WP SportoweFakty: Przez ponad miesiąc pracował pan jako pierwszy szkoleniowiec przy reprezentacji Polski "B". Wraz z kadrą był pan w Chinach. Tam rozegraliście dziewięć meczów kontrolnych. Z jakimi wrażeniami wrócił pan z Azji?
Marek Łukomski: Muszę zacząć od tego, że cały projekt rozszerzonej kadry Polski jest bardzo trafiony i powinien przynieść wiele korzyści w przyszłości. To taki przedsionek dla zawodników, którzy pokończyli grę w młodzieżowych reprezentacjach, a teraz nie łapią się jeszcze do seniorskiej kadry.
Tutaj mają szansę ograć się, nabrać doświadczenia i nauczyć się systemu, który proponuje Mike Taylor. Dostaliśmy niemal wszystkie zagrywki od niego i to próbowaliśmy wdrażać do naszej gry. Staraliśmy się, aby ten zespół funkcjonował na podobnych zasadach, co pierwsza reprezentacja Polski.
Wiemy, że ten projekt ma trwać co najmniej trzy lata. Czy możemy traktować rozszerzoną kadrę Polski jako takie światełko w tunelu?
- W rozmowach z władzami PZKosza usłyszeliśmy wraz z Arturem Gronkiem, że jesteśmy przewidziani do pracy na trzy lata. Mam jednak nadzieję, że projekt będzie trwał dłużej i nie umrze po trzech latach. Myślę, że można traktować ten pomysł jako zielone światełko. Związek widzi, że jest taka potrzeba. Zareagowano w odpowiedni sposób. Ze strony zawodników był również bardzo pozytywny odbiór. Zapowiedzieli, że w kolejnych latach przyjadą na zgrupowania kadry. Taka "poczta pantoflowa" sprawi, że następni gracze również wyrażą chęć.
ZOBACZ WIDEO Fatalne warunki treningowe Anity Włodarczyk (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Dość późno ogłoszono rozpoczęcie tego projektu w tym roku. Czy ten fakt miał wpływ na powołania?
- Tak. Założeniem był fakt, żeby w Radomiu trenowało 15-17 zawodników. Kilku koszykarzy miało inne plany i nie mogli przyjechać. Musieliśmy się z niektórymi problemami zmierzyć, ale koniec końców wszystko wyszło bardzo dobrze. Gracze wykonali świetną robotę. Przez miesiąc bardzo mocno pracowali. Z Arturem Gronkiem byliśmy pod wrażeniem ich zaangażowania, ale jest to rozszerzona kadra Polski i nikt się nie oszczędzał. Należy im się szacunek.
Celem tego pomysłu jest ogrywanie przede wszystkim perspektywicznych zawodników. Czy takiej grupy nie przydałby się chociaż jeden gracz doświadczony, który przekazałby cenne uwagi i spostrzeżenia?
- Mieliśmy taki plan, żeby ściągnąć takiego zawodnika, ale niestety terminarz nieco pokrzyżował nam plany. Ta kadra tworzyła się w ekspresowym tempie i po prostu nie udało się dograć szczegółów. W kolejnych latach ten proces selekcji i doboru zawodników powinien wyglądać znacznie lepiej i korzystniej. Wracając jeszcze do pytania - staraliśmy się pozyskać taką osobę, ale też nie robiliśmy tego na siłę, ponieważ ta grupa ludzi doskonale zna się z parkietów TBL. Atmosfera w zespole była doskonała.
Co taki wyjazd do Chin może dać tym młodym zawodnikom?
- To możliwość złapania cennego doświadczenia i pokazania się trenerowi Mike'owi Taylorowi. Proszę zobaczyć, że trzech zawodników z kadry Polski "B" - Jarosław Zyskowski, Filip Matczak i Jakub Parzeński - pojechali na zgrupowanie pierwszej reprezentacji. Mieli odpowiednią wiedzę i znajomość systemu. Uważam, że zostali nagrodzeni i wierzę, że tą drogą podążą także następni zawodnicy w kolejnych latach.
Siedem zwycięstw w dziewięciu meczach. Taki bilans wziąłby pan w ciemno przed wyjazdem do Chin?
- Tak. Warto odnotować, że w Chinach stawiła się prawie pierwsza reprezentacja Rumunii. W kadrach Gruzji i Chin również byli podstawowi zawodnicy. Myślę, że ten wynik możemy przyjąć z zadowoleniem. Zawodnicy, mimo dość napiętego terminarza, pokazali się z całkiem niezłej strony.
Jak wyglądała komunikacja z Mikem Taylorem w trakcie wyjazdu do Chin?
- W Chinach był z nami Marek Popiołek, który na bieżąco relacjonował wydarzenia trenerowi Taylorowi. On także odpowiadał za scouting i logistykę. Po przyjeździe do Polski wykonałem telefon do trenera Taylora i przekazałem swoje informacje. On z kolei powiedział, że wykonaliśmy dobrą robotę, pogratulował.
Taka pozytywna filozofia, którą przekazuje Mike Taylor, również zagościła w kadrze Polski "B"?
- Tak. Jak najbardziej. Myślę, że poniekąd dlatego zostałem trenerem reprezentacji Polski "B". Ludzie mnie znają i wiedzą, że jestem pozytywnie nastawiony na wiele spraw. Staram się tak podchodzić do spraw zawodowych, a także w życiu.
Rozmawiał Karol Wasiek