Kwestia zwycięstwa w środowym spotkaniu rozstrzygnęła się dopiero w ostatnich sekundach. Ostatecznie ze zwycięstwa w Zielonej Górze cieszył się Uniks Kazań, który wywiózł z hali CRS cztery punkty zaliczki. - To jest tak, jak powiedział nam trener w szatni: to była dopiero pierwsza połowa. Myślę, że zagraliśmy naprawdę niezłe zawody. Zdarzyło się co prawda trochę nieprzemyślanych decyzji i błędów, aczkolwiek cztery punkty to nie jest duża zaliczka przed rewanżem. Gorzej byłoby, gdyby przyjechała tutaj FC Barcelona i byłoby 30 oczek na minusie - podsumował Mateusz Ponitka.
Dość niespodziewanie zielonogórzanie od początku meczu narzucili swój rytm i szybko zbudowali sporą przewagę. W drugiej połowie Rosjanie odrobili jednak straty. - To było pewne. Zaczęliśmy mocno, rywale nas na początku zlekceważyli, podeszli trochę lekkodusznie do meczu. Potem było widać, że Uniks z minuty na minutę łapał swój rytm. My mieliśmy lekkie przestoje, które później powodowały, że ciężko się gra z tak klasowym zespołem kosz za kosz. Zdecydowanie lepiej trzeba prezentować się w obronie. W drugiej połowie uruchomił się Langford i to właśnie on z Colomem pociągnęli ich zespół do zwycięstwa - dodał reprezentant Polski.
Rewanż między Stelmetem BC Zielona Góra a Uniksem zostanie rozegrany a najbliższą środę, tym razem w Kazaniu. - Jesteśmy pozytywnie nastawieni na rewanż. Pojedziemy do Kazania walczyć i mam nadzieję, że damy z siebie wszystko, podobnie jak w pierwszym meczu i we wszystkich spotkaniach Pucharu Europy na wyjazdach - powiedział Ponitka.