Kamil Łączyński: Skupienie się tylko na Gibsonie to może być strzał w kolano

W środę Anwil Włocławek pokonał na własnym parkiecie Polfarmex Kutno aż 84:58. Teraz na Rottweilerów czeka Polski Cukier Toruń. - Jest to drużyna, która na każdej pozycji ma co najmniej dwóch zawodników na wysokim poziomie - mówi Kamil Łączyński.

W ostatniej kolejce Anwil Włocławek wysoko pokonał Polfarmex Kutno, podopieczni Igor Milicicia przez całe spotkanie prowadzili i dzięki świetnej czwartej kwarcie przypieczętowali czternaste zwycięstwo w Hali Mistrzów. Dobre spotkanie rozgrywał Kamil Łączyński, który świetnie dyrygował grą swoich kolegów.

- Mimo że w pierwszej połowie cały czas mieliśmy przewagę punktową w okolicy dziesięciu punktów, to myślę, że ten mecz nie należał do tych łatwych. Przede wszystkim zadecydowało to, że postawiliśmy się im fizycznie. Wiedzieliśmy, że nie grając fizycznie, nie mamy szans w walce podkoszowej, a mimo wszystko i tak pozwoliliśmy im na zbyt dużą liczbę zbiórek w ataku. Ta agresja, którą pokazaliśmy w obronie i łut szczęścia powodujący, że ktoś miał słabszy dzień strzelecki, pozwoliły nam prowadzić ten mecz w dosyć komfortowych warunkach - skomentował środowe starcie rozgrywający Anwilu Włocławek.

Kamil Łączyński jeszcze w zeszłym sezonie reprezentował barwy Polfarmexu Kutno, nie dostał jednak szansy na kontynuowanie swojej kariery w tym zespole, rozstając się z klubem w niezbyt przyjaznych stosunkach. Czy środowe spotkanie rozgrywający Anwilu potraktował jako dodatkową motywację do gry?

-  Raczej nie, nie miałem już takiego ciśnienia jak podczas tego pierwszego meczu w Kutnie. Wiadomo, że ciężko czasem się odciąć od jakichś emocji i zdarzeń z przeszłości i wtedy jakoś mocniej się tym przejmowałem, teraz już nie. W środę podszedłem do tego meczu oczywiście bardzo zmobilizowany, ale bez żadnych dodatkowych podtekstów

Już w poniedziałek włocławski zespół zagra w Toruniu z miejscowym Polskim Cukrem. Gwiazdą toruńskiego zespołu niewątpliwie jest Danny Gibson. Amerykanin świetnie spisuje się w bieżącym sezonie. Rozgrywający Anwilu przestrzega przed skupianiem się tylko na jednym zawodniku torunian.

- Jest to drużyna, która na każdej pozycji ma co najmniej dwóch zawodników na dobrym poziomie. Motorem napędowym drużyny jest Danny Gibson, wszyscy o tym dokładnie wiedzą a mimo to rozgrywa mecz za meczem, notując kapitalny sezon. Zatrzymanie Danny'ego Gibsona w grach dwójkowych, w których uwielbia się uwalniać i rzucać będzie jedną z kluczowych rzeczy

- Mimo wszystko w drużynie, która ma 10-12 zawodników na równym poziomie nie można skupiać się tylko na jednym, bo to może być strzał w kolano. Musimy być świadomi swojej siły, cały czas musimy być skoncentrowani na całej piątce, która przebywa aktualnie na parkiecie, bo każdy zawodnik może wziąć grę na siebie i poprowadzić drużynę do wygranej - dodaje Kamil Łączyński.

Przed Anwilem Włocławek bardzo napięty tydzień, przez siedem dni rozegrają aż trzy ligowe mecze. Rywalami włocławian będą: Polski Cukier Toruń, King Wilki Morskie Szczecin i Start Lublin. 26-letni rozgrywający cieszy się z dużego natężenia spotkań.

- Nie wiem jak inni, ale ja to uwielbiam! Trenujemy po to żeby grać, a nie gramy po to żeby trenować cały tydzień. To jest świetna sprawa, że się ciągle gra, a ja nie narzekam na brak odpoczynku. Im więcej spotkań tym dla mnie lepiej - zakończył Kamil Łączyński.

Źródło artykułu: