanie dla obu drużyn w kontekście walki o play-off. Czy jest szansa, że Dylewicz pomoże już swoim kolegom na parkiecie?
- Liczymy, że już niedługo powróci. Powoli zaczął trenować, póki co bardziej indywidualnie niż z zespołem. Ciężko mi jest określić, czy już na następny mecz uda mu się wrócić, ale miejmy nadzieję, że niebawem to nastąpi - dodaje trener PGE Turowa Zgorzelec.
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: świetna obrona w hokeju