Sezon życia Gibsona. "Udowodniłem, że jestem jednym z lepszych graczy w Europie na swojej pozycji"
W decydującym meczu Gibson skompletował double-double na poziomie 24 punktów i 11 asyst, ale jego świetny występ nie uchronił jednak zespołu od porażki.
Amerykanin w ćwierćfinale stoczył pasjonującą batalię ze swoim rodakiem, Jerelem Blassingamem, który wyszedł zwycięsko z tej potyczki. Po zakończeniu rywalizacji cieszył się, że wysłał Gibsona do domu. - Niech Danny zabiera swoje indywidualne nagrody, ale to ja gram w półfinale - mówił lider Energi Czarnych Słupsk. Co na to zawodnik Polskiego Cukru Toruń?
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)WP SportoweFakty: Przystąpiliście do play-offów z czwartego miejsca i byliście faworytem rywalizacji z Energą Czarnymi Słupsk, ale ostatecznie kończycie sezon na ćwierćfinale. Dlaczego tak się stało?
Danny Gibson: Myślę, że kluczową kwestią był fakt, że słupszczanie znakomicie prezentowali się w meczach u siebie. Staraliśmy się, walczyliśmy, ale zwycięstwa w Hali Gryfia nie udało się odnieść. Myślę, że to była kluczowa sprawa w tej rywalizacji.
Czego zabrakło do zwycięstwa w tym ostatnim spotkaniu?
- Myślę, że kilka elementów nie poszło po naszej myśli. Gospodarze grali bardzo szybko na pick&rollach i nie do końca potrafiliśmy ich zatrzymać. Na dodatek znakomicie atakowali strefę podkoszową. Byli agresywni w walce na deskach. Mieli sporo ofensywnych zbiórek i mogli ponawiać swoje akcje.
Czy kluczowy dla losów tej rywalizacji był pierwszy mecz w Toruniu, w którym straciliście atut własnego parkietu?
- Tak. To był moment, w którym Energa Czarni nas przełamali. Co prawda w drugim meczu zareagowaliśmy pozytywnie i odpowiedzieliśmy, ale w Słupsku nie mieliśmy już za wiele do powiedzenia.
Mimo wszystko była to znakomita walka. Dostarczyliście kibicom wielu emocji.
- Zdecydowanie. To była najlepsza seria ćwierćfinałowa w TBL w tym sezonie. Brało się to z faktu, że w obu drużynach byli liderzy, którzy potrafią wziąć na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów w najważniejszych momentach.
Miło było patrzeć na rywalizację Gibson-Blassingame.
- Długo będę wspominał tę rywalizację. Blassingame jest jednym z najlepszych rozgrywających w Polsce, ale także w Europie, więc chciałem udowodnić, że potrafię mu dorównać.
I jak pan wypadł na jego tle?
- A to już musi pan sobie sam odpowiedzieć. Nie lubię siebie oceniać. Od tego są dziennikarze, kibice. Ja mogę jedynie powiedzieć, że starałem się dawać z siebie wszystko w każdym momencie meczu.
Przed serią mówiło się o tym, że nie będzie pan wdawał się w trash-talking z Blassingamem, a tymczasem był pan bardzo aktywny.
- To prawda. Z każdym meczem się rozkręcałem. Trash-talking jest częścią gry i trzeba podjąć także rywalizację w tym elemencie. Dużo rozmawialiśmy podczas meczów, ale nie było to nic osobistego. Po prostu wymienialiśmy zdania, wzajemnie się pobudzaliśmy.
To był najlepszy sezon w karierze Danny'ego Gibsona?
- Zdecydowanie. Myślę, że swoją grą udowodniłem, że jestem jednym z lepszych graczy w Europie na pozycji rozgrywającego.
Rozmawiał Karol Wasiek