Wyjątkowy wieczór dla Dwyane'a Wade'a, trzykrotny mistrz NBA wrócił do Miami

Getty Images / Jonathan Daniel
Getty Images / Jonathan Daniel

Dwyane Wade wrócił do Miami, a kibice Heat znów poczuli smak trzech mistrzostw. Oddali hołd ikonie klubu, lecz to Chicago Bulls triumfowali 98:95. W innym meczu Stephen Curry trafił świetne 7 na 13 rzutów zza łuku.

Superpostać, 13-letni reprezentant klubu, Dwyane Wade wrócił do Miami. Ulubieniec kibiców, który na Florydzie trzykrotnie zdobywał mistrzostwo NBA, latem przeniósł się do macierzystego Chicago i tym razem po raz pierwszy wybiegł na parkiet AmericanAirlines Arena, reprezentując barwy innego zespołu. Był to emocjonalny powrót. Kibice przywitali go owacyjnie, a przed rozpoczęciem meczu został wyemitowany specjalny materiał poświęcony osobie Wade'a, przypominający najważniejsze chwile. Ten nie omieszkał podziękować swoim oddanym fanom.

- Chcę, aby docenili to, co razem osiągnęliśmy. Chcę, żeby byli na dobre i na złe ze swoją drużyną, wspierali tych graczy, którzy dają z siebie wszystko. Wspierali przyszłość organizacji i byli wdzięczni, że wszystkim nam dane było przeżyć razem wyjątkową przygodę - mówił przed swoim powrotem do Miami Dwyane Wade. - Ja spróbuję skopać tyłki im, a oni spróbują skopać mój - dodał w swoim stylu Flash. Ostatecznie to Bulls utarli nosa Heat, a Wade w kilku zagraniach przypominał kibicom swoje najlepsze wydanie z przeszłości.

Goście triumfowali 98:95. Warto zaznaczyć, iż przebieg całego spotkania był bardzo wyrównany. Wszystko rozstrzygało się w końcówce, ponieważ jeszcze 14 sekund przed zakończeniem Josh Richardson trafił za trzy punkty, a Żar przegrywał wówczas tylko 92:94. Wade i Rajon Rondo wykorzystali jednak rzuty osobiste i to Bulls dopisali do swojego dorobku następne, piąte ligowe zwycięstwo.

Świetnie prezentował się Jimmy Butler, który zapisał na swoim koncie 20 oczek. Rondo pierwszy raz w tym sezonie przekroczył barierę dziesięciu asyst, notując 12 kluczowych podań, 16 punktów oraz sześć zbiórek. Wade przestrzelił sporo rzutów, żartując później, że aż za dobrze znał obręcze. W końcówce zachował zimną krew i dorzucił swoją cegiełkę do triumfu Bulls, zdobywając 13 oczek. - Mamy specjalną więź. Chcę, żeby byli w play-offach tuż za nami - mówił ciepło o drużynie Heat.

ZOBACZ WIDEO Kapitan podniósł głos ws. afery alkoholowej (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- To był dla mnie najgorszy mecz koszykówki w moim życiu - komentował towarzyszące mu emocje. - Nie mogłem się doczekać, aż się wreszcie skończy. To było dziwne uczucie. Grasz przeciwko chłopakom i myślisz sobie, że jeszcze niedawno występowaliście razem w play-offach - mówił Wade, który wywalczył w Miami trzy mistrzowskie tytuły. - Nie zamieniłbym tej kariery na nic innego. To było wspaniałe. Kiedy byłem dzieckiem, nie mogłem prosić Boga o nic lepszego. Jestem dumny z tego wszystkiego, co osiągnąłem.

Miami Heat na nic zdało się monstrualne double-double Hassana Whiteside'a, który miał 20 punktów i aż 20 zbiórek. Dla podopiecznych Erika Spoelstry to trzecia porażka z rzędu.

Wreszcie, dodając cztery wykrzykniki napisali na swoim facebookowym profilu New Orleans Pelicans. I faktycznie, Luizjańczycy odnieśli wreszcie premierowy sukces w sezonie 2016/2017. Rozpoczęli od bilansu 0-8, więc może być tylko lepiej. Do triumfu w Milwaukee poprowadził ich Anthony Davis. 23-latek wywalczył 32 punkty, zebrał osiem piłek i zanotował cztery bloki. Kluczowe dla losów spotkania okazała się druga kwarta, wygrana przez przyjezdnych 35:27. Bucks nie pomogły 33 oczka Jabari'ego Parkera.

Ostatnio Stephen Curry (przerwana została seria z przynajmniej jednym celnym rzutem za trzy), teraz Kevin Durant. Rozpoczęła się 23 listopada 2015 roku, gdy grał jeszcze dla Thunder. 72 mecze z rzędu, tyle trwała niezwykła passa Duranta. Skrzydłowy zdobywał minimum 20 punktów, przeciwko Denver Nuggets rzucił ich 18. Nie przeszkodziło to jednak Golden State Warriors w okazałym pokonaniu Bryłek.

Dwukrotny MVP dał w Kolorado popis swoich umiejętności. Ostatnio nabawił się problemów z kostką, ale w praktyce nie było po tym śladu. Curry zdobył 33 punkty, trafiając 7 na 13 oddanych rzutów zza łuku. - Widziałem to wszystko w jego wykonaniu, ale to nadal zabawne jak cholera - komentował następny wyczyn strzelecki swojego podopiecznego trener Steve Kerr. Wojownicy na początku zmagań legitymują się bilansem 6-2.

Wyniki:

Milwaukee Bucks - New Orleans Pelicans 106:112 (27:26, 27:35, 27:27, 25:24)
(Parker 33, Antetokounmpo 17, Brogdon 10 - Davis 32, Moore 20, Frazier 15)

Miami Heat - Chicago Bulls 95:98 (22:23, 31:30, 17:17, 25:28)
(Whiteside 20, Richardson 16, Waiters 16, Winslow 15 - Butler 20, Lopez 16, Rondo 16, McDermott 13, Wade 13)

Denver Nuggets - Golden State Warriors 101:125 (19:38, 32:27, 24:34, 26:26)
(Murray 14, Beasley 12, Gallinari 11, Harris 11, Hernangomez 11 - Curry 33, Thompson 19, Durant 18)

Sacramento Kings - Los Angeles Lakers 91:101 (30:16, 25:29, 18:25, 18:31)
(Cousins 28, Gay 15, Lawson 11 - Williams 21, Russell 17, Young 16)

Komentarze (0)