W okresie letnim przedstawiciele Asseco Gdynia zaryzykowali. Postawili na Krzysztofa Szubargę, który miał ponad roczną przerwę od koszykówki. Większość go już skreśliła. Niektóry mówili nawet, że do wielkiej koszykówki nie wróci, ale zawodnik pod okiem Artura Packa mocno pracował nad powrotem do formy.
Działaczom zespołu znad morza bardzo zależało na tym, by zawodnik w Gdyni odbudował swoją karierę, a jednocześnie swoim doświadczeniem pomógł w rozwoju młodym koszykarzom, którzy stawiają swoje pierwsze kroki w PLK.
Obie strony dość szybko porozumiały się. W umowie zawarto jednak klauzulę, która umożliwia zawodnikowi odejście z Asseco Gdynia w trakcie sezonu (opcja obowiązuje do końca roku kalendarzowego).
I niewykluczone, że Szubarga z tej opcji skorzysta, bo w pierwszych pięciu meczach pokazał, że wrócił do PLK w wielkim stylu. Ze średnią 16,2 punktu zajmuje ósme miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców.
ZOBACZ WIDEO Druzgocąca ocena Bartosza Kapustki. "Dramatyczna dyspozycja"
- Mam taką opcję, furtkę w kontrakcie, ale nie myślę o tym. Jest na to za wcześnie. Mam tutaj swoją robotę do wykonania - mówił Szubarga po przegranym meczu z Miastem Szkła Krosno.
To właśnie Szubarga i Szczotka, czyli najbardziej doświadczeni koszykarze w Asseco, wstrząsnęli szatnią po dwóch porażkach na początku sezonu. Pomogło. Żółto-niebiescy wygrali kolejne trzy mecze i ulokowali się w połowie stawki, mimo że niektórzy skazywali ekipę z Gdyni na pożarcie w każdym spotkaniu. Tymczasem gracze Przemysława Frasunkiewicza ograli Energę Czarnych, Polfarmex i AZS.
Duża w tym zasługa Szubargi, który jest motorem napędowym Asseco. To on nadaje ton drużynie, rozdaje karty, ustawia innych zawodników. Często też podnosi głos.
- Jeśli chce się mieć wyniki, to nie można kogoś traktować łagodnie. Musi być ostro - mówi rozgrywający Asseco.
Taki styl pasuje młodszym kolegom, którzy chętnie go słuchają i biorą z niego przykład.
- Szubarga to prawdziwy generał i profesjonalista. Jest wzorem do naśladowania pod względem etyki pracy, a na boisku po prostu dowodzi całym zespołem, a kiedy trzeba bierze ciężar gry na swoje barki. Powoli reszta drużyny też uczy się z nim grac i zaczyna to tworzyć pewien kolektyw, co przekłada się na wyniki - zauważa Przemysław Żołnierewicz, skrzydłowy Asseco Gdynia.
Karol Wasiek