Derby palce lizać - relacja z meczu Siden Toruń - KPSW Astoria Bydgoszcz

Tym razem nie na żużlowym torze, a na koszykarskim parkiecie zmierzyły się drużyny z Torunia i Bydgoszczy. Lepsi w dogrywce okazali się goście, którzy bardziej dojrzale rozegrali ostatnią część sobotniego pojedynku.

Emocjami tego spotkania można by obdzielić niejedną ligową kolejkę w koszykarskiej ekstraklasie. Nic więc dziwnego, że w hali "Spożywczaka" zjawił się komplet widzów, w tym liczna, bo ponad 100-osobowa, grupa fanów z Bydgoszczy. Nerwowo było też na obu ławkach trenerskich i na parkiecie, gdyż sędziowie zbytnio nie panowali nad nerwami krewkich zawodników. Zresztą już na początku szybkie trzy faule złapał Sebastian Laydych, a w dalszej części gry arbitrzy po równo ukarali faulem technicznym obie ławki rezerwowych.

Jednak niemal przez całe spotkanie kilkupunktową przewagę posiadali torunianie. Obie drużyny miały spore problemy z rzutami z dystansu, stąd dominowała ostra walka pod koszem. Lepiej w takiej grze czuli się podopieczni Grzegorza Sowińskiego, którzy aż do końca czwartej kwarty starali się utrzymać niewielką przewagę. W ostatnich minutach swoją szansę na zwycięstwo zwietrzyli bydgoszczanie. Jeszcze po "trójce" Lipińskiego (68:63) wydawało się, iż dwa punkty zostaną w grodzie Kopernika. Jednak chwilę później przypomniał o sobie Dorian Szyttenholm. Dzięki dobrej postawie pod koszem swojego skrzydłowego (wymuszanie fauli) goście doprowadzili do remis 70:70.

Torunianie mieli jednak szansę przechylić losy sobotniego pojedynku na swoją korzyść, jednak zbyt często popełniali proste straty. Stąd ostatnie słowo mogło należeć do Astorii. Jeszcze ciągle zmagający się z poważna infekcją grypy Artur Gliszczyński mógł dać zwycięstwo swojej drużynie, ale z czystej pozycji trafił tylko w obręcz.

W dogrywce ton wydarzeniom na parkiecie nadawali już tylko bydgoszczanie. Nie byłoby to jednak możliwe bez dwóch znakomitych "trójek" Oliwera Szyttenholma (73:79). Po tym ciosie torunianie już nie byli w stanie się podnieść, choć w szeregach Sidenu robił co mógł znakomicie dysponowany Tomasz Lipiński.

- Mam spore pretensje do sędziów, bo w takim derbowym spotkaniu wszystko trzeba gwizdać rzetelnie. Dziękuje chłopakom za walkę, bo jak widać błędy arbitrów do końca ich nie zdeprymowały. Jakieś dziwne faule urojone, a z drugiej strony przewinień nie było. Jednak na ostatnie minuty nasi chłopacy się sprężyli, za co im chwała - podsumował wydarzenia na parkiecie trener KPSW Astorii, Maciej Borkowski. - Teraz czekamy w środę na mecz z AZS Warszawa. Zapraszamy wszystkich naszych kibiców - dodał.

- Jeśli chodzi o dramaturgię, to podobny mecz mieliśmy w Piasecznie, choć tam poczynałem sobie o wiele lepiej. Co prawda w Toruniu w ataku nic mi nie wychodziło, ale przynajmniej pomogłem kolegom w defensywie. Na początku ciężko było nam przystosować się do warunków gry toruńskiej drużyny, przez to potrzebowaliśmy aż 45 minut, aby odnieść zwycięstwo - mówił Kamil Kamecki.

SIDEn Toruń - Astoria Bydgoszcz 78:82 (22:17, 17:20, 16:17, 15:16, d. 8:12)

SIDEn Toruń: Lipiński 25 (3), Bagaziński 12, Beciński 12, Winczura 8, Wójcik 6 (1), Murowicki 5 (1), Tracz 5, Słoniecki 3 (1), Fedder 2.

KPSW Astoria: Gliszczyński 27 (4), D.Szyttenholm 22, S.Laydych 15 (1), O.Szyttenholm 9 (3), Gierszewski 3 (1), A.Szopiński 3 (1), Lewandowski 2, Kubacki 1.

Źródło artykułu: