W Pruszkowie emocje do ostatnich sekund. Biofarm Basket Poznań lepszy od Znicza

Materiały prasowe / Beata Brociek / Biofarm Basket Poznań od lat stawia na stabilizację
Materiały prasowe / Beata Brociek / Biofarm Basket Poznań od lat stawia na stabilizację

Do ostatnich chwil nie było pewne, który zespół zwycięży w pierwszoligowym meczu między koszykarzami Znicza Basket Pruszków a Biofarmu Basket Poznań. Zespół ze stolicy Wielkopolski wygrał 63:61 dzięki punktom zdobytym 20 sekund przed końcem meczu.

Znicz Basket Pruszków pokazał już w tym sezonie wielokrotnie, że ma problemy ze stabilizację. Niezłe mecze, bardzo dobre fragmenty gry przeplata na zmianę ze słabymi występami, olbrzymią indolencją w ataku i obronie.

Zresztą, to samo można powiedzieć o koszykarzach z Poznania. Rewelacyjnie rozpoczęli oni sezon, od dwóch zwycięstw, pokonując m.in. w w wyjazdowym spotkaniu Legię, murowanego faworyta rozgrywek. Potem jednak przeszła seria pięciu porażek, niekiedy bardzo okazałych. Złą serię poznaniacy przerwali dopiero w zeszłym tygodniu.

Jak może się przebiegać pojedynek młodych, a zarazem chimerycznych zespołów? Oczywiście w rytmie sinusoidy. W pierwszej kwarcie imponowali głównie gospodarze. Zza obwodu dobrą skutecznością popisywali się Robert Cetnar i Mikołaj Stopierzyński (temu pierwszemu nie przeszkadzała nawet tytanowa maska), a pod koszem nie do powstrzymania był Damian Cechniak. Ale zupełnie inna była druga kwarta - gracze Znicza przez pierwsze trzy minuty nie zdołali zdobyć ani jednego punktu, w ofensywie razili nieskutecznością i stratami. A zawodnicy Biofarmu wchodzili pod kosz rywal niczym nóż w masło. Świetnie radził sobie zwłaszcza Mateusz Bręk - zdobywca 10 punktów w pierwszych 20 minutach, przy znakomitej skuteczności, wynoszącej 83,3 procent). Do szatni, przy dwupunktowej przewadze schodzili podopieczni Przemysława Szurka.

Koszykarze z Pruszkowa, głównie za sprawą dynamicznych akcji Damiana Tokarskiego, wspieranego efektownie grającym Damianem Cechniakiem świetnie rozpoczęli trzecią kwartę, szybko wychodząc na prowadzenie 38:34. Ale co z tego, skoro następnie 11 punktów z rzędu zdobyli goście? W zespole z Poznania grę napędzał Filip Struski, a w Zniczu? Poza Damianem Tokarskim zawodnicy obwodowi bali się oddawać rzuty, zachowywali się tak, jakby piłka ich parzyła w ręce. Nie uniknęli nawet błędu 24 sekund. Prezentowali katastrofalną wręcz skuteczność zza obwodu - ostatecznie w całym spotkaniu trafili ledwie 4 z 26 rzutów.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: Gol dla Nawałki

[/color]

W ostatniej kwarcie gracze Znicza ambitnie gonili wynik. W tym fragmencie meczu gorzej spisywał się Biofarm Basket. Zawodnicy gości w ataku razili chaosem, rzucali z nieprzygotowanych pozycji. Gracze Znicza bronili zdecydowanie, a Cechniak i Tokarski nadawali rytm w poczynaniach ofensywnych. Na minutę i 37 sekund przed końcem spotkania wyszli na prowadzenie 59:58.

Jeszcze pół minuty przed końcem na tablicy widniał wynik 61:61. Ale kiedy pozostało ledwie 20 sekund do zakończenia meczu, efektownym wsadem popisał się jeden z bohaterów spotkania, Filip Bręk. Znicz próbował jeszcze odnieść zwycięstwo, ale najpierw rzut za 3 Ornocha, a następnie próba zza obwodu Tokarskiego nie były celne.

Dzięki wygranej Biofarm Basket Poznań awansował na 11. miejsce w ligowej tabeli. Porażka dla 13. obecnie Znicza jest niezwykle bolesna, strata do zespołów z górnych rejonów tabeli stała się większa.

Znicz Basket Pruszków - Biofarm Basket Poznań 61:63 (19:13, 11:19, 13:19, 18:12)

Znicz Basket: Tokarski 22, Cetnar 13, Cechniak 11, Stopierzyński 8, Kordalski 4, Kierlewicz 3, Madziar 0, Nieporęcki 0, Ornoch 0

Biofarm Basket: Struski 15, Bręk 14, Kurpisz 13, Wieloch 7, Metelski 6, Smorawiński 4, Fiszer 2, Stankowski 2, Frąckowiak 0, Gruszczyński 0.

Źródło artykułu: