- To był arcyważny mecz w kontekście walki o play-offy. Nie ukrywam, że do Koszalina przyjechaliśmy z myślą o zwycięstwie, bo tylko taki rezultat przedłużał nasze szanse - mówi Piotr Ignatowicz, szkoleniowiec PGE Turowa.
Zgorzelczanie, dość niespodziewanie, w Koszalinie z dobrej strony pokazali się w obronie. To zaskoczenie, ponieważ wicemistrzowie Polski znani są z ofensywnej gry.
- Uważam, że niedzielny mecz wygraliśmy obroną, a nie atakiem. Gdyby AZS nie trafił trzy "trójek" w czwartej kwarcie, to byśmy zatrzymali rywali na 50 punktach. To o czymś świadczy - komentuje Ignatowicz.
- Jestem bardzo zadowolony z faktu, jak zawodnicy zrealizowali założenia przedmeczowe. Zawodnicy przez pełne 40 minut konsekwentnie trzymali się wytyczonego wcześniej planu. Co prawda mieliśmy moment rozluźnienia w czwartej kwarcie, ale nie wpłynął on na końcowy rezultat - dodaje Polak.
Wicemistrzowie Polski nie dość, że sięgnęli po dwa punkty, to jeszcze praktycznie zamknęli drogę AZS-owi Koszalin do gry w play-offach. W grze o pierwszą "ósemkę" pozostaje coraz mniej drużyn.
W gronie liczących się zespołów, jeśli nie wydarzy nic nadzwyczajnego, można zaliczyć ekipy: Polfarmexu Kutno, Asseco Gdynia, King Wilków Morskich Szczecin i PGE Turowa Zgorzelec.
- Walka o play-offy cały czas trwa. Przed nami kolejne trudne spotkania - mówi Ignatowicz.
PGE Turów Zgorzelec z bilansem 12:12 zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli. W środę drużyna zagra z Asseco Gdynia.