Nowy trener i polska część składu - to na chwilę obecną priorytety polityki transferowej klubu z przygranicznego miasta. Pozyskanie solidnych graczy z polskim paszportem może stawać się jednak z każdym dniem coraz trudniejsze. Rynek Polaków jest bowiem ograniczony, a drużyny prześcigają się w pozyskaniu tych najbardziej wartościowych.
Klub znad Nysy Łużyckiej poważnie rozważał przedłużenie współpracy z Jakubem Karolakiem, który reprezentował barwy PGE Turowa Zgorzelec przez trzy ostatnie sezony. W miniony czwartek skrzydłowy podjął jednak decyzję o zakończeniu przygody z przygranicznym miastem i związał się dwuletnim kontraktem z Treflem Sopot. Niemal pewnym jest, że w Zgorzelcu nie pozostanie również Filip Dylewicz. Klub nie posiada bowiem odpowiednich środków na utrzymanie wynagrodzenia 36-latka na dotychczasowym poziomie.
Nieco ponad dwa tygodnie temu Jerzy Stachyra, prezes PGE Turowa Zgorzelec, przyznał jednak na łamach WP SportoweFakty, że: "pod kątem gry w naszych barwach przez kolejny sezon bierzemy pod uwagę przede wszystkim Mateusza Kostrzewskiego". I wszystko wskazuje na to, że dojdzie do sfinalizowania tego celu. Chęć przedłużenia kontraktu jest bowiem duża z obu stron.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Łączy nas piłka, a dzieli nas płot. Kuriozalna sytuacja w hotelu Polaków
- Jestem bardzo wdzięczny prezesowi Jerzemu Stechyrze, jak i działaczom, że biorą mnie pod uwagę w kontekście kolejnego sezonu. Mam do nich za to ogromny szacunek. Co prawda kilka klubów wyraziło swoje zainteresowanie moją osobą, ale to PGE Turów Zgorzelec jest w tym momencie dla mnie priorytetowy. Otwarcie przyznaję, że chciałbym grać w tej drużynie przez kolejny sezon - mówi Mateusz Kostrzewski.
26-letni skrzydłowy jest reprezentantem czarno-zielonych od dwóch lat, ale w sezonie 2014/2015 nie rozegrał w koszulce PGE Turowa żadnego oficjalnego spotkania. Tuż przed rozpoczęciem rozgrywek doznał pęknięcia piątej kości stopy.
- W Zgorzelcu dostałem szansę, by odbudować się po kontuzji dlatego chciałbym się za to wszystko zrehabilitować solidną grą w przyszłym sezonie. Mój agent cały czas utrzymuje dobry kontakt z panem prezesem więc uważam, że wszystko jest na dobrej drodze - przyznaje koszykarz.
Minione rozgrywki Kostrzewski może zaliczyć do udanych. Po rocznej absencji spędzał na parkiecie średnio 26 minut i w tym czasie notował na swoim koncie średnio 9,7 punktu i 4,9 zbiórki. W pewnym momencie stał się bardzo ważną częścią zespołu prowadzonego przez trenera Piotra Ignatowicza. Najlepszy występ zanotował w połowie kwietnia. Wówczas Polpharmie Starogard Gdański rzucił 25 punktów.
- Był to dla mnie bardzo ważny sezon pod względem koszykarskim, jak i zdrowotnym. Po raz pierwszy w mojej karierze znalazłem się w takiej sytuacji, że wracałem na parkiet po rocznej przerwie. W szczególności chodziło mi więc o to, by być zdrowym przez cały rok. W żadnym wypadku nie chciałem dopuścić do tego aby kontuzja się odnowiła. Musiałem dbać o swoje ciało i wiedziałem, że wyniki z czasem przyjdą same. Z miesiąca na miesiąc było coraz lepiej. Uważam, że po słabym początku zakończyłem ten sezon na plus - mówi Kostrzewski.
Jeżeli negocjacje zostaną sfinalizowanie, to w przyszłym sezonie mierzący 201 cm wzrostu gracz może odrywać w PGE Turowie jedną z kluczowych ról. Były zawodnik Energii Czarnych Słupsk i Anwilu Włocławek rozmawiał już nawet z Matthiasem Fischerem, który jest najpoważniejszym kandydatem do objęcia roli pierwszego szkoleniowca zgorzeleckiego zespołu.
- Rozmawialiśmy ogólnikowo i nie poruszaliśmy kwestii przyszłego sezonu. Uważam, że jest to człowiek o dużej wiedzy koszykarskiej, z dobrymi pomysłami na grę. I oczywiście wie czego chce. Kwestia szkoleniowca jest bardzo ważna dlatego też czekamy na oficjalne potwierdzenie tego, kto nim zostanie - dodaje na zakończenie Mateusz Kostrzewski.