[b]
WP SportoweFakty: Zespół AS Monaco pokonał w ćwierćfinale Nanterre 2:0 i bez większych problemów zameldował się w strefie medalowej. Spodziewaliście się większego oporu ze strony rywali?[/b]
Aaron Cel: Powiem szczerze, że obawialiśmy się nieco tej rywalizacji, bo Nanterre z dobrej strony pokazało się w EuroCupie. Jest to solidny zespół, który w swoich szeregach ma niezłych zawodników, ale na nas to nie wystarczyło. Zgodzę się z tym, że poszło nam dość łatwo w tym ćwierćfinale.
Pana najlepszy mecz w tym sezonie przypadł właśnie na ćwierćfinał. W pierwszym spotkaniu zdobył pan 17 punktów w 19 minut.
- Końcówka sezonu zasadniczego była całkiem udana. Dwa spotkania kończyłem z evalem "20". Wskoczyłem na odpowiednie tory i ten pierwszy pojedynek ćwierćfinałowy faktycznie był dobry w moim wykonaniu. Niestety w drugim meczu złapałem małą kontuzję i nie grałem w ogóle po przerwie. Kolano mnie trochę bolało, ale to nic groźnego. Na pewno będę gotowy na półfinał.
Dla zespołu była to już 13 i 14 wygrana z rzędu! Taki wynik robi ogromne wrażenie.
- Jesteśmy nie do pokonania w ostatnim czasie. Jest naprawdę cudownie. Gramy super koszykówkę i oby tak dalej. Rekord ligi francuskiej to 17. zwycięstw z rzędu, więc trochę nam jeszcze brakuje. W półfinale zagramy z Asvel Lyon i czeka nas z pewnością trudne zadanie.
ZOBACZ WIDEO Artur Szalpuk: Nie zaczniemy panikować po Memoriale
Który moment okazał się kluczowy? Kiedy uwierzyliście, że możecie pokonywać kolejnych rywali?
- Pod koniec lutego wygraliśmy Puchar Francji i ten sukces otworzył nam oczy na to, że możemy pokonywać kolejnych rywali. Wcześniej byliśmy w czołówce, ale nie wierzyliśmy, iż możemy coś osiągnąć. W Pucharze pokonaliśmy trzy bardzo dobre drużyny, m.in. Strasbourg, który grał w finale EuroCupu. Uświadomiliśmy sobie, że mamy solidną drużynę, która może w lidze francuskiej namieszać.
Piękny sen beniaminka, który już w debiucie ma szansę na medal w elicie.
- We Francji wszyscy mówią, piszą o tym, że nie do końca jesteśmy takim typowym beniaminkiem. Mamy bowiem 3-4 budżet w lidze i kibice spodziewali się tego, że będziemy w play-offach. Aczkolwiek naszą grą zaskakujemy wszystkich. Tym bardziej, że działacze zebrali kompletnie nową drużynę i nikt nie spodziewał się tego, że tak szybko się zgramy ze sobą. Wszystko jak na razie układa się idealnie.
Dwóch zawodników - Shuler i Uter ciągną drużynę do sukcesów?
- Szczególnie gra Shulera robi wrażenie. To dla niego najlepszy sezon w karierze. Nie będę zaskoczony, jeżeli po tych rozgrywkach podpisze gigantyczny kontrakt z jedną z najlepszych drużyn w Europie. Prezentuje się rewelacyjnie. W ostatnim meczu trafił 8 z 11 rzutów za trzy. Muszę powiedzieć, że nie miałem jeszcze możliwości grania z takim zawodnikiem. No, oczywiście poza reprezentacją Polski. Tam jest wielu dobrych koszykarzy.
W półfinale zmierzycie się z Asvel Lyon. Czeka chyba nieco trudniejsza przeprawa niż w ćwierćfinale?
- Zdecydowanie. Ta drużyna ma na swoim koncie najwięcej mistrzostw Francji. W sezonie zasadniczym pokonaliśmy ich dwukrotnie, ale były to zacięte mecze. Mamy to szczęście, że pierwszą fazę zakończyliśmy na pierwszym miejscu i dwa pierwsze spotkania zagramy w domu. Półfinał toczy się już do trzech wygranych, a nie do dwóch. Własna hala to duży atut. Przegraliśmy tylko jeden mecz w domu. Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować.
Tony Parker dalej jest właścicielem tego klubu?
- Tak. Ciekawostką jest fakt, że w klubie pracują sami "ludzie Parkera". Jego brat jest menedżerem, najlepszy przyjaciel prezesem. On śledzi poczynania drużyny. Ma swoje zdanie, które wyraża. Całkiem możliwe, że przyjedzie na mecze półfinałowe, bo wiemy, że jego sezon w NBA już dobiegł końca.
We Francji dalej nie ma meczów o brąz?
- To prawda. Jeśli przegrywasz w półfinale, to jedziesz do domu. Prosta zasada - złoto albo nic. Nie ma finału pocieszenia.
Obserwuje pan wydarzenia w Tauron Basket Lidze?
- Oczywiście. Śledzę, oglądam. Jestem na bieżąco z wydarzeniami. Stelmet BC gra na niesamowitym poziomie i jest faworytem do złotego medalu. Wydaje mi się, że zielonogórzanom brakuje takiego rywala, który podjąłby walkę jak równy z równym. Tak jak było ostatnio na linii Zielona Góra-Zgorzelec. Teraz tego nie ma. Reszta drużyn jest na dobrym poziomie, ale brakuje jednego, konkretnego rywala.
Rozmawiał Karol Wasiek