W Tarnobrzegu powiało optymizmem?" Wreszcie się przełamaliśmy"

Bardzo długo kazali czekać swoim kibicom na wygraną koszykarze tarnobrzeskiej Siarki. Zgodnie z przewidywaniami gospodarze wykorzystali szansę i pokonali zawodzący na wyjazdach zespół Trefla Sapot.

Bartosz Półrolniczak 
Bartosz Półrolniczak 
Trefl Sopot był idealnym dla tarnobrzeżan rywalem do tego, by wreszcie przerwać serię aż 14. porażek z rzędu. Nie tylko miejsce w tabeli ale przede wszystkim fatalna gra na wyjazdach sprawiała, że Siarkowcy byli pierwszy raz od wielu tygodni faworytem. Gospodarze prowadzili w zasadzie przez pełne 40 minut, w pewnym momencie mając aż 23 oczka więcej. Co prawda goście ambitnie gonili i doszli przeciwnika na pięć punktów, ale to było wszystko na co tego dnia było ich stać. - Bardzo chcę podziękować zawodnikom za wolę walki, jaką włożyli w ten mecz. Było to widać, nawet pomijając te straty. Wreszcie się przełamaliśmy - cieszy się Zbigniew Pyszniak.

To właśnie słabsza postawa po przerwie i aż 23 straty kładą cień na grę Siarki Tarnobrzeg. Jednocześnie warto jednak podkreślić, że ekipa Pyszniaka zanotowała 22 asysty i pierwszy raz od dawien dawna zdecydowanie wygrała walkę o zbiórki. Małym sukcesem sopocian jest to, że w dwumeczu mają lepszy bilans i w przypadku równej liczby punktów na koniec sezonu wyprzedzą Siarkowców.

- W pewnym momencie myślałem po cichu, że może odrobimy tę stratę z Sopotu, ale to chyba było już za dużo. Lepiej w ogóle wygrać niż próbować za wszelką cenę powiększać przewagę. Na pewno wiele się chłopakom poprzestawia w głowie, mnie również i trenerowi Papce - dodaje opiekun tarnobrzeskiej drużyny.

Przed Siarką jeszcze kilka meczów, w których nieobliczalna ekipa z Podkarpacia może powalczyć o sprawienie niespodzianki. Najważniejsze będzie spotkanie w Lublinie, które tarnobrzeżanie muszą wygrać, jeśli znów nie chcą zamknąć ligowej tabeli.

- Myślę, że gorzej już na pewno nie będzie. Tyle urazów co było, to już się chyba limit wyczerpał. Będziemy walczyć. Pokazaliśmy, że potrafimy grać, ale naszym problemem są przestoje. Trafi się taki moment w meczu, przez który przegrywamy. Potem gonimy jak w Zielonej Górze i znów tracimy. Bywało tak, ze 3-4 minuty po przerwie i było po zawodach. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej  - dodaje z optymizmem Pyszniak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×