Odmienieni po przerwie - relacja z meczu Anwil Włocławek - PGE Turów Zgorzelec

Anwil Włocławek przegrał z PGE Turowem Zgorzelec różnicą dwunastu punktów, 69:81, w ramach 27. kolejki Polskiej Ligi Koszykówki. Zawodnicy trenera Pawła Turkiewicza nie tylko zwyciężyli na trudnym terenie, ale i przy okazji odrobili straty z pierwszego meczu. Anwil zaś po raz kolejny przegrał w tym sezonie pojedynek, prowadząc po dwóch kwartach różnicą kilkunastu punktów.

Język polski bogaty jest w przysłowia, które można używać na różne okazje. Jedni powiedzą, że nic dwa razy się nie zdarza, inni, że historia lubi się powtarzać. Jeśli weźmie się pod uwagę włocławski Anwil i kilka meczów z obecnego sezonu, zdecydowanie bardziej pasować będzie ten drugi przypadek. Klub z Kujaw przegrał bowiem z PGE Turowem Zgorzelec dwunastoma punktami, mimo że do przerwy prowadził różnicą piętnastu oczek (44:29). Kilka tygodni temu Anwil uległ w niemalże identycznych okolicznościach Atlasowi Stali Ostrów Wielkopolski i BPS Bankowi Basket Kwidzyn, również w Hali Mistrzów.

Pierwsza kwarta zapowiadała niemałe emocje, gdyż oba zespoły punktowały prawie w każdej akcji. Świetnie grali obydwaj rozgrywający, Łukasz Koszarek i Tyus Edney. Polak jak zwykle dogrywał swoim kolegom, podczas gdy Amerykanin trafił kilka rzutów z trudnych pozycji. Pierwsza odsłona była jednak popisem wysokich koszykarzy. Paul Miller zdobył osiem oczek, a jego vis-a-vis z Turowa, Chris Daniels i John Turek po cztery.

Wydawało się, że druga kwarta, podczas której trener Igor Griszczuk zwyczajowo sadza na ławce rezerwowych Koszarka, jest szansą dla rywala. Ten sam ruch wykonał jednak szkoleniowiec gości, więc na placu gry pojawił Bryan Bailey. I choć zgorzelczanie wyszli na prowadzenie 19:23, od tego momentu zaczął się popis gospodarzy, a zwłaszcza Andrzeja Pluty i Tommy’ego Adamsa. - W moim odczuciu kluczowa była obrona na pick and rollu. Na początku meczu nie funkcjonowało to u nas, więc gracze Anwilu dochodzili do czystych pozycji rzutowych. Z tego co kojarzę to Pluta z Adamsem rzucili do przerwy osiem z dziewięciu trójek zespołu - mówił po spotkaniu Robert Witka. Skrzydłowy Turowa, który większą część swojej kariery spędził we Włocławku, pomylił się, gdyż wsopmniany duet zdobył o jedną trójkę mniej, przymierzając celnie z dystansu "tylko" siedem razy. To właśnie za sprawą tej skuteczności włocławianie prowadzili wyraźnie do przerwy.

- W drugiej połowie losy spotkania zupełnie się odmieniły, a my po prostu przestaliśmy grać. Turów wracał do gry, a nam ciężko było cokolwiek zrobić - stwierdził na konferencji prasowej Łukasz Koszarek. Rozgrywający Anwilu ponownie pojawił się na parkiecie, lecz nie był w stanie zatrzymać szalejącego Edney’a. Amerykanin przyśpieszył tempo gry i decydując się na indywidualne akcje bliżej kosza, zdobywał punkty. - Staraliśmy się odrabiać straty punkt po punkcie i przy tym grać agresywnie w obronie. Ponadto chcieliśmy ograniczyć graczy obwodowych i uruchomić szybki atak. To się udało - tłumaczył przyczyny nagłej zmiany oblicza gry szkoleniowiec ekipy ze Zgorzelca, Paweł Turkiewicz.

