WP SportoweFakty: W pierwszej i drugiej kolejce bohaterem Biofarmu Basket Poznań okazał się Filip Struski. Przygoda dla pana w nowym klubie lepiej rozpocząć się nie mogła?
Filip Struski: Tak się po prostu złożyło, że miałem możliwość w obu spotkaniach oddać ten decydujący rzut. Myślę, że stać nas na lepszą grę i może w przyszłości ominie nas granie tak zaciętych końcówek, ale mimo tego cieszę się bardzo, że jako drużyna rośniemy w siłę i wygrywamy. Przygoda dopiero się zaczyna, na razie jesteśmy zadowoleni. W końcu mamy bilans 2-0, ale zostało jeszcze bardzo dużo spotkań.
[b]
Porozmawiajmy jeszcze o meczu z Legią. Spodziewał się pan, że jesteście w stanie tak mocno przeciwstawić się faworytowi rozgrywek?[/b]
- Do meczu z Legią podeszliśmy pewni swoich możliwości, ale byliśmy pokorni. Walczyliśmy do końca. Ta walka, pot i nawet krew zostawiona na parkiecie się opłaciła.
ZOBACZ WIDEO: Robert Miśkowiak: Jestem wściekły. Nie mogę patrzeć na motocykle
Zarówno w Warszawie jak i w ostatnim spotkaniu świetnie spisaliście się w końcówce meczu. Młody wiek zespołu nie ma w takim razie żadnego znaczenia?
- My jako tak młoda drużyna musimy się rozwijać i uczyć. Dla nas były to bardzo dobre lekcje, w obu meczach zagraliśmy już jak prawdziwa doświadczona drużyna, to cieszy najbardziej. Patrzymy optymistycznie w przyszłość.
Trener Przemysław Szurek twardo stąpa po ziemi i nie chce popadać w euforię. Takie samo ma pan odczucie wchodząc do szatni drużyny?
- Osobę trenera Szurka uważam za kluczową w naszym projekcie. Determinuje nas do ciężkiej pracy, ale to przynosi efekty. Każdy z nas bardzo szanuje to, co trener dla nas robi i jak kształci nas jako ludzi i sportowców.
Jak się pan czuje w Poznaniu? Nie było żadnych problemów w aklimatyzacją?
- Nie było żadnych problemów. Od początku wszyscy związani z klubem byli dla mnie życzliwi i pomocni. Myślę, że do końca sezonu tak pozostanie. Z chłopcami złapaliśmy wspólny język. Uważam, że jednakowy cel każdego z nas spaja jako jedną drużynę.
Podczas naszej rozmowy musi paść to pytanie. W następnej kolejce zagracie z SKK Siedlce, w którym spędził pan ostatni rok. Pojawi się podwójna motywacja?
- Pewnie, że się pojawi. Tylko powtórzę - my musimy podchodzić do spotkań z chłodną głową i szacunkiem do każdego przeciwnika. Mecz z SKK na pewno będzie bardzo ciekawy.
W trakcie pobytu w Siedlcach miał pan lepsze i gorsze momenty. Co najbardziej utkwiło panu w pamięci?
- Nie zagłębiam się w przeszłość. To już było i nie zmienię różnych decyzji, ale uważam, że sezon w Siedlcach ukazał mi nad czym muszę pracować i jaką ścieżką chce podążać. Poznałem tam kilku fajnych ludzi i do tej pory mam z nimi kontakt, ale teraz skupiam się tylko na tym sezonie.
Kto w takim razie będzie faworytem tego meczu?
- Faworytem będzie SKK Siedlce, ale mamy do tej pory dwa przykłady, że faworyci z nami przegrywali. My jedziemy tam z wolą walki i pokorą. Wygra ten zespół, który będzie miał tych czynników więcej danego dnia.
Rozmawiał Jakub Artych