Piotr Ignatowicz: Mamy zawodników, którzy nikogo się nie boją

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

- Nie jest tajemnicą, że mamy budżet, który zbliżony jest do ligowego minimum, czyli dwa miliony złotych. Szukaliśmy zawodników tam, gdzie większość trenerów w ogóle nie szuka - mówi Piotr Ignatowicz, szkoleniowiec AZS-u Koszalin.

[b]

WP SportoweFakty: Nie ma co ukrywać, że nie będzie pan miał łatwego zadania w AZS-ie Koszalin. Potencjał zespołu nie jest za duży, zwłaszcza w ofensywie.[/b]

Piotr Ignatowicz: Jest ciężko. W tych sparingach męczymy się nieco w ataku. Poniekąd to wynika z faktu, że nie mieliśmy przez długi okres Jakuba Zalewskiego, który zmagał się z kontuzją. Weekendowy turniej w Słupsku był pierwszym po rehabilitacji. Na dodatek cały czas z treningów wyłączony jest Sławomir Sikora, więc mamy nawet problemy z graniem pięć na pięć. Potrzebujemy czasu na to, by uporządkować naszą grę w ofensywie.

Z jakich elementów gry jest pan zadowolony w tym momencie?

- Jestem zadowolony z obrony i energii, którą zawodnicy pozostawiają na parkiecie. Podoba mi się również fakt, że koszykarze walczą, biją się z najlepszymi. Myślę, że walka, determinacja będzie naszym dużym atutem w lidze. Na pewno przed nikim się nie położymy. Co prawda nie mamy głośnych nazwisk w zespole, ale mamy za to zawodników, którzy nie boją się nikogo. Z takimi ludźmi fajnie się pracuje.

Walki, zaangażowania tego tym zawodnikom odmówić nie można. Praktycznie w każdym sparingu dają z siebie wszystko.

- To prawda. Chłopacy pokazują, że warto walczyć i być zaangażowanym. To sprawia, że można postawić się każdemu rywalowi w TBL. Jedynie sparing z King Szczecin nam nie wyszedł. Rywale mocno nas zdominowali, ale nie ma co się oszukiwać, że oni dysponują bardzo silnym składem. Kilka elementów wymienili z poprzedniego sezonu i wyglądają na dzień dzisiejszy bardzo dobrze. Po pierwszej kwarcie praktycznie umarliśmy fizycznie. To był nasz jedyny słaby mecz w tym okresie przedsezonowym. Dopóki chłopcy mają siłę, to walczą do upadłego.

ZOBACZ WIDEO: Michał Materla przed hitową walką na KSW 36

W meczu z MKS-em Dąbrowa Górnicza zaskoczyliście obroną strefową, której do tej pory w okresie przedsezonowym w ogóle nie pokazywaliście.

- To prawda. Na treningach nie pracowaliśmy za dużo nad obroną strefową, ale całkiem nieźle to wyglądało podczas spotkania. W trzeciej kwarcie, gdy wyszliśmy strefą, to MKS zdobył zaledwie cztery punkty. To element, nad którym będziemy pracować.

Porozmawiajmy chwilę o poszczególnych zawodnikach. Pamiętam, jak rozmawialiśmy w Gdyni po meczu z Asseco. Wówczas miał pan sporo wątpliwości co do Remona Nelsona.

- Bo Remon Nelson był zagadką od samego początku. Jednak po kilku tygodniach jestem o niego spokojny. Fajny trafił nam się rozgrywający, który szuka gry z kolegami. Sam także potrafi wykończyć akcję. To samo mogę powiedzieć o Kennetcie. To są chłopcy, którzy chcą się uczyć i rozwijać.

Wiemy, że nie mieliście dużo środków na obcokrajowców. Mimo wszystko udało wam się znaleźć całkiem ciekawych zawodników. Jak udało się ich wyszukać?

- Nie jest tajemnicą, że mamy budżet, który zbliżony jest do ligowego minimum, czyli dwa miliony złotych. Jesteśmy w ostatniej czwórce zespołów z TBL. To jednak nie obliguje nas do tego, by się położyć i nic nie robić. Myślę, że szukaliśmy zawodników tam, gdzie większość trenerów w ogóle nie szuka.

Finlandia, Australia. Stamtąd trafili Nelson i Manigault.

- Bardziej mam na myśli uczelnie, z których wychodzą dani zawodnicy. Poza tym dużą rolę odegrały kontakty z zagranicznymi agentami. Staramy się z nimi rozmawiać i przekonywać, że AZS to dobre miejsce pracy dla perspektywicznych zawodników.

Czy skład AZS-u jest już zamknięty?

- Myślimy jeszcze o jednym zawodniku. Penetrujemy rynek, ale na pewno nie będzie to żadne głośne nazwisko. Być może będzie to chłopak "wykopany" znikąd. Zobaczymy, co uda się zrobić w tej kwestii.

Czy faktycznie AZS potrzebuje w tym momencie głośnych nazwisk? Klub trochę się sparzył na takich zawodnikach w latach ubiegłych.

- Uważam, że czasem warto dać szansę ludziom, którzy są po urazach albo na zakręcie. Mamy szczęście, że Remon i Kenneth do nas trafili, bo to są zawodnicy, którzy w przeszłości byli rekrutowani przez dobre uczelnie, ale później ich kariery nieco wyhamowały. Można takich graczy znaleźć, ale trzeba trochę pokombinować.

Rozmawiał Karol Wasiek

Komentarze (4)
kibic Turowa
29.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ignasia nadaje się tylko do teledysku 
Gabriel G
28.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
" AZS to dobre miejsce pracy dla perspektywicznych zawodników". Może od tego sezonu bo z pewnością wyczyny poprzedniego zarządu Koszalina nie uprawniają do takiego twierdzenia. Dla mnie osobiśc Czytaj całość