Reprezentacja Polski mężczyzn musi poczekać na awans na EuroBasket 2017. Biało-Czerwoni bilety mogli zapewnić sobie już w środowy wieczór w Toruniu, ale podopieczni Mike'a Taylora nie dali rady Białorusinom, którzy wygrali 76:57.
- Zagraliśmy najsłabsze spotkanie w tym roku. Szkoda, bo to było jedno z najważniejszych. Zawiódł nasz atak, a nie obrona - mówi Adam Waczyński, kapitan reprezentacji.
Mecz nie układał się po myśli Polaków od samego początku. Po pierwszej kwarcie rywale prowadzili 13:10. Z każdą kolejną minutą Białorusini rozkręcali się i budowali swoją przewagę.
- W pierwszej połowie nie trafiliśmy kilku prostych rzutów, które mogły dać nam prowadzenie, a tak na przerwę schodziliśmy z sześciopunktową stratą - podkreśla Waczyński.
ZOBACZ WIDEO: Nowa murawa, nowe reklamy... Legia zmienia się na Ligę Mistrzów (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Po przerwie gra Biało-Czerwonych wyglądała jeszcze gorzej. Nie do zatrzymania był Maalik Wayns, który z łatwością rozmontowywał polską defensywę. Amerykanin z białoruskim paszportem zdobył 21 punktów i miał cztery asysty.
- Maalik Wayns grał dużo lepiej niż w pierwszym meczu. Zaczął się rozumieć z kolegami. Myślę, że był on kluczową postacią w tym spotkaniu - ocenia kapitan reprezentacji Polski.
Waczyński również nie ma za sobą najlepszego występu. Trafił dwa z 10 rzutów i zdobył zaledwie pięć punktów. Dlaczego jeden z liderów kadry zagrał poniżej oczekiwań?
- Nie wiem. Bardzo chciałem się pokazać toruńskiej publiczności, ale rzutowo nie pomogłem - odpowiada.
Polacy nadal mają wszystko w swoich rękach. Zwycięstwo z Estonią zapewni im pierwsze miejsce w grupie D.
- Za trzy dni mamy kolejny mecz. Musimy jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu z Białorusią. Każdy chyba za mocno chciał. Będziemy dawali z siebie wszystko w sobotę. Musimy wyciągnąć wnioski i się podnieść - zauważa Waczyński.
Karol Wasiek z Torunia