Juniorzy Śląska ograli MKKS - relacja ze spotkania MKKS Rybnik - Śląsk Wrocław

W zaległym spotkaniu XX kolejki 2. ligi mężczyzn, MKKS Rybnik niespodziewanie przegrał ze Śląskiem Wrocław. Juniorzy z Dolnego Śląska potwierdzili swoją wysoką formę z półfinałów Mistrzostw Polski, ogrywając wyżej notowanego rywala. Bohaterem meczu okazał się Michał Latoś, który na 4 sekundy przed końcową syreną trafił decydujący rzut za trzy punkty.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

Końcowy wynik budzi duże zdziwienie, zwłaszcza że w pierwszej serii gier MKKS Rybnik triumfował na parkiecie we Wrocławiu aż 81:52. Warto ponadto przypomnieć, że w rybnickiej hali porażki ponosiły takie zespoły jak Pogoń Prudnik, Tarnovia Tarnowo Podgórne czy Open Basket Pleszew. Podopieczni Łukasza Szymika nie potrafili jednak przeciwstawić się młodym i ambitnym zawodnikom z Dolnego Śląska, którzy prezentowali się w rybnickiej hali więcej niż przyzwoicie. Na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim wysoka, 60. proc. skuteczność przyjezdnych oraz nieporadność miejscowych koszykarzy w tym elemencie - 36. proc.

Rybniczanie mieli powody do zadowolenia jedynie w początkowej fazie pojedynku. Wówczas po trafieniach Marcina Marczyka zrobiło się nawet 7:0. Wydawało się, że MKKS kontroluje wydarzenia na parkiecie i pewnie sięgnie po 2 punkty, które pozwolą przerwać serię 4 kolejnych porażek. Tymczasem z biegiem czasu do głosu zaczęli dochodzić wrocławianie, grający tego dnia bez respektu dla dużo bardziej doświadczonego rywala. Jeszcze przed syreną kończącą inauguracyjną kwartę, czołowy gracz w szeregach gości Jan Zalewski, wyprowadził Śląsk na prowadzenie 20:17.

Podrażnieni takim obrotem sprawy gospodarze szybko odpowiedzieli na początku drugiej odsłony. Dwie "trójki" oraz skuteczne wejście pod kosz w wykonaniu Łukasza Ochodka pozwoliło ponownie powrócić na prowadzenie (25:20). Fakt ten nie zdeprymował młodych graczy z Wrocławia, prezentujących z minuty na minutę coraz lepszą skuteczność w rybnickiej hali. Z obwodu raz za razem punktował Michał Latoś, a pozostali jego koledzy kończyli większość kontrataków. Z kolei MKKS zawodził w tych elementach. Pudła w rzutach z dystansu oraz zmarnowane wejścia pod kosz coraz bardziej irytowały Szymika oraz licznie zgromadzoną publiczność. Niespodziewanie do przerwy Śląsk prowadził różnicą aż 12 "oczek", przy 72. proc. skuteczności w rzutach za dwa punkty!

W obecnym sezonie rybniczanie już nie raz udowadniali, że potrafią wychodzić z trudnych sytuacji. Odrobienie 12-punktowej przewagi z pierwszej połowy okazało się jednak zadaniem ponad siły. Co prawda, MKKS rozpoczął z animuszem i zredukował deficyt nawet do 7 punktów (41:48), lecz nie potrafił znaleźć recepty na konsekwentnie grających gości. Za każdym razem kiedy gospodarze zbliżali się na niebezpieczną odległość, wrocławianie szybko odpowiadali celnym rzutem z dystansu bądź przedzierali się przez nieszczelną defensywę rybniczan.

Emocje, także te negatywne sięgnęły zenitu w ostatniej ćwiartce. Rozgrywający rybnickiego zespołu Paweł Rajnhold został ukarany faulem dyskwalifikującym za próbę uderzenia zawodnika rywala. Mimo tego nerwowa końcówka omal nie skończyła się pomyślnie dla miejscowego zespołu. Szalejący w ofensywie Stanisław Grabiec w mgnieniu oka zniwelował wszystkie straty a na 16 sekund przed końcową syreną wyprowadził MKKS na prowadzenie (75:74). Kiedy w hali zapanowała euforii, Śląsk konstruował już akcję na wagę zwycięstwa. Niepilnowany w rogu boiska Latoś przedziurawił rybnicki kosz, stając się bohaterem swojego zespołu.

Najlepszym strzelcem meczu okazał się Grabiec, który zapisał na swoim koncie 29 punktów, w tym 8 "trójek". Warto również zaznaczyć, że MKKS musiał radzić sobie bez Jacka Rducha, który z powodów osobistych nie zagra już do końca rozgrywek. Jeden z filarów rybnickiego zespołu w 15 meczach zdobywał średnio 11,5 punktu i 6,1 zbiórki.

- Śląsk zagrał bardzo dobry mecz. Brakowało nam szybkości i celności, przede wszystkim w rzutach spod kosza. Graliśmy słabo i przegraliśmy mecz zasłużenie, choć podjęliśmy walkę i w końcówce wyszliśmy nawet na prowadzenie. Mecze rozgrywane w końcówce są loterią - albo się wygrywa, albo się przegrywa. My zawaliliśmy nie tyle końcówkę, co pierwszą połowę. W koszykówce nie idzie odnosić zwycięstw, kiedy przegrywa się walkę na tablicach. Mówiłem chłopakom przed spotkaniem żeby nie lekceważyli rywala. Trudno jednak powiedzieć, co tkwi w podświadomości zawodników. Mecz mógł tak wyglądać, zwłaszcza że pierwsze spotkanie wygraliśmy wysoko i to na wyjeździe. Odejście Jacka Rducha to dla nas bardzo duże osłabienie. Był jednym z najlepszych graczy w naszym zespole. Będziemy musieli szukać innych sposobów na grę, na przykład wysoka i agresywna obrona - powiedział Łukasz Szymik, szkoleniowiec MKKS-u Rybnik.

MKKS Rybnik - Śląsk Wrocław 75:77 (17:20, 13:22, 19:15, 26:20)

MKKS: Stanisław Grabiec 29, Łukasz Ochodek 16, Marcin Marczyk 15, Adam Białdyga 9, Paweł Rajnhold 2, Janusz Szymura 2, Adam Anduła 2, Szymon Wziętek 0, Dawid Czkór 0.

Śląsk: Michał Latoś 21, Jan Zalewski 15, Michał Kuśmierz 13, Mateusz Bieg 12, Piotr Magdziarz 8, Paweł Bochenkiewicz 6, Mateusz Kasiński 2, Dawid Jacaszek 0, Norbert Kulion 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×