W sobotnie popołudnie ACK UTH Rosa pokonała KKS Mickiewicza Romus Katowice 93:71, a najlepszym strzelcem gospodarzy był, obok Łukasza Bonarka, Damian Jeszke. Przez prawie 22,5 minuty skrzydłowy zgromadził na swoim koncie 14 punktów (skuteczność 6/12 z gry), ponadto miał pięć zbiórek.
Do starcia pierwszej ligi 21-latek przystąpił kilka dni po zdobyciu w barwach pierwszej drużyny Rosy Pucharu Polski. - Nie jest ciężko, tym bardziej, że mało grałem na tym turnieju przez kontuzję - odpowiedział, zapytany o nastawienie przed pojedynkiem zaplecza ekstraklasy. - Chłopaki bardzo dobrze sobie radzili, kilku zawodników jest w świetnej formie. Wydaje mi się, że taki mecz bardzo mi się przydał, aby wrócić na właściwe tory i trochę się odbudować - dodał.
Zarówno w Dąbrowie Górniczej, jak i we wcześniejszych spotkaniach Tauron Basket Ligi, Jeszke praktycznie w ogóle nie pojawiał się na parkiecie. Grę kolegów, ze względu na urazy, obserwował jedynie z perspektywy ławki rezerwowych.
- Z jednej strony nie chcieliśmy ryzykować, a z drugiej trochę te kontuzje wybiły mnie z rytmu - przyznał. - Chcę się jednak odbudować poprzez takie spotkania, bo na pewno zwycięstwa budują dobrą atmosferę - skomentował swój sobotni występ. Nie omieszkał wyrazić radości ze zdobycia historycznego dla radomskiej koszykówki trofeum. - Cieszę się, że wygrywamy i że zdobyliśmy ten puchar - nie ukrywał.
Do konfrontacji w ramach 26. kolejki rezerwy Rosy przystąpiły wzmocnione czterema zawodnikami z podwójnymi licencjami. Mieli oni znaczący wkład w zwycięstwo. - Na pewno nikt nie traktuje pierwszej ligi jak jakąś karę. Chcemy pomóc drużynie wejść do "ósemki", bo jest na to szansa - zaznaczył Jeszke.
- To jest dla nas, bo jeżeli ktoś nie chce grać w koszykówkę, to niech jej nie uprawia. My chcemy grać jak najwięcej. Wiadomo, że czasami przychodzi zmęczenie i drobne kontuzje, więc nie zawsze możemy grać, ale każdy chce jak najbardziej pomóc chłopakom - zakończył.