[tag=1737]
PGE Turów Zgorzelec[/tag] po znakomitej drugiej połowie pokonał w Tarnobrzegu Siarkę 94:80. Po 20 minutach goście nie mieli jednak powodów do zadowolenia. Bardzo słaba postawa w defensywie, masa prostych błędów czy też brak skuteczności sprawiły, że ekipa z Podkarpacia błyskawicznie odskoczyła aż na 17 oczek przewagi. Wicemistrzowie Polski przetrzymali jednak napór ekipy Zbigniewa Pyszniaka i złapali swój rytm.
- Chciałem pogratulować przeciwnikowi, bo naprawdę nas zaskoczyli w pierwszej połowie. Zagrali z dużą energią i byli skuteczni. Prezentowali się tak, jak my chcieliśmy się zaprezentować. Nam tej energii brakowało, oni wyszli agresywnie i straciliśmy aż 50 punktów w pierwszej połowie, a to było zdecydowanie za dużo - nie ukrywa trener gości, Piotr Ignatowicz.
Po zmianie stron wszystko się odwróciło. Siarka Tarnobrzeg grała chaotycznie i miała duże problemy z właściwym powrotem do obrony. Do wygranej zgorzelczan poprowadził tercet Mateusz Kostrzewski - Daniel Dillon - Kirk Archibeque, który zdobył w sumie aż 62 "oczka".
- Poprawiliśmy obronę, lepiej było też na zbiórce. Udało się w większym stopniu zatrzymywać ich szybki atak. Sami wyprowadziliśmy kilka zabójczych kontr i pozwoliło nam to na szczęście przejąć kontrolę nad meczem - dodaje trener PGE Turowa.
Siarka prowadziła i najlepiej prezentowała się gdy na parkiecie przebywał świetnie dysponowany kapitan, Daniel Wall. W połowie trzeciej kwarty sędziowie odgwizdali skrzydłowemu gospodarzy piąty faul. Warto przy tym dodać, że decyzja arbitrów była dyskusyjna. Nie zmienia to jednak faktu, że był to kluczowy dla losów rywalizacji moment.
- Utrzymaliśmy przewagę i na pewno gratulacje dla moich zawodników, bo to nie był łatwy mecz. Gratuluje także graczom, którym miałem okazję trenować w Radomiu - Danielowi Wallowi i Kubie Zalewskiemu, bo zagrali świetnie. Na pewno to, że Daniel zszedł z parkietu za pięć fauli nam bardzo pomogło zwyciężyć - przyznaje Piotr Ignatowicz.