Pojedynek z Włoszkami wiślaczki rozpoczęły od bardzo dobrej gry. Przede wszystkim imponowały zorganizowaniem w obu formacjach. Potrafiły cierpliwie wypracowywać sobie nawzajem pozycje, dzięki czemu oddawały rzuty z dość dogodnych pozycji.
Ponadto każda zawodniczka patrzyła dookoła, co się dzieje i jeżeli tylko ktoś znajdował się w lepszym położeniu, momentalnie otrzymywał podanie. Uwagę obrończyń gości mocno absorbowała Ewelina Kobryn. Trochę pechowo spudłowała część prób, ale te zagrania powetowała Meighan Simmons. Gdy większość koncentrowała się na strefie podkoszowej, Amerykanka trzykrotnie trafiła zza linii 6.75 m.
Jej wyczyn powtórzyła Sandra Ygueravide i wynik brzmiał 21:9. Trudno o lepszy obraz postawy Białej Gwiazdy. Przyjezdne niespecjalnie znajdowały sposób na zaskoczenie miejscowych. Dużo ich akcji kończyło się pod presją czasu, a zatem skuteczność nie wyglądała najlepiej. To oczywiście efekt czujnej obrony. Dodatkowo, szybko dwa faule złapała Isabelle Yacoubou, krzyżując plany sztabowi szkoleniowemu, który od razu postanowił dokonać roszad.
W drugiej kwarcie Famila Schio postawiła defensywną strefę i faworytkom większej części publiczności ciężej przychodziło umieszczanie piłki w obręczy. Rywalki wykorzystały sytuację i za sprawą Giorgii Sottana odrobiły część strat. Wtedy trener Jose Ignacio Hernandez postanowił poprosić o przerwę, by dać podopiecznym parę cennych wskazówek.
Niemniej zespół z półwyspu Apenińskiego widząc szansę nie zwalniał tempa. Groźny okazywał się zwłaszcza przy w większych odległościach od kosza. Czując wiatr w żagle przechylił szalę zwycięstwa niespełna cztery minuty przed końcem pierwszej połowy i hiszpański szkoleniowiec Wisły wyraźnie się zdenerwował. Jego koszykarki zaskakująco łatwo oddały inicjatywę. Jeszcze do przerwy zdołały zachować minimalną zaliczkę w postaci jednego "oczka", tyle że musiały odmienić swoją grę, żeby dalej skutecznie rywalizować o zwycięstwo.
Po zmianie stron znów większy ciężar ataku jeśli chodzi o gospodynie przejęły podkoszowe. To było dobre posunięcie, bowiem przynosiło największe korzyści. W centrum zdarzeń miejsce dla siebie miały zatem Kobryn oraz Ziomara Morrison. Wspierała je Ygueravide. Hiszpanka znów udowodniła, że stanowi ważny element kolektywu. Świetne wyczucie, efektowne niekiedy zagrania i wartość dodana w postaci punktów pozwoliły utrzymać prowadzenie.
Krakowianki nawiązały tym samym przynajmniej częściowo do znakomitej, pierwszej odsłony. Brakowało tylko większej konsekwencji po swojej stronie boiska, gdzie krycie poszczególnych koszykarek rywala mogło budzić wątpliwości. Podopieczne Miguela Mendeza wiedziały już, że da się zagrozić klubowi spod Wawelu. Aktywność wykazywała zwłaszcza potężna Yacoubou, którą niezbyt łatwo przychodziło powstrzymać.
Niestety dla fanów polskiego czempiona, na początku decydującej odsłony oponent wygrywał 62:59 i obserwatorów czekały duże emocje. Wisła bardzo swoje poczynania uzależniała od Kobryn. Środkowa prawie za każdym razem otrzymywała podanie, a następnie próbowała za wszelką cenę powiększyć ogólny dorobek. Drużyna ze Schio natomiast prezentowała bardziej różnorodną koszykówkę.
Gdy pozostawały dwie minuty do syreny z dogodnej pozycji spudłowała Simmons, zaś w odwecie nie pomyliła się Laura Macchi i wynik wskazywał 68:74. Nastroje lekko opadły, lecz minutę przed finiszem nagle "trójkę" zaliczyła wymieniana wielokrotnie Simmons, po czym nadzieje zdecydowanie wzrosły. Kolejny atak złoty medalista BLK wybronił, nie poprzestając na tym. Spod kosza trafiła znakomicie dysponowana Morrison i to ona razem z koleżankami znalazły się w lepszym położeniu, 75:74. Po chwili dwa osobiste celnie wykonała Sottana, lecz małopolski klub wciąż miał jedną akcję. Z rogu boiska spudłowała jednak będąca pod dość solidną obstawą Hind Ben Abdelkader.
Wisła Can Pack Kraków – Famila Schio 75:76 (21:12, 15:23, 23:20, 16:21)
Wisła Can Pack: Morrison 23, Kobryn 15, Ygueravide 15, Simmons 12, Ben Abdelkader 7, Misiuk 3.
Famila: Yacoubou 19, Sottana 17, Miyem 16, Masciadri 8, Macchi 5, Zandalasini 5, Ress 4, Anderson 2.
ZOBACZ WIDEO Jędrzejczyk ostro o Kowalkiewicz. Jest odpowiedź