Po punktach Krzysztofa Roszyka zrobiło się tylko 53:50 i choć Miller oraz Pluta oddalili nieco widmo utraty prowadzenia (57:50), później na parkiecie istniała tylko drużyna z przygranicznego miasta. Udanie wejście na kosz Edney’a i siedem oczek z rzędu Dragisy Drobnjaka spowodowało, że Turów po raz pierwszy od kilkunastu minut wyszedł na prowadzenie 57:59. Akcją dwa plus jeden odpowiedział Adams, lecz był to łabędzi śpiew włocławian. Skuteczny pod koszem był Daniels, zaś na obwodzie - Edney i po chwili goście wygrywali już 62:70. W następnej akcji faul niesportowy, i zarazem piąty, popełnił Pluta, co wykorzystał Roszyk (62:73) i kilkudziesięcioosobowa grupa fanów ze Zgorzelca mogła zacząć świętować wygraną.

- To już kolejny raz kiedy wychodzimy na drugą połowę, wygrywając do przerwy różnicą kilkunastu oczek, a jednak przegrywamy mecz. Jak widać mamy z tym problem - mówił po ostatnim gwizdku sędziego zdruzgotany Koszarek, lecz jeszcze cięższych słów użył białoruski szkoleniowiec Anwilu. - Jestem zawiedziony takim podejściem moich graczy. Brak powrotu do obrony, nietrafione rzuty spod kosza. Nic, kompletnie nic. Gratulacje dla trenera Turowa. Jego zespół pokazał, że ma charakter. Nie tak jak moja drużyna - grzmiał na konferencji Griszczuk, dodając, że jego zawodnikom zabrakło również tego, czego mężczyznom nigdy brakować nie powinno...

Anwil wyraźnie przegrał walkę o zbiórki, które w większości przypadków padały łupem Chrisa Danielsa. Amerykanin zebrał aż 13 piłek z obu tablic i dorzucając do tego 14 punktów, zanotował fantastyczne double-double. Cały zespół Turowa zebrał sprzed nosa graczom Anwilu aż 8 piłek w ataku, co przełożyło się na możliwość ponawiania akcji, podczas gdy włocławianie powtarzali zagrywkę tylko jednokrotnie. To jednak nie Daniels, a Edney był ojcem zwycięstwa. Amerykanin trafiał wtedy, kiedy zespół potrzebował tego najbardziej i ukończył mecz z dorobkiem 19 oczek. Tym samym był mistrz ligi NCAA przyćmił swoim występem Koszarka, który choć wszechstronniejszy (4 zbiórki, 5 asyst), ponownie był nieskuteczny (tylko 2 punkty i 1/7 z gry) i chyba zaczyna odczuwać skutki braku zmiennika na swojej pozycji.

Warty odnotowania jest fakt, że tylko przez minutę na parkiecie przebywał Stipe Modrić. Chorwat, który kilka dni demu doszedł do pełnej sprawności po kontuzji kolana, w jednym z podkoszowych starć w pierwszej połowie ponownie doznał tego samego urazu.

Anwil Włocławek - PGE Turów Zgorzelec 69:81 (19:16, 25:13, 13:21, 12:31)

Anwil: Pluta 16 (4x3, 6 str.), Adams 14 (4x3), Miller 14 (7 zb., 1 bl.), Wołoszyn 10 (1x3), Brkić 5 (1x3, 4 zb.), Paravinja 4, Boylan 3 (1x3, 4 as., 1 bl.), Koszarek 2 (5 as., 4 zb., 4 str.), Gabiński 0, Modrić 0

PGE Turów: Edney 19 (1x3, 5 str.), Daniels 14 (13 zb., 3 prz., 1 bl.), Roszyk 14 (1x3), Witka 14 (1x3, 6 zb.), Drobnjak 7 (1x3, 5 zb., 3 as., 3 prz.), Turek 6 (1 bl.), Miljković 3 (4 zb.), Bochno 2, Harris 2, Bailey 0, Stefański 0

Zobacz aktualną tabelę PLK

Źródło artykułu: