Dali z siebie wszystko - Sokołów Znicz Jarosław po meczu z Polpharmą Starogard Gdański

Zespół z Podkarpacia skazywany na pożarcie z powodu absencji trzech podstawowych graczy sprawił miłą niespodziankę swoim kibicom, pewnie pokonując rywali i tym samym notując drugą wygraną z rzędu.

Beniaminek z Podkarpacia w ostatniej kolejce pewnie pokonał na własnym parkiecie Polpharmę Starogard Gdański. Chyba nikt z sympatyków klubu z Jarosławia nie wierzył w sukces swoich ulubieńców. Wcale nie z powodu, iż podopieczni Dariusza Szczubiała zajmują dolne rejony tabeli - bo jak to już nie raz było w obecnych rozgrywkach ligowych - każdy z każdym może wygrać jaki i przegrać. Ta chwila zwątpienia w możliwości Znicza spowodowana była kontuzjami trzech podstawowych graczy. W meczu z Atlasem Stalą Ostrów Wielkopolski poważnej kontuzji nabawił się Grady Reynolds - jeden z najlepszych skrzydłowych występujących w Polskiej Lidze Koszykówki. Wspomniany amerykański zawodnik średnio w każdym meczu swojego zespołu zdobywa ok. 15 punktów i 8 zbiórek - walnie przyczyniając się do sukcesów klubu znad Sanu.

Żeby tego nie było mało - w tygodniu urazu doznał Ross Neltner, a także Tomasz Celej. O ile ten pierwszy jest solidnym i wartościowym graczem w układance szkoleniowca Szczubiała, to z jego absencji nikt tragedii nie robi, o tyle większość kibiców nie wyobraża sobie występu Znicza bez czołowego krajowego zawodnika - Tomasza Celeja.

Przed meczem udało mi się zapytać trenera Mariusza Karola o to czy brak Reynoldsa będzie dla nich ułatwieniem w potyczce z beniaminkiem. Oto jaką odpowiedź uzyskałem: Ja bym tutaj powiedział, że będzie to znaczące utrudnienie dla zespołu z Jarosławia w potyczce z Polpharmą. Gdyby grał Grady mieliby większe szanse na zwycięstwo, a tak będzie to dla nich utrudnienie. Dla nas absencja takiego czy innego zawodnika nie ma większego znaczenia.

Wydaje się, że zbyt duża pewność w umiejętności i siłę swojego zespołu doprowadziła szkoleniowca "Kociewski Diabłów" do nieoczekiwanej porażki. Najbardziej do tej sytuacji pasują słowa trenera Dariusza Szczubiała: - Uważam, że w dniu dzisiejszym uśpił czujność zawodników Polpharmy fakt, iż wystąpimy mocno osłabieni. Być może przeciwnicy pomyśleli, że o wygraną będzie im bardzo łatwo - jednak stało się inaczej.

Tuż po zakończeniu meczu pomiędzy wielkim niedowierzaniem i radością nie brakowało wielu komentarzy. Najczęstszym pytanie jakie można było usłyszeć w jarosławskiej hali było: Jak zakończyłoby się to ważne da Znicza spotkanie, gdyby zagrali wspomniani kontuzjowani podstawowi gracze? Czy Znicz byłby w stanie wygrać z mocną kadrową Polpharmą? Odpowiedział na to pytanie kapitan Znicza Jarosław - Artura Mikołajko. - Ciężko powiedzieć teraz jakby to było gdyby zagrał Grady, Ross i Tomek - najważniejsze jest jednak to, że wygraliśmy. Może gdyby oni grali wygrana byłaby jeszcze bardziej okazalsza - ciężko w tej chwili wyrokować. Ja jednak nie patrzę na to, tylko cieszę się z wygranej.

Wspominając piątkowy pojedynek nie możemy zapomnieć o rezerwowych graczach z Jarosławia, którzy wraz z kontuzjami czołowych zawodników otrzymali szansę gry. Analizując to spotkanie dochodzimy do wniosku, że ogromny wkład w zwycięstwo mieli właśnie ci gracze, którzy zazwyczaj spędzają więcej czasu na ławce rezerwowych niż na parkiecie. W pierwszych dwóch kwartach w odpowiedzi na wysoki skład Polpharmy, trener Szczubiał desygnował do gry Marka Miszczuka, który może nie jest drugoplanowym zawodnikiem, jednak w pierwszej piątce wychodzi Ross Neltner. Wspomniany polski wieżowiec w dwóch kwartach uzbierał 16 punktów.

O ile gra Miszczuka nie wywołała wielkiej sensacji wśród licznie zgromadzonej publiczności - o tyle postawa Artura Mikołajki wprawiała w podziw. Gracz występujący na pozycji Gredy Reynoldsa dwoił się i troił - jednym słowem starał się wywiązać ze swoich zadań jak należy, o czym sam przekonuje: W związku z absencja kilku podstawowych zawodników trener postanowił dać mi więcej minut na parkiecie i ja ze swojej strony starałem się wywiązać jak należy - chyba mi się to udało.

Co wobec tego było kluczem do zwycięstwa zespołu Znicza nad faworyzowana ekipą ze Starogardu Gdańskiego? Być może wiele racji jest w słowach Dariusza Sczubiała cytowanych wyżej. Podejście do meczu ma ogromny wpływ, to jednak podczas konfrontacji można coś zmienić - to również można było zaobserwować w piątkowym meczu ze strony Mariusza Karola. Na nic jednak zdawało się tasowanie składem skoro gracze gospodarzy w dniu dzisiejszym byli bardzo dobrze dysponowani - każdy z wchodzących zawodników na parkiet wnosił coś dobrego do gry – podkreślał Wojciech Żurawski - kapitan Polpharmy Starogard Gdański.

O tym fakcie także wspomina szkoleniowiec Znicza: Skuteczność mojego zespołu była oszałamiająca no i oczywiście rzuty z dystansu Quintona Day`a były nie z tej bajki. Cieszę się również z tego, że gracze rezerwowi pokazali, że są wartościowymi zawodnikami. Pokazali również, że nie dawanie im szans na grę jest dla nich krzywdzące.

Krótko reasumując, o zwycięstwie zadecydowało duże rozluźnienie w zespole Polpharmy wobec kontuzji graczy Znicza. Skuteczność i wielki wkład zawodników rezerwowych, a także wola walki, ambicja i niesamowity Quinton Day.

Trener Mariusz Karol bardzo dobrze wiedział kim jest i co potrafi w zespole Znicza Quinton, o czym tuż przed spotkaniem podkreślał. Najważniejszym naszym zadaniem będzie jednak powstrzymanie najlepszych strzelców - Tomka Celeja, Chada Timberlake`a i Quintona Day`a.

Patrząc na końcowy protokół statystyk możemy jednoznacznie stwierdzić, iż sztuka ta kompletnie mu się nie udała. Rozgrywający znad Sanu po przerwie, dosłownie robił co chciał z graczami z Kociewia, a głównie z Courtney`em Eldridgem, który to go pilnował. Należy tu zaznaczyć, że wspomniany, sympatyczny koszykarz w dwóch ostatnich kwartach zdobył 28 punktów.

O kapitalnej grze Quintona Day`a w samych superlatywach wypowiada się po raz kolejny kapitan Znicza. - W spotkaniu tym na nasze szczęście mieliśmy fenomenalnego Quintona Day`a, który po przerwie zaczął zdobywać kapitalne "trójki", pozwalając nam powiększać przewagę nad rywalem.

Radości po wygranym meczu nie krył sam bohater tego pojedynku. - W spotkaniu tym zagraliśmy bardzo szybki i bardzo dobry basket. Udawało mi się celnie kończyć akcje rzutami za trzy punkty i wiedzieliśmy, że możemy ten mecz wygrać, dlatego też każdy dał z siebie wszystko i najważniejsze udało nam się. Jak na razie był to najlepszy mecz w mojej dotychczasowej karierze - ocenił Quinton Day.

Patrząc na zakończoną 27 kolejkę i najważniejszą konfrontację dla Znicza (porażka Górnika Wałbrzych z Czarnymi Słupsk) chyba można już śmiało powiedzieć, że w przyszłym roku ponownie zobaczymy w rozgrywkach Polskiej Ligi Koszykówki Sokołów Znicz Jarosław. - Myślę, że to zwycięstwo bardzo zwiększyło nasze szanse na pozostanie w ekstraklasie, ale do póki piłka w grze wszystko jest możliwe. Poczekajmy jednak ze zdecydowanymi stwierdzeniami. Porażka naszego największego konkurenta w walce o ligowy byt myślę, że już nam zagwarantuje pozostanie w gronie najlepszych drużyn koszykarskich w Polsce – powiedział Artur Mikołajko.

Trener Polpharmy również pomimo jeszcze iluzorycznych szans Górnika Wałbrzych na utrzymanie, już gratulował zespołowi z Jarosławia osiągniętego celu. - Po pierwsze chciałem pogratulować drużynie Znicza wygranego meczu, a po drugie kibicom, sympatykom tego klubu utrzymania się w Polskiej Lidze Koszykówki, ponieważ ta wygrana zapewnia Zniczowi byt w ekstraklasie.

W najbliższej kolejce koszykarze znad Sanu zmierzą się z drugim z beniaminków - Sportino Inowrocław. Czy wobec tego jarosławianie pójdą za ciosem i będą chcieli odnieść kolejne zwycięstwo? - Do Inowrocławia jedziemy tylko i wyłącznie po zwycięstwo. Skoro osłabieni wygraliśmy z takim przeciwnikiem, to dlaczego nie mielibyśmy wygrać ze Sportino - zapewnił Mikołajko.

Źródło artykułu: