Wiceprezes Trefla Sopot: Niewykorzystanie potencjału Dylewicza byłoby dużym błędem

Materiały prasowe / Wojciech Figurski / Trefl Sopot
Materiały prasowe / Wojciech Figurski / Trefl Sopot

Gorący okres w Treflu Sopot. Dariusz Gadomski wyjaśnia obecną sytuację w klubie, odnosząc się m.in. do kwestii Pawła Dzierżaka, trenera Zorana Marticia, transferu Filipa Dylewicza, a także rezygnacji byłego już prezesa - Romana Szczepana Knitera.

[b]

WP SportoweFakty: Dlaczego w klubie nie pracuje już Roman Szczepan Kniter?[/b]

Dariusz Gadomski: Prezes Kniter zarządza firmą Trefl SA, która w tym momencie jest głównym sponsorem koszykarzy i siatkarek. Ponadto bardzo mocno wspiera drużynę Lotosu Trefla Gdańsk. Obowiązki w firmie nie pozwalają mu zaangażować się czasowo w rozwój koszykarskiego klubu, odpowiada za spółkę, która zatrudnia ponad 500 osób, a jej produkty są eksportowane do blisko 50 krajów na całym świecie. Pomimo natłoku obowiązków związanych z Treflem SA, pozostajemy cały czas z prezesem Kniterem w kontakcie i korzystamy z jego pomocy.

Wszystkie decyzje z nim konsultujemy, bo tak naprawdę wizja tego klubu jest także jego wizją. Nie ma go w zarządzie klubu, ale przekazuje nam swoje uwagi, wskazówki. Trzeba mieć jednak świadomość, że ważniejsze jest sprawne zarządzanie i zarabianie pieniędzy przez Trefla SA, ponieważ to ma też znaczący wpływ na nasze trzy kluby sportowe. Spokojnie idziemy swoją drogą.

W środowisku mówi się jednak, że prezes Kniter odszedł, bo nie zgadzał się na transfer Filipa Dylewicza. To prawda?

- To nie jest tak. Już na przełomie stycznia i lutego rozmawiałem z Romanem Szczepanem Kniterem, który zadał mi wówczas pytanie, czy nie chciałbym zostać prezesem koszykarskiego klubu. Odpowiedziałem, że nie, ponieważ nie byłem na to gotowy. Poza tym mam swoje obowiązki w siatkówce męskiej. Chcę przez to powiedzieć, że prezes Kniter już od dłuższego czasu chciał zaangażować się w zarządzanie samą spółką Trefl SA, a w klubach sportowych być po prostu głosem doradczym. Zrobił pierwszy krok ku naprawie klubu, uporządkował sytuację i musiał się poświęcić firmie, która cały czas się rozwija.

Sytuacja w Treflu Sopot jest już uporządkowana?

- Tak. Chcemy utrzymać trend z poprzedniego sezonu. Mam tutaj na myśli płatności na czas. Nie chcemy, żeby wróciła sytuacja sprzed kilku lat, kiedy dużo mówiło się o niekorzystnej sytuacji finansowej. To ma nam zapewnić kilka podmiotów - m.in. Trefl SA oraz miasto Sopot.

ZOBACZ WIDEO: Czy Narodowy jest gotowy? Kadra wraca do domu

Teraz w Treflu panuje dwuwładza? Kto panuje podejmuje ostateczną decyzję?

- Decyzje podejmujemy wspólnie: Kazimierz Wierzbicki, Roman Szczepan Kniter, Zoran Martić i ja. Głosem doradczym służy też menadżer ds. sportowych, Tomasz Kwiatkowski Podobny model mamy w siatkówce. Trener Anastasi przedstawia nam swój pomysł, my go analizujemy i sprawdzamy, czy stać nas na takie rozwiązanie. Chcemy, żeby była jedność w klubie, ponieważ wszystkim nam zależy na ciągłym rozwoju drużyn.

Mogę powiedzieć, że trener Martić ostatnio przyszedł i powiedział, że chciałby mieć nowego środkowego. Powiedzieliśmy jasno, że nie mamy na to pieniędzy. Musimy więc zbudować tak naszą grę, by poradzić sobie bez centra. Dlatego jest też pomysł na wypożyczenie Pawła Dzierżaka do innego klubu i zmianę rozgrywającego, który będzie w stanie w większym stopniu pomóc drużynie.

Czy w Treflu Sopot pojawi się nowy prezes?

- To już nie jest pytanie do mnie. Myślę, że w tej kwestii więcej do powiedzenia będą mieli właściciel i Rada Nadzorcza.
[nextpage]Mówił pan o wspólnym podejmowaniu decyzji, ale czasami mam wrażenie, że trener Martić nie do końca zgadza się z pewnymi kwestiami. To nawet słychać po jego wypowiedziach w mediach.

- Trener Martić do niektórych spraw podchodzi za bardzo emocjonalnie. W tamtym roku mieliśmy podobną sytuację z trenerem Anastasim, który w emocjach dużo mówił na temat Ergo Areny, warunków wokół drużyny. Rozumiemy to, bo każdy szkoleniowiec chce mieć jak najlepszych zawodników. Takich, którzy dadzą mu sukces. Zoran Martić doskonale wie, jakie są nasze możliwości i na co się umawialiśmy przed sezonem. Wiele wysiłku kosztowało nas ściągnięcie Artura Mielczarka, Nikoli Markovica, Kuby Karolaka - to były wybory trenera i cieszę się, że udało nam się je zrealizować.

[b]

Przechodząc do sprawy Pawła Dzierżaka. Dlaczego chcecie się z nim rozstać, skoro podpisaliście z nim w lipcu dwuletnią umowę?[/b]

- Po poprzednim sezonie, który był całkiem niezły w wykonaniu Pawła Dzierżaka, liczyliśmy na to, że zrobi on kolejny krok w swojej karierze. Mecze sparingowe nam pokazały, że coś się jednak zacięło. By walczyć o play-off, potrzebujemy wzmocnienia na tej pozycji, Paweł nie dostawałby wystarczającej liczby minut na boisku, nie rozwijałby się. Dla Pawła najlepsza będzie zmiana środowiska i poznanie nieco innej koszykówki. Wypożyczenia sprawdzają się w siatkarskim Lotosie Treflu, gdzie zawodnicy wracają po nich odmienieni i wzmacniają drużynę. Mam nadzieję, że tak samo będzie w koszykówce.

Tylko czy teraz znajdzie się chętny na jego osobę?

- Jest zainteresowanie jego osobą. Trzy kluby chcą Pawła Dzierżaka: Siarka Tarnobrzeg i dwa kluby z I ligi. Wypożyczenie do I ligi może być dobrą decyzją dla Pawła. To młody zawodnik, który cały czas się rozwija.

Prawdę mówiąc sytuację można było rozwiązać zupełnie inaczej.

- Można było, ale to sport i nie można było przewidzieć, jak zawodnik będzie się prezentował na treningach i w sparingach. Wszyscy liczyli, że da sobie radę, a w rzeczywistości jego wejścia na parkiet nie powodowały utrzymania pewnej jakości, zespół zaczął tracić. Uważam, że rozstanie z nim wyjdzie na dobre obu stronom. On się rozwinie i będziemy mogli z niego skorzystać w kolejnych sezonach.

Dzierżaka zastąpi Stamenković?

- Zobaczymy. Jest on w trakcie okresu próbnego, najbliższe dni będą decydujące w jego kwestii.

Dlaczego w Treflu Sopot nie ma środkowego?

- Nikola Marković był brany pod uwagę jako środkowy.

Serb w pierwszej rozmowie po przyjeździe jasno powiedział, że woli grać jako silny skrzydłowy.

- Wiemy, że Nikola woli grać na tej pozycji, ale przed sezonem była przeprowadzona z nim rozmowa i on jasno zadeklarował, że może pomóc jako środkowy. Realia są takie, a nie inne. Albo zawodnik się do tego dostosuje albo będziemy szukać innych rozwiązań.

Jak był rozgrywany transfer Filipa Dylewicza? Czy trener został postawiony przed faktem dokonanym?

- Trener doskonale wiedział, że Filip Dylewicz pojawi się w składzie. Niewykorzystanie potencjału tego zawodnika byłoby dużym błędem klubu i trenera Marticia. Rolą sztabu szkoleniowego jest jak najlepsze wykorzystanie graczy, których mamy obecnie w składzie. Na razie zmian w zespole nie będzie. Centra w najbliższym czasie nie pozyskamy.

Rozmawiał Karol Wasiek

Komentarze (0)