W Prudniku wojna nerwów dla Pogoni

O tym, że w koszykówce prowadzenie 9-oma punktami znaczy tyle, co nic, przekonali się kibice w Prudniku. Właśnie taką różnicą prowadziła Pogoń jeszcze na trzy i pół minuty przed końcem, ale dała się rywalom dogonić. Ostatecznie jednak wygrała 78:75.

Kibice, którzy zgromadzili się w późne sobotnie popołudnie w hali prudnickiego Obuwnika mogli się zastanawiać, jak wyglądać będzie to spotkanie. Pogoń i GKS to sąsiedzi w ligowej tabeli, ale kiedy grały ze sobą w pierwszej rundzie było podobnie, jednak wtedy, poza pierwszą kwartą, warunki na parkiecie dyktowali tyszanie.

Tym razem dużo lepiej rozpoczęli gracze Tomasza Michalaka. Fantastycznie prezentował się zwłaszcza Tomasz Nowakowski, który w samej tylko pierwszej kwarcie zdobył aż 11 punktów, pudłując zaledwie jeden rzut z gry. Dzięki temu również jego kolegom grało się łatwiej. Gościom szło z kolei nieco topornie. Nie było kogoś, kto potrafiłby wziąć na siebie ciężar gry.

Zmieniło się to z czasem. W kolejnych fragmentach pierwszej połowy lepiej prezentowała się ekipa z Tychów. Główna w tym zasługa Piotra Hałasa. To właśnie on na początku drugiej kwarty rozpoczął niemal w pojedynkę pościg za ekipą Pogoni. Później pałeczkę przejął od niego Marek Piechowicz, a że w ekipie gospodarzy nikt nie potrafił wesprzeć Nowakowskiego, który stracił swoją skuteczność, mecz się wyrównał, a do szatni zespoły udawały się przy zaledwie jednopunktowym prowadzeniu Pogoni.

Po zmianie stron rozpoczęła się wymiana ciosów. I to dosłownie. Była to bowiem najbardziej wyrównana spośród wszystkich kwart w tym spotkaniu. Żadna ze stron nie dawała drugiej możliwości rozpędzenia się i odskoczenia w kwestii wyniku. Kiedy już wydawało się, że któraś z drużyn łapie wiatr w żagle, przeciwnik momentalnie odpowiadał punktami. Wydawało się wobec tego, że ostatnia kwarta przebiegać będzie bardzo podobnie, jednak nic bardziej mylnego.

Bardzo szybka seria 10:1 spowodowała, że Pogoń osiągnęła 9-punktowe prowadzenie. Główna w tym zasługa przede wszystkim jej kapitana, Krzysztofa Chmielarza, który najpierw trafił zza łuku, a następnie popisał się akcją 2+1. Chwilę później zanotował jednak piąte przewinienie i musiał opuścić parkiet. I od tego momentu w prudnickiej ekipie posypało się dosłownie wszystko, gdyż tyszanie w zasadzie momentalnie, rzutami z dystansu, odrobili całą stratę i o czas musiał poprosić trener prudniczan.

Ten podziałał, bo po powrocie na parkiet Artur Grygiel trafił niezwykle cenny rzut z dystansu. Tym samym odpowiedział Karol Szpyrka, ale kluczowy moment miał miejsce później, kiedy to fantastycznie grający w tym pojedynku Hałas sfaulował rzucającego za trzy Pawła Bogdanowicza. Skrzydłowy trafił wszystkie rzuty osobiste, później dwa dorzucił jeszcze Grzegorz Mordzak i prowadzenie Pogoni wzrosło do pięciu punktów. Celna trójka Hałasa niczego już nie zmieniła i gospodarze odnieśli 16 wygraną w sezonie.

meritumkredyt Pogoń Prudnik - GKS Tychy 78:75 (26:18, 12:19, 19:20, 21:18)

Pogoń: Nowakowski 17, Chmielarz 12, Bogdanowicz 10, Mordzak 10, Grygiel 9, Madziar 8, Stalicki 7, Wojdyła 5, Moczulski 0, Nowerski 0.

GKS: Hałas 25 (5x3), Barycz 12, Szpyrka 11, Piechowicz 8, Deja 5, Dziemba 5, Basiński 4, Bzdyra 3, Markowicz 2.

Komentarze (0)