GKS Tychy napędzi stracha faworytowi? Karol Szpyrka: Jesteśmy teraz dużo lepsi

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Karol Szpyrka
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Karol Szpyrka

Koszykarze GKS-u Tychy, mimo braku przewagi parkietu awansowali do półfinału I ligi. Już w sobotę i w niedzielę rywalem zespołu Tomasza Jagiełki będzie Miasto Szkła Krosno.

WP SportoweFakty: Jesteś talizmanem GKS-u Tychy?

Karol Szpyrka: Zdecydowanie nie. Dlaczego pytasz?

Statystyki mówią jasno: Kto ma w składzie Karola Szpyrkę, ten gra o najwyższe cele w I lidze.

- (śmiech). Prawda jest taka, że byłem w wielu klubach, z którymi awansowałem do najlepszej czwórki. Wspomniałem jakiś czas temu, że na dziewięć drużyn, w których występowałem, siedem razy grałem w półfinale rozgrywek. To na pewno cieszy, ale to zasługa całego zespołu.

[b]

Czyli przed nowym sezonem możesz spodziewać się ofert z klubów, które będą chciały walczyć o czołowe lokaty w lidze?[/b]

- To już leży w gestii klubów. To one podejmują decyzję, których zawodników warto zatrudnić. Na chwilę obecną jestem zawodnikiem GKSu Tychy i jestem z tego zadowolony.

Porozmawiajmy o ćwierćfinałowych spotkaniach ze Zniczem Basket Pruszków. Ile razy w swojej karierze trafiłeś rzut z własnej połowy?

- To był taki drugi rzut w mojej karierze. Wcześniej grając w Starcie Gdynia była podobna sytuacja. Graliśmy przeciwko Rosie Radom i udało mi się w ostatnich sekundach trafić do kosza.

To był raczej rzut rozpaczy czy naprawdę wierzyłeś, że jesteś w stanie tego dokonać?

- Zawsze jak się oddaje rzut to jest wiara, że piłka wpadnie do kosza. Na tym polega koszykówka. Była końcówka kwarty i musiałem szybko podjąć decyzję. Szczęście było po mojej stronie i wpadło.

Podopieczni Tomasza Jagiełki w czterech meczach wyeliminowali Znicz
Podopieczni Tomasza Jagiełki w czterech meczach wyeliminowali Znicz

W czwartym meczu ze Zniczem nie daliście żadnych szans rywalom. Czuliście wtedy, że zwycięstwo nie może wymknąć wam się z rąk?

- Powiedzieliśmy sobie, że rzucamy w tym meczu wszystko na jedną kartę. Gdy wygraliśmy pojedynek w Pruszkowie, to za wszelką cenę chcieliśmy zakończyć rywalizację na naszej hali. Ewentualny piąty mecz odbyłby się na parkiecie Znicza i wtedy byłoby bardzo trudno wygrać. Nie mogliśmy zaprzepaścić takiej szansy. Te mecze pokazały, że jesteśmy bardzo mocną i doświadczoną drużyną. Wygraliśmy zasłużenie.

Kluczowy dla całej rywalizacji był drugi mecz w Pruszkowie, w którym trafiliście aż 12 trójek. Potwierdzisz?

- Dokładnie. Akurat przed tym spotkaniem mieliśmy serię czterech porażek z rzędu. Byliśmy wtedy w kryzysie, jednak zwycięstwo w Pruszkowie dodało nam wiary w nasze umiejętności. Podbudowaliśmy się mentalnie i uwierzyliśmy w siebie. Drużyna zaczęła fajnie funkcjonować i teraz jesteśmy dużo lepszym zespołem niż w rundzie zasadniczej.
[nextpage]
Mówi się, że play-offy to czas dla weteranów. W Tychach jest wielu doświadczonych zawodników.

- Jakby nie patrzeć, cała nasza drużyna jest doświadczona. Wielu zawodników przez wiele lat grało nam tym poziomie. Wszystko jest w naszych rękach. Na pewno nie boimy się zespołu z Krosna i pojedziemy tam walczyć. Wiadomo, że Miasto Szkła jest bardzo mocne, rundę zasadniczą wygrało jak najbardziej zasłużenie. Teraz jednak jest faza play-off i my pojedziemy na Podkarpacie bić się o swoje.

Jak mentalnie podejdziecie do tych spotkań?

- Na pewno złapaliśmy luz psychiczny. Naszym celem była gra w play-offach. Wykonaliśmy plan z nawiązką, gdyż awansowaliśmy już do półfinału rozgrywek. Mamy spokój, ale jest u nas chęć do walki o kolejne zwycięstwa. Zagramy w Krośnie bez wielkiej presji.

Czyli brak presji ma być waszym atutem?

- Zdecydowanie. Presja leży po stronie zespołu z Krosna, to oni muszą awansować do finału. Dużo ciężej się gra drużynie, która jest pod wielką presją niż takiej, która wykonała już plan na ten sezon. My jednak uwierzyliśmy w siebie i fajnie byłoby sprawić jakąś niespodziankę. Może uda się wygrać jeden mecz w Krośnie?

Szpyrka: Może uda się wygrać jeden mecz w Krośnie?
Szpyrka: Może uda się wygrać jeden mecz w Krośnie?

Z dwoma zawodnikami z Krosna występowałeś w poprzednim sezonie w Łańcucie. Masz sposób, aby ich zatrzymać?

- Zgadza się, grałem z Dawidem i Szymon, fajnie chwile przeżyliśmy razem w Łańcucie. Osiągnęliśmy historyczny sukces dla tego klubu. Znam ich słabe i mocne strony, ale musimy skupić się na wszystkich zawodnikach. Trenerzy przygotują nas najlepiej jak się da na weekendowe mecze.

GKS może w tym sezonie zajść bardzo daleko. Widzisz siebie za kilka miesięcy w ekstraklasie?

- (śmiech) Aż tak daleko nie będę wybiegał. Koncentrujemy się na sobocie. Mam nadzieję, że postawimy twarde warunki gospodarzom i będą to mecze na styku. Zobaczymy jak zachowają się, gdy pojedynek będzie ważył się do ostatnich minut. Przez cały sezon Krosno nie miało ciężkich meczów, gdyż każdy wygrywali różnicą praktycznie 15-20 punktów. Gdy mecz jest wyrównany, to jest to zupełnie inna sytuacja dla zawodnika. Dochodzi dodatkowy stres i nerwy. My mieliśmy w tym sezonie kilka takich spotkań i zebraliśmy sporo doświadczenia.

Wiele mówi się w ostatnich dniach, iż Siarka może pożegnać się z TBL. Wspominałeś kiedyś, iż ten klub od dłuższego czasu zalega ci pieniądze. Zmieniło się coś w tym temacie?

- Niestety nie. Siarka się ze mną nie rozliczyła. Jest to trochę przykre, gdyż naprawdę rozegrałem tam świetny sezon. Wywalczyliśmy upragniony awans do ekstraklasy. Życie pokazało jednak, że sprawiedliwość nie zawsze istnieje. Rozprawę w sądzie wygrałem, ale klub przekształcił się na spółkę akcyjną i wszystkie długi przepadły. Siarce życzę jednak jak najlepiej. Oby utrzymali się w TBL.

Rozmawiał Jakub Artych

Źródło artykułu: