AZS AGH Kraków postawił na swoim. Cenne zwycięstwo nad groźnym GKS-em Tychy

Materiały prasowe
Materiały prasowe

Krakowscy koszykarze sprawili miły prezent swoim kibicom. Odważnie postawili się wyżej notowanemu GKS-owi Tychy i mimo pościgu rywali utrzymali do końca korzystny wynik. Najwięcej punktów dla wygranych zdobył Bartosz Wróbel.

Krakowianie rozpoczęli od wymiany ciosów z nieco wyżej notowanym przeciwnikiem. Byli bardzo aktywni w ofensywie i nie bali się oddawać rzutów. Ta taktyka przyniosła wiele pożytku. To właśnie faworyci publiczności sprawiali wrażenie strony nadającej ton. Rolę egzekutora przejął Bartosz Wróbel, który trafiał w najrozmaitszych sytuacjach i postraszył nieco GKS. Wtórował mu Maciej Maj. Efekt postawy miejscowych byłby pewnie lepszy, ale odznaczali się mniejszą skutecznością, stąd nie zdołali wypracować sobie większej przewagi. Niemniej, mimo popisów znakomitego strzelca gości, Huberta Mazura, AZS AGH prowadził po pierwszej kwarcie 23:19, co rokowało na dalsze pozytywne wydarzenia dla zespołu.

Kiedy drugą część od "trójki" rozpoczął Marek Szumełda-Krzycki, wtedy stało się jasne, że jego team ma ogromny apetyt na zwycięstwo. Ponadto, ważne jest wykorzystywać atut własnego parkietu i właśnie do tego zdawali się dążyć zawodnicy dowodzeni przez trenera Bychawskiego. Za moment jego wyczyn skopiował Kamil Sulima, po czym chyba pierwszy raz małopolski klub mógł mówić o dość komfortowym położeniu. Starania ich przeciwników nie przynosiły wymiernych efektów. Notowali sporo niecelnych prób lub strat, co denerwowało sztab szkoleniowy. A poprawa nie nadchodziła. Mało tego, gdy znów zza łuku przymierzył Sulima, wynik brzmiał 34:21.

Tyszanie musieli dokonać zmian jeśli chodzi o organizację gry, by dorównać kroku energicznym gospodarzom. Praktycznie całe początkowe 20 minut należało właśnie do tych ostatnich. Zresztą długa przerwa spędzona przy rezultacie 48:36 nie mógł cieszyć nikogo z obozu wyżej notowanej ekipy.

Zmiana stron rzeczywiście pomogła przyjezdnym. Znacznie zacieśnili defensywę i nie pozwalali już oponentowi bezkarnie powiększać ogólnego dorobku. Wcześniej za każdym razem przekraczał barierę 20 zdobytych punktów w ciągu jednej "ćwiartki". Tym razem poprzestała na siedmiu. Równocześnie wspominany Mazur do spółki z Radosławem Basińskim rozpoczęli proces odrabiania strat. Tym razem dążenia przyniosły całkiem owocne skutki. Dystans dzielący oba kluby zmalał do zaledwie czterech "oczek", a przez moment nawet po akcji Wojciecha Barycza zapanował remis, zatem kwestia końcowego triumfu znów była otwarta.

Decydująca partia przyniosła wielkie emocje. GKS stąpał po piętach teamowi spod Wawelu, jednak ten dzielnie parł przed siebie. Świetnie spisał się Jakub Krawczyk, umieszczając piłkę między obręczą w najbardziej newralgicznych momentach. Na stanowisku pozostał również Bartosz Wróbel, jak się okazało, najlepszy strzelec AZS AGH tego wieczoru. Ten duet przesądził o cennym triumfie, a oponent musiał wyjechać z grodu Kraka mocno niepocieszony.

AZS AGH Kraków - GKS Tychy 76:66 (23:19, 25:17, 7:15, 21:15)

AGH
: Wróbel 18, Krawczyk 12, Maj 10, Szumełda-Krzycki 10, Sulima 9, Podworski 9, Kalinowski 6, Zych 2, Wasyl 0, Borówka 0

GKS
: Mazur 14, Barycz 12, Basiński 11, Deja 9, Bzdyra 8, Zub 5, Piechowicz 3, Szpyrka 3, Hałas 1

ZOBACZ WIDEO Świetny rok Nawałki. "Dobrze, że to Polak, w końcu nie musimy mieć kompleksów"

Komentarze (0